Mariusz Czubaj powraca w nowym, jeszcze lepszym wydaniu. Autor przygód profilera, Rudolfa Heinza, porzucił póki co policjanta o nazwisku jak ketchup i w prestiżowym, publikującym kryminały takich autorów jak Ian Rankin, Frederick Forsyth czy Harlan Coben, Wydawnictwie Albatros, rozpoczął nową serię powieści z Marcinem Hłasko (zbieżność nazwisk przypadkowa) w roli głównej.
Niewysoki czterdziestoparolatek, z wykształcenia filozof, bezczelny dowcipniś - to Marcin Hłasko. Były policjant z niechlubną jak na gliniarza przeszłością pracownika Biura Spraw Wewnętrznych, czyli w powszechnym mniemaniu – kapusia. Teraz Hłasko jest specjalistą od odnajdywania osób zaginionych i fachowcem od spraw bezpieczeństwa. Działa na własną rękę, ma dość podejrzane znajomości tu i ówdzie, ale przede wszystkim jest niezastąpiony w swojej robocie.
A tymczasem w jednym z gdańskich hoteli zostaje zamordowany poseł. Poseł, jak to poseł, miał niejedno na sumieniu, więc potencjalni wrogowie mogliby się ustawić w kolejce do odesłania przeciwnika na tamten świat. Jakiś czas potem Marcin Hłasko otrzymuje zlecenie odnalezienia specjalisty od marketingu, Daniela Okońskiego, który zaginął w trakcie pisania biografii pewnego biznesmena.
Hłasko trafia na ślad o wiele grubszej, niż by się z początku mogło wydawać, afery, w której Okoński nie jest jedynym zaginionym, a tropy prowadzą w brudny świat polityki, mediów i biznesu, a także w głąb mrocznej, powojennej historii naszego kraju. Zbytnia dociekliwość Hłaski sprowadzi śmiertelne kłopoty na niego samego.
Martwe popołudnie to thriller polityczny, gęsto zaprawiany czarnym kryminałem (i czarnym, chandlerowskim humorem, co za tym idzie). Czubaj i tym razem (tak było też w przypadku powieści Zanim znowu zabiję) zdecydował się na narrację pierwszoosobową – strumień świadomości Marcina Hłasko to jest ten strumień, w którym czytelnik z miłą chęcią sobie popływa.
Prócz misternie, ale i z filmowym rozmachem skonstruowanej fabuły, bohaterów z krwi i kości i kryminalnych smaczków dla wielbicieli gatunku, ma najnowsza powieść Mariusza Czubaja podstawową zaletę, wbrew pozorom nie tak często spotykaną w twórczości współczesnych autorów – otóż, jest ona mocno osadzona w rzeczywistości.
Tu kłania się zawód autora, który jest profesorem antropologi kultury i jak nikt wyłapuje, a potem z ciętym humorem opisuje dziwactwa naszego społeczeństwa – w Martwym popołudniu głównie tej jego części, zamieszkującej Warszawę. Mamy tu więc hipsterów zasiadających w kawiarni Charlotte na „Zbawiksie”, czyli Placu Zbawiciela, okupujących PKP Powiśle, mających znajomych tylko na „fejsie” i generalnie wprowadzających Marcina Hłaskę w zdumienie.
No właśnie, Marcin Hłasko...Dlaczego bardziej lubię Marcina Hłasko niż Rudolfa Heinza? Może to kwestia jego poczucia humoru? A może chodzi o to, że Hłasko jest bardziej „ludzki” (cokolwiek miałoby to znaczyć), mniej unurzany we własne traumy, bardziej zainteresowany życiem, kobietami? Nie wiem, w czym tkwi szkopuł, w każdym razie, lubię faceta i tyle!
Trzeba jeszcze podziękować Czubajowi, że ocala od zapomnienia takie zakątki stolicy jak np. osiedle domków fińskich na Jazdowie, na którym mieszka główny bohater. To drewniane budowle, które stanęły przy Parku Ujazdowskim dla pracowników Biura Odbudowy Stolicy w 1945 roku z zamysłem, że postoją tam przez pięć lat, a przetrwały do dzisiaj. Osiedle wygląda na tej szerokości geograficznej dosyć nierealnie, a zarazem malowniczo. Co ciekawe, jest tam np. ul. Johna Lennona, a jednym z mieszkańców Jazdowa był Jonasz Kofta.
Leopold Tyrmand w Złym opisał Warszawę lat 50. Mariusz Czubaj zrobił to równie znamienicie, tyle że na warsztat wziął stolicę początku XXI wieku.
Jak mówi Marcin Hłasko – nic nie trwa wiecznie, ale też nie znika bez śladu. Lektura Martwego popołudnia na długo zostawia ślad w pamięci czytelnika. Czytajcie więc najnowszą powieść Mariusza Czubaja, bo warto! Dla szybkiej akcji, kryminalnej intrygi, nietuzinkowego bohatera, czarnego humoru i dla trafnych, ironicznych spostrzeżeń autora na temat współczesnej Polski.
Mariusz Czubaj
Martwe popołudnie
Albatros A. Kuryłowicz
Warszawa, 2014
347 s.