Wasilija Zajcewa spotkaliśmy już w powieści „Towarzyszu mój”, a teraz przyszła pora na „Czerwonego jeźdźca”. Tym razem leningradzki milicjant musi przyjrzeć się sprawie tragicznego wypadku na hipodromie. W trakcie zawodów ginie jeździec i jego koń. Świadkowie wykluczają, aby do wypadku mogło dojść wskutek błędu woźnicy, Leonid Perłowy był bowiem najwyższej klasy dżokejem, trenerem i instruktorem kolejnych roczników kawalerzystów. Zajcew będzie się więc musiał dowiedzieć, co się tak naprawdę stało.
Wasilij, który dał się już poznać czytelnikom jako niezwykle skrupulatny śledczy, rozpoczyna swoje dochodzenie. Po oględzinach miejsca zdarzenia dochodzi do wniosku, że śmierć Perłowego i jego ogiera Pierniczka może mieć podejrzany charakter. Na hipodromie prowadzono zakłady pieniężne – obstawiano konie. Zatem kilka osób mogło się nieźle wzbogacić na sprokurowaniu wypadku... Zajcew bada różne hipotezy, konfrontuje zeznania świadków i grzebie w życiorysach kolejnych podejrzanych. Zmuszony jest nawet dokształcać się w tajnikach chemii organicznej i regulaminach wojskowych, co przychodzi mu z niemałym trudem.
Fabuła tego tomu serii przynosi zmianę proporcji – w porównaniu do pierwszej części więcej tutaj wątków obyczajowych niż samej intrygi kryminalnej. Śledztwo Zajcewa toczy się metodycznie i mozolnie. O wiele mniej tym razem spektakularnych zwrotów akcji, niższe jest też natężenie emocji. Wydarzenia na Hipodromie Siemionowskim zdają się być dla autorki jedynie pretekstem do ukazania tła społeczno-politycznego Związku Radzieckiego lat 30. XX wieku. Już samo to dookreślenie czasu i miejsca akcji powieści zwiastuje grozę. I w rzeczy samej lektura książki Jakowlewej to bardzo ponura i dojmująca historia.
Mimo deklarowanych szumnie postępów rewolucji chłopsko-robotniczej realia życia w Kraju Rad dramatycznie się pogarszają. Wprowadzana centralnie przymusowa kolektywizacja rolnictwa wywołuje klęskę głodu. Liczba zgonów szybuje już nie tylko z powodu terroru tajnych służb, lecz także przez coraz większe braki żywności. Problemy z aprowizacją dobitnie ilustruje scena postoju pociągu, którym Zajcew i przydzielona mu do pomocy w śledztwie Zoja podróżują do Nowoczerkaska na południu kraju. Widok stłoczonych na peronie tłumów żebrzących u podróżnych choćby o kromkę chleba porusza Zajcewa do głębi.
Codzienność życia w ZSRR poznajemy tu z perspektywy zwykłego obywatela. Wasilij Zajcew, choć jest funkcjonariuszem Wydziału Śledczego, nie zabiega o apanaże, awanse czy poprawę swojej pozycji bytowej. W dalszym ciągu gnieździ się w obskurnym pokoju komunałki, wciąż licho jada i nosi się skromnie. Warunki mieszkaniowe Wasia ulegają wręcz pogorszeniu – do i tak już ciasnego mieszkania dokooptowano sublokatorów. Zdjęty litością Zajcew dzieli się z mieszkańcami cieniutko krajanym w kromki chlebem i herbatą osładzaną, z braku cukru, cukierkami karmelowymi.Bardzo polubiłem protagonistę stworzonego przez Jakowlewą. Zwłaszcza za to, że mimo coraz większych tarapatów, niezmiennie zachowuje rezon. To profesjonalista, solidny rzemieślnik technik dochodzeniowo-śledczych, ale i dobry człowiek, który w trudnych, niesprzyjających człowieczeństwu okolicznościach potrafi zachować się przyzwoicie.
Tematyka społeczno-historyczna poruszona w książce przypomniała mi lekturę „Dżentelmena w Moskwie” Amora Towlesa. W obu powieściach opisano podobne czasy, jednak u Towlesa przebija optymizm i wiara w to, że człowiek jest panem swojego losu. Obraz kreślony przez Jakowlewą trzyma się bardziej mrocznych realiów i przeraża.
Nie trzeba znać pierwszego tomu serii, by sięgnąć po „Czerwonego jeźdźca”. To osobna historia kryminalna, a poza tym autorka wplata krótkie nawiązania do wydarzeń opisanych w powieści „Towarzyszu mój”. Choć oczywiście polecam sięgnąć po obie książki, bo to rozrywka przynosząca ze sobą coś więcej niż tylko rozwikływanie zagadki stworzonej przez autorkę.
Julija Jakowlewa
„Czerwony jeździec”
przeł. Michał Rogalski
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa, 2021
399 s.