Rakiety, systemy radiolokacyjne, wojna wywiadów, widmo wybuchu wojny jądrowej, a w środku tej zawieruchy niepozorny radiotelegrafista z Leszna. Pułkownik Kukliński nie był jedynym amerykańskim szpiegiem w Ludowym Wojsku Polskim. Postać mało znanego w literaturze przedmiotu sierżanta sztabowego Zenona Celegrata to dla amatorów współczesnej historii Polski bardzo ciekawy temat. Dobrze, że duet poznańskich pasjonatów historii postanowił go popularyzować.
Autorzy reportażu - dziennikarz radiowy Piotr Świątkowski oraz nauczyciel i pracownik Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Burchardt - w oparciu o kwerendę materiałów archiwalnych ukazali tło działalności szpiegowskiej leszczyńskiego podoficera, określanego mianem wielkopolskiego Kuklińskiego. Historia werbunku Celegrata była mało oryginalna – padł ofiarą typowej pułapki miłosnej. Podczas służby w Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru w Wietnamie miał romans z urodziwą, podstawioną mu z premedytacja, Wietnamką. Schadzki były skrupulatnie rejestrowane przez amerykańskich agentów. Zaszantażowany groźbą przesłania kompromitujących zdjęć pozostawionej w kraju żonie Celegrat przystał na współpracę. Donosił w zamian za dolary również po powrocie z azjatyckiej misji w 1975 roku. Amerykanów interesowały sekrety polskiej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, szyfry i systemy łączności. Raporty Celegrat przesyłał pod adresy pocztowe w USA, a mikrofilmy podrzucał do martwych skrzynek w Polsce, np. do leżącego przy drodze, wydrążonego w środku kamienia.
Wedle przedstawionych w książce tez uzysk wywiadowczy agenta Celegrata dla strony amerykańskiej był niewielki, co zostało zasygnalizowane już w samym tytule opracowania. Paradoksalnie, szpieg Celegrat bardziej przysłużył się polskiej stronie. Kontrwywiad SB, który rozpracowywał leszczyńskiego agenta miał niebagatelną okazję rozgryźć metody pracy operacyjnej CIA w Polsce. Oficerowie SB poznali system martwych skrzynek, sposoby sporządzania tajnopisów i przesyłania szyfrogramów radiowych.
Historia Celegrata stała się dla autorów pretekstem do omówienia kilku innych aspektów zimnowojennego starcia mocarstw. Niestety wiele z pobocznych wątków nie wiąże się bezpośrednio z polskim szpiegiem. Tak jest z opisanym w książce zestrzeleniem nad ZSRR samolotu U2 pilotowanego przez Gary`ego Powersa czy kulisami wybuchu wojny w Wietnamie. Pominięcie tych wywodów nie zaszkodziłoby w pełnym naświetleniu sprawy Celegrata, a samą lekturę uczyniło około 150. stronicową broszurą, ale za to dużo bardziej spójną i przejrzystą.
Publicystycznego charakteru nadają opracowaniu wypowiedzi Burchardta, który bazując na własnych doświadczeniach, dzieli się swoimi przemyśleniami o obecnym potencjale sił zbrojnych, służb specjalnych i gotowości Polski do odparcia agresji ze wschodu. Z wieloma z nich trudno się intuicyjnie nie zgodzić. Szkoda jednak, że nie zostały poparte dowodami i krytyczną analizą źródeł. Momentami Burchardt opierając się na sentymentalnym kombatanctwie w rodzaju „za moich czasów w wojsku”, snuje daleko idące wnioski wobec teraźniejszości. Znacznie lepszą formą wydawniczą dla tego typu poglądów byłyby pamiętniki czy wspomnienia.
Pomijając treść książki, chciałem zapytać, gdzie podziała się korekta? Kto pozwolił na wypuszczenie takich ortograficznych kwiatków: „[...] a wyrzutnie to wierze wiertnicze poszukiwaczy złóż”(s. 25)?
Temat bardzo ciekawy, wykonanie niestety nie najlepsze.
Jarosław Burchardt, Piotr Świątkowski
Szpieg, który wiedział za mało. Tajemnice kontrwywiadu PRL
Wydawnictwo Poznańskie
Poznań, 2015
296 s.