To już niestety ostatnie spotkanie z Jacksonem Brodiem, prywatnym detektywem, byłbym policjantem, eks żołnierzem, głównym bohaterem czterech powieści Kate Atkinson. O świcie wzięłam psa i poszłam... zamyka jedną z moich ulubionych kryminalnych serii. A Atkinson po raz kolejny udowadnia, że jest po prostu znakomita.
Jackson Brodie jest w drodze. Szuka swojego miejsca na ziemi, domu, w którym mógłby zamieszkać na stałe. Jednocześnie prowadzi śledztwo. Zostaje wynajęty przez pewną mieszkankę Nowej Zelandii, by znalazł jej biologicznych rodziców. Wkrótce Jackson zyskuje dość nieoczekiwanego pomocnika w postaci...psa.
Jednocześnie poznajemy Tracy Waterhouse. To koleżanka Brodiego po fachu, także była policjantka, obecnie szefowa ochrony w jednym z centrów handlowych w Leeds. Po latach samotnego życia dla Tracy przychodzi czas na refleksje. I wnioski, które Waterhouse nieoczekiwanie nawet dla samej siebie wprowadza w czyn, wchodząc na przestępczą ścieżkę.
Jest też Tilly, podstarzała aktorka grająca w operze mydlanej. Tilly ma demencję, rzeczywistość często miesza jej się ze światem wyobrażonym, pamięć płata jej figle. Losy tej trójki splotą się ze sobą w zaskakujący sposób, zahaczając także o historię zatajonego morderstwa z lat 70.
Brytyjska pisarka przyzwyczaiła swoich czytelników do tego, że nie mają co liczyć na prostą, linearną opowieść. Znaki rozpoznawcze wyśmienitej prozy Atkinson to: wielowątkowość, dygresja, cięty dowcip. To wszystko znajdziemy w O świcie... Spotkamy tu też postacie z krwi i kości. Każda z nich kryje w zanadrzu swojej duszy jakieś grzeszki, dzięki którym bohaterowie zyskują sobie naszą sympatię. A ich wewnętrzne monologi i trafiające w punkt komentarze dodają narracji pieprzyku.
Kate Atkinson zbudowała zawiłą zagadkę, zmyślnie wprowadziła zmyłki fabularne, które do końca nie pozwalają nam być pewnym rozwiązania. Ze względu na wspólne dla wszystkich czterech części serii wątki, zanim zabierzecie się za lekturę O świcie..., warto sięgnąć po poprzednie tomy, czyli: Zagadki przeszłości, Przysługę i Kiedy nadejdą dobre wieści?
W motcie powieści Atkinson przytacza pewne angielskie przysłowie, które nadaje szerszy temat całej książce. Mówi ono o przyczynowości. O tym, że drobny, z pozoru nieistotny szczegół, może koniec końców doprowadzić do wielkich zmian.
No i jeszcze ten ostatni akapit. Dla tych, którzy znają cały cykl przygód Jacksona Brodiego, będzie on pewnie, tak jak i dla mnie, znakomitym zakończeniem serii.
O świcie wzięłam psa i poszłam... to tytuł zaczerpnięty z jednego z wierszy Emily Dickinson, poetki, do twórczości której (obok Williama Szekspira) angielska pisarka nawiązuje w swojej powieści niejednokrotnie. Zaś proza samej Atkinson jest wyjątkowa. O świcie... to nie jest zwykły kryminał. To kawał znakomitej literatury.
Kate Atkinson
O świcie wzięłam psa i poszłam...
przeł. Aleksandra Wolnicka
Czarna Owca
Warszawa, 2016
447 s.