Niemal cztery lata Robert Małecki kazał nam czekać na kontynuację przez wielu ulubionej kryminalnej serii swego autorstwa, tej z komisarzem Bernardem Grossem w roli głównej. To całkiem długo, zwłaszcza w polskim świecie wydawniczym, gdzie już większość pisarzy gatunku przyzwyczaiła czytelników do dwóch rocznie pojawiających się tytułów. Małecki oczywiście w międzyczasie opublikował kilka innych świetnych powieści. Rozpoczął też nowy cykl (traktujący o parze policjantów z wydziału Archiwum X) pod nową banderą Wydawnictwa Literackiego. Zatem trochę to wszystko potrwało. Ale wiecie co? Warto było czekać!
Mamy środek ostrej zimy, gdy w jeziorze w okolicach Chełmży zostaje znalezione ciało mężczyzny. Komisarz Bernard Gross jakoś nie może uwierzyć w wypadek czy samobójstwo wiekowego już Stanisława Sądeckiego. Wietrzy morderstwo. I – jak to on – systematycznie, krok po kroku prowadzonym śledztwem, nieubłaganie zdąża do poznania prawdy.
Sekunduje mu jego podwładna, Monika Skalska. Oboje mają ręce pełne roboty, bo i na jednej zagadce się nie kończy. Oto niemal w tym samym czasie po drugiej stronie jeziora dochodzi do wypadku samochodowego, w którym ginie mieszkająca nieopodal Małgorzata Wójcicka. Gdy śledczy zaczynają się bliżej przyglądać wydarzeniom z feralnego poranka, podczas którego doszło do kraksy, okazuje się, że coraz mniej detali do siebie pasuje.
No i jest jeszcze sprawa sprzed lat, która wywróciła życie Bernarda Grossa do góry nogami, jego żonę ułożyła w śpiączce w hospicjum, a ich syna odseparowała od rodziców na dobre. Szczegóły napaści, do jakiej doszło w domu komisarza, wracają i nabierają ostrości. Co się tak naprawdę wtedy wydarzyło? Ile winy za tamtą tragedię ponosi sam Gross?
Oprócz aktualnie prowadzonego śledztwa autor serwuje nam też wątek retro, z końcówki drugiej wojny światowej, gdy w okolicy Niemcy prowadzili obóz, w którym przetrzymywane, torturowane i mordowane były Żydówki. Obserwujemy te makabryczne wydarzenia okiem małego chłopca. I czekamy, aż ta historia znajdzie połączenie fabularne ze współczesnym dochodzeniem.
Uwielbiam serię o Bernardzie Grossie między innymi za jej mroczny klimat, ciężką atmosferę niewielkiego miasteczka, w którym ludzie się niby znają, ale większość skrywa przed sąsiadami jakieś tajemnice. Tak jest i tym razem. Do tego komisarz musi się mierzyć ze zmową milczenia – świadkowie nie są zbyt chętni, by przekazać mu prawdę.
Robert Małecki jest pisarzem wnikliwym i przenikliwym. Tworzy głęboko zarysowane portrety psychologiczne swoich postaci. Szuka motywacji ich działań, ale i przestrzega, że każdy dokonany przez bohaterów wybór ma swoje – często tragiczne – konsekwencje. Widać też, jak ogromny research do swojej powieści wykonał autor – i to na wielu płaszczyznach. Praca policji jest tu oddana niezwykle wiarygodnie, z detalami, branżowym żargonem, ale i ze znajomością relacji panujących między funkcjonariuszami.
Jednak na policyjnych technikaliach ów research się nie kończy. Małecki po prostu, zanim o czymś napisał, z pewnością sprawdził to w kilku źródłach i podał czytelnikowi zdobytą esencję. W „Zroście” nie ma miejsca na ściemę, jest zaś na szacunek do odbiorcy.
Samo śledztwo toczy się powolnie, skrupulatnie, z zachowaniem wiarygodności wydarzeń, przywołując skojarzenia z dziełami mistrzów gatunku, takich jak Henning Mankell czy Arnaldur Indriðason. I tak jak u Skandynawów, także Małecki szuka poprzez swój tekst nie tylko odpowiedzi na pytanie, kto zabił, ale i dlaczego to zrobił.
Pojawia się również w „Zroście” znak rozpoznawczy twórczości toruńskiego „kryminalisty”, czyli motyw zaginięć, który tak fascynuje autora zarówno w prozie, jak i w prawdziwym życiu. Co też rozpoznawalne dla Małeckiego, to jego pisarski styl, który charakteryzuje się dbałością o język, z jednej strony pewną lapidarnością, ale kiedy trzeba, to i odpowiednią zawadiackością frazy.
Trzeba też zwrócić uwagę na oddającą atmosferę powieści okładkę projektu Tomasza Majewskiego. Już ona intryguje i zachęca do zapoznania się z literacką ucztą, którą przygotował dla nas Robert Małecki.
Tak to już jest, że gdy czytelnicy pokochają jakiegoś bohatera, nie mają litości nad tworzącym go autorem. Ten brak miłosierdzia objawia się namolnymi pytaniami niemal w dniu premiery kolejnego tomu cyklu o to, kiedy pojawi się następny. Zatem Robercie – kiedy nowy Gross?
Robert Małecki
„Zrost”
Kraków, 2023
Wydawnictwo Literackie
452 s.
Nasze RECENZJE powieści Roberta Małeckiego: