W swojej najnowszej powieści Alek Rogoziński udowadnia, że nie tylko potrafi bawić (niczym Joanna Chmielewska), ale i konstruować zmyślne zagadki kryminalne z zamkniętym kręgiem podejrzanych (jak Agatha Christie). Morderstwo na Korfu rozgrzeje Was w chłodne, jesienne wieczory.
Najsławniejsza polska pisarka romansów Joanna Szmidt, po tym jak przeprowadziła prywatne (nie do końca udane) śledztwo na okoliczność śmierci swojego kochanka, wybiera się na urlop. Zamierza wypocząć na greckiej wyspie Korfu. Nici jednak z wakacji, bo zaraz pierwszego wieczora u stóp Joanny ściele się trup. Autorka wzywa więc na pomoc swoją najlepszą przyjaciółkę, a zarazem menadżerkę Betty, by znów mogły razem stworzyć detektywistyczny duet.
A podejrzanych ci tutaj pod dostatkiem. Wszyscy uczestnicy wycieczki (prócz Joanny), a jest ich jedenaścioro, mieli powód, by zamordować. Znajdziemy więc tu tak motyw romansowy, jak i finansowy, potencjalnymi killerami kieruje zemsta, chciwość, jak i potrzeba chronienia własnego dobrego (jedynie w swoim mniemaniu) imienia. Joanna zapragnie rozeznać się w tym galimatiasie i odkryć, który z gości uroczego hoteliku „Villa Zeus” dźgnął nożem ofiarę. Ale to dopiero początek.
Bo w drugiej komedii kryminalnej Alka Rogozińskiego trup ściele się gęsto. Autor misternie skonstruował intrygę, a w rozwiązaniu zgrabnie spiął wszystkie wątki. Posłużył się schematem zagadki zamkniętego pokoju i tak dalece poszedł za przykładem królowej kryminału, że i w końcówce powieści zamieścił scenę, w której detektyw (tutaj policjant – kochanek Betty) zbiera wszystkich podejrzanych w jednym pomieszczeniu i niczym Herkules Poirot objaśnia im, kto z nich zabił, i w jaki sposób on sam do tego doszedł. Dobra robota - nie byłam w stanie domyślić się zawczasu tożsamości mordercy.
Być może trochę w rozwikłaniu tej kryminalnej plątaniny przeszkodził mi jeden problem. Choć zamieszczona na początku książki lista dramatis personae znacznie pomaga w zapamiętaniu, kto jest tu kim, to niektóre postacie zdają się być mniej wyraziste od pozostałych. Na przykład za nic nie mogłam wbić sobie do głowy, która to Karolina i co to za jeden ten cały Witold. Gdy tylko się pojawiali, przewracałam kartki do początku, żeby sobie przeczytać w spisie postaci, kto zacz.
Tyle o kryminalnej intrydze, czas teraz na humor. Ten, mimo solennych zapewnień autora, że tym razem będzie już tylko na poważnie, skrzy z kart powieści, aż iskry lecą. W Ukochanym z piekła rodem, debiutanckiej powieści Rogozińskiego, oberwało się światkowi celebrytów, na czele z pewną nad wyraz uduchowioną piosenkarką. Teraz pisarz wziął sobie na warsztat Grecję – kraj wiecznie spóźnionych leniuchów, którzy ciągną fundusze od Niemców i mają do wszystkich pretensje o swoje niepowodzenia. Ta analiza społeczno-polityczna, trafna i pewnie bolesna dla samych zainteresowanych, dokonana została jednak przez Rogozińskiego z dowcipem i wielką sympatią dla Greków.
Autor już zapowiada dwie kolejne części serii swoich krymi-zgryw, jak ten podgatunek kryminału nazwał Marcin Wroński. Ciekawa jestem, w którym kierunku Rogoziński pójdzie, co nowego przygotuje dla czytelników. Jestem jednak przekonana, że tak jak w przypadku Ukochanego... i Morderstwa... będziemy mogli liczyć na świetną, kryminalną zabawę.
I znów muszę jeszcze na koniec wtrącić jeden komentarz. Panie i panowie, Alek Rogoziński to nie tylko dobry pisarz, ale i mistrz marketingu. Wie, jak zainteresować swoimi książkami, a wydawcy mogliby u niego pobierać lekcje.
Alek Rogoziński
Morderstwo na Korfu
Wydawnictwo Melanż
Warszawa, 2015
298 s.