Na takie chwile każdy czytelnik czeka z utęsknieniem. Otwierasz książkę, bierzesz się za czytanie i już jej nie odkładasz, dopóki nie skończysz. A jak już skończysz, koniecznie chcesz przeczytać wszystkie inne powieści tej autorki bądź autora. Podczas lektury co chwilę to uśmiechasz się pod nosem, to pomrukujesz z zadowolenia, gadasz sam do siebie, przyznając rację pisarzowi lub zadziwiając się nad trafnością czy błyskotliwością jego spostrzeżeń. I taka właśnie jest powieść Kate Atkinson, Kiedy nadejdą dobre wieści?
Na pewno znacie to powiedzenie Alfreda Hitchcocka o tym, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Tę jakże trudną do zrealizowania zasadę Kate Atkinson wręcz wzorowo zastosowała w swojej powieści. Na pierwszych stronach mamy więc senną wioskę w Devonie, matkę z trojgiem dzieci przechadzającą się wśród łanów zbóż. I nagle w tym sielskim otoczeniu stajemy się świadkami okrutnej zbrodni.
Mijają trzy dekady, morderca wychodzi z więzienia. To stawia w stan gotowości edynburską policję, na czele z nadkomisarz Louise Monroe. Louise ma jednak więcej problemów. Wciąż próbuje uporać się ze sprawą nieschwytanego zabójcy. Poza tym jej życie osobiste, z pozoru usłane różami, przy bliższym spojrzeniu okazuje się być jedną, wielką pomyłką. Do tego na horyzoncie pojawia się dawny znajomy Monroe, nie do końca jej obojętny detektyw Jackson Brodie.
Poznajemy też szesnastoletnią Reggie, która pracuje jako niania u pewnej lekarki. Kiedy chlebodawczyni wraz ze swoim dzieckiem znika, jedynie Reggie uważa, że stało się coś złego. Już wkrótce przetną się ścieżki Louise Monroe, Reggie i Jacksona Brodiego.
Każda z przedstawionych tu postaci jest skrojona z niezwykłą precyzją. Bohaterowie powołani do życia przez Kate Atkinson są dla czytelnika wiarygodni, można się z nimi zidentyfikować, polubić ich bądź znienawidzić, z pewnością zrozumieć. Na Reggie spadają wszelkie możliwe nieszczęścia tego świata, ale mimo to przedwcześnie dojrzała, szukająca przyjaznej duszy nastolatka nie poddaje się. Louise w towarzystwie swojego kochającego, dobrze ułożonego męża zachowuje się jak niewdzięczny słoń w składzie porcelany. Serce pani nadkomisarz jednak nie sługa, łatwo więc pojąć, że policjantka jest po prostu nieszczęśliwa. Wygląda na to, że z pozoru tylko Jackson Brodie ułożył sobie wreszcie życie. Sami jednak wiecie, jak to z takimi pozorami bywa.
Kiedy nadejdą dobre wieści? jest znakomicie napisaną książką. Atkinson to mistrzyni literacka, która ze swadą bawi się słowami, skrzy dowcipem, tnie ostrzem inteligencji i ironii. A Aleksandra Wolnicka pierwszorzędnie to dla nas tłumaczy. W tekście znajdziemy mnóstwo krótkich, trafiających w sedno komentarzy i podsumować narratora, które, bawiąc się w porównania, działają jak wyrazista przyprawa do i tak już smacznego dania. Pełno tu dziecięcych rymowanek, powiedzonek, odniesień do literatury wielkiej, jak i tej popularnej. Lektura – rarytas, którą polecam każdemu, bo kto też nie lubi takich czytelniczych cymesów?
P.S. Na podstawie powieści z Jacksonem Brodiem został nakręcony całkiem udany serial pt. Case Histories. Jednak w pierwszej kolejności warto przeczytać książki, dopiero potem zasiąść przed małym ekranem.
Kate Atkinson
Kiedy nadejdą dobre wieści?
przeł. Aleksandra Wolnicka
Czarna Owca
Warszawa, 2015
430 s.