„Grzechot kości” to mocny debiut kryminalny brytyjskiej dziennikarki, która przebojem wdarła się na europejskie rynki wydawnicze. Mroczna, miejscami makabryczna historia sensacyjna jest jednocześnie opowieścią obyczajową o kilku rozpadających się rodzinach. Opowieścią świetnie napisaną, tak pod względem literackim, jak i z zachowaniem prawideł rządzących gatunkiem.
Spod szkoły zostaje porwana pięcioletnia Clara. To pewien mężczyzna w prążkowanym garniturze zabrał dziewczynkę do szarego vana i odjechał. Rodzina Foyle'ów odchodzi od zmysłów, oskarżając się wzajemnie o to, co spotkało Clarę. Czy winna jest matka, która zamiast odebrać córkę, wolała pójść do fryzjera? Wiecznie nieobecny ojciec też nie ma czystego sumienia. A może należy przerzucić ciężar odpowiedzialności na opiekunkę Ginę, która nie mogła w tym dniu zająć się najmłodszą z Foyle'ów?
Dochodzenie prowadzi detektyw Etta Fitzroy. Policjantka ma już na koncie nieudane śledztwo w podobnej sprawie, kiedy to przed rokiem zaginęła inna dziewczyna. Z tym większą więc determinacją Fitzroy zabiera się do roboty. A tej wkrótce będzie miała coraz więcej, ponieważ porywacz nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Poznajemy także rodzinę Frithów. Jakey, syn Erdmana i Lilith cierpi na rzadką chorobę kości, w rezultacie której rośnie mu drugi szkielet, uniemożliwiający chłopcu poruszanie się. Wkrótce dowiadujemy się, że Jakey również stał się obiektem zainteresowania mężczyzny, który sam siebie nazywa Kolekcjonerem Kości. Gdy detektyw Fitzroy odkrywa, że Clara ma zdeformowane rączki, wydaje jej się, że znalazła wspólny mianownik działań Kolekcjonera.
Czas ucieka, odliczany przez mijające godziny i podział rozdziałów według dni tygodnia, a porywacz jest coraz bliżej Jakey'a. Czy uda mu się dopaść chłopca? Czy Erdman i Etta zdołają ochronić sześciolatka przed tragedią? Czy znajdą Clarę? Niech Wam się nie wydaje, że znacie odpowiedzi na te pytania!
Fiona Cummins głęboko wnika w swoich bohaterów. Pokazuje ich dobre strony oraz ich niedoskonałości. Potrafi im też współczuć, dzięki czemu przedstawione przez nią postacie zyskują prawdziwie ludzki wymiar. Autorka opowiada historię paru nie nazbyt szczęśliwych małżeństw, pokazuje jak głęboko skrywane rodzinne tajemnice potrafią wychodzić na światło dzienne w najmniej odpowiednich momentach i rujnować wszystko.
Cummins posługuje się literackim językiem, ale jednocześnie nie boi się używać dosadnych, nieugładzonych wyrażeń, właśnie takich, jakimi ludzie rzeczywiście posługują się na ulicach. Ma upodobanie do szczegółu, opisuje to, co odbierają ludzkie zmysły, dzięki czemu niezwykle sugestywnie maluje czytelnikowi obrazy przed oczami. Niekiedy zatrzymuje też czas i w krótkich akapitach przedstawia, co w danej chwili robią poszczególni bohaterowie – to sztuczka znana chociażby z filmów.
Detektyw Etta Fitzroy jest postacią, którą łatwo odbiorcy polubić, być może właśnie dlatego, że jest niedoskonała, ale jednocześnie całą sobą zaangażowana w sprawę. Etta często kieruje się intuicją (swoistym „dzyń” rozbrzmiewającym w jej głowie) i stawia pracę ponad swoje życie prywatne.
Współczesnych thrillerów osadzonych w Londynie jest z pewnością na pęczki. Ten jednak należy do tej grupy, które warto przeczytać. Choć zakończenie jest dość nietypowe i nie każdemu przypadnie do gustu.
Fiona Cummins
"Grzechot kości"
przeł. Maciej Nowak-Kreyer
Wydawnictwo Amber
Warszawa, 2017
413 s.