Debiutancka powieść Mikela Santiago to coś dla tych, którzy lubią się bać. To horror osadzony w Irlandii, a napisany przez hiszpańskiego autora. Taka mieszanka w Ostatniej nocy w Tremmore Beach sprawdza się całkiem nieźle, choć porównania do Stephena Kinga można by sobie darować.
Peter Harper jest kompozytorem muzyki poważnej. Po rozwodzie przeżywa ciężkie chwile tak w życiu osobistym, jak i zawodowym. Czuje twórczą niemoc. Postanawia więc zaszyć się w wynajętym domku na plaży w irlandzkim hrabstwie Donegal, w nadziei że tam w spokoju wszystko powróci do normy. Nic bardziej mylnego.
Odkąd w Petera uderzył piorun, mężczyznę zaczynają nawiedzać przerażające sny, które ten początkowo bierze za jawę. Czy Harper lunatykuje, cierpi na schizofrenię, czy też, mówiąc kolokwialnie, po prostu zwariował? Nawet lekarze nie są w stanie tego określić w stu procentach. W majakach Petera zagrożony jest on sam, ale też jego przyjaciele – mieszkający po sąsiedzku Leo i Marie – oraz dzieci Harpera, które przyjechały do niego na wakacje. Z czasem kompozytor zaczyna się obawiać, iż jego wizje mogą być prorocze. Podobną „właściwość” przewidywania przyszłości miały wszak jego matka i babcia. Wszystko nieuchronnie dąży do rozwiązania, do ostatniej nocy na Tremore Beach.
Autor dość nierównomiernie rozłożył napięcie w swej powieści. Tak naprawdę dziać się zaczyna dopiero pod koniec książki. Przez lwią jej część Petera owszem, nawiedzają straszliwe wizje, jednak czytelnik zdaje sobie sprawę z tego, że to tylko wytwór wyobraźni Harpera, i tak naprawdę ten wkrótce się przebudzi. Nic w rzeczywistości bohaterowi nie zagraża, nie mamy się więc o co martwić. Chwilami jest to zatem bardziej powieść obyczajowa, przybliżająca historię znanego muzyka i jego nieudanego życia rodzinnego.
Na finiszu akcja przyśpiesza. Wtedy robi się naprawdę gorąco. A ostatni fragment, zawarty zaledwie na kilku stronach, wyjaśniający w zasadzie całą zagadkę, stanowi materiał na osobną książkę, tutaj mało, moim zdaniem, wykorzystany.
Mikel Santiago wykreował niestandardowego, dość oryginalnego bohatera. Posłużył się przy tym z pewnością własnymi doświadczeniami życiowymi (Santiago jest także muzykiem, tyle że rockowym). Peter Harper jest wiarygodny i wzbudza sympatię czytelnika.
Atmosferę powieści współtworzy sceneria, w której akcja została osadzona. Irlandzkie wybrzeże potrafi być zdradliwe. Plaże i lazurowa woda na pierwszy rzut oka przypominają zdjęcia z prospektów biur podróży. Jednak przy załamaniu pogody (nad wyraz w tym rejonie częstym), zamieniają się w piekło.
Mikel Santiago napisał już drugą powieść pod tytułem El Mal Camino. I coś czuję, że hiszpański autor dopiero się rozkręca!
Mikel Santiago
Ostatnia noc w Tremore Beach
przeł. Maria Mróz
Czarna Owca
Warszawa, 2016
387 s.