Norweska literatura kryminalna może się pochwalić nie tylko Jo Nesbø, Anne Holt czy Thomasem Engerem. W czołówce tamtejszych pisarzy zajmujących się literaturą gatunkową plasuje się również Jørn Lier Horst. Polscy czytelnicy mogą poznać jego twórczość dzięki wydawnictwu Smak Słowa. Tak na marginesie, sopocki wydawca ma nosa do niezłych norweskich autorów - opublikował chociażby Śnieg przykryje śnieg Leviego Henriksena.
Smak Słowa wydaje znakomite skądinąd powieści Jørna Liera Horsta od tyłu. Pierwszego mogliśmy przeczytać Jaskiniowca, czyli najnowszą część cyklu o komisarzu Williamie Wistingu. Psy gończe to część poprzednia. A na księgarskich półkach już można znaleźć Poza sezonem, czyli w oryginale tom występujący przed Psami... Brak chronologii polskich wydań przeszkadza jedynie, jeżeli wziąć pod uwagę wątki dotyczące prywatnego życia bohaterów – bo te zachowują ciągłość poprzez wszystkie tomy. Poza tym nie ma problemu, gdyż każdy tytuł porusza inną zagadkę kryminalną, którą można śledzić bez znajomości pozostałych tomów.
Ale do rzeczy – William Wisting to porządny i uczciwy glina, który zostaje zawieszony w pracy i oskarżony o to, że przed siedemnastoma laty sfabrykował dowody, by mieć pewność, że zatrzymana przez jego zespół osoba zostanie skazana za morderstwo. Teraz na światło dzienne wychodzą fakty, które pozwalają przypuszczać, że rzeczywiście ktoś podłożył fałszywy dowód, a cała wina ma spaść na Wistinga. Komisarz przeprowadzi własne śledztwo, by dowiedzieć się, który z jego kolegów popełnił przestępstwo. Jeżeli nie uda mu się odkryć prawdy, sam może trafić za kratki na długie lata.
Na szczęście z pomocą Wistingowi przychodzi jego córka Line. To dziennikarka równie znakomita w swoim fachu jak jej ojciec w policyjnej profesji. Razem będą musieli zewrzeć szeregi i spróbować wygrać walkę z czasem. Bowiem po siedemnastu latach morderca uderza ponownie, a policja sama już nie jest pewna, kogo należy winić za zabójstwa.
Horst to mistrz esencjonalności. Pisze krótko, zwięźle i na temat. Używa oszczędnych zdań, fabułę porządkuje w krótkie rozdziały, forma nie przerasta u niego treści. W tych zabiegach przypomina mi Henninga Mankella. Choć już w kwestii przedstawiania tła społecznego współczesnej Skandynawii nie równa się z twórcą Kurta Wallandera.
Fabuła toczy się dwuwątkowo – na przemian poznajemy przebieg wydarzeń, to z punktu widzenia Wistinga, to ze strony jego córki. William i Line to świetnie skonstruowane przez Horsta postacie, które zasługują na sympatię czytelnika. Żeby nie było jednak zbyt miło, autor sprawnie tka mroczny klimat opowieści.
Norweski pisarz z niezwykłą starannością oddał szczegóły tak policyjnej, jak i dziennikarskiej pracy. Dzięki niemu wiem na przykład, jak zrobić odlew odcisku podeszwy przy użyciu lakieru do włosów. Z pewnością w przekazaniu z takim pietyzmem tych detali pomógł Horstowi fakt, iż przez lata pracował jako szef wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold. Horst wie, o czym pisze. A pisze znakomicie.
Autor stosuje ciekawe rozwiązania fabularne, choć czasami sięga po chwyty dość oklepane (ile to już razy szwarccharakter w złości wygarnął całą prawdę śledczemu, który po kryjomu nagrał jego przemowę?). Niemniej jednak Horst umiejętnie buduje napięcie, kończąc rozdziały tak zwanymi cliffhangerami, i nie pozwala czytelnikowi odłożyć książki, póki ten nie dowie się, jak to się wszystko skończyło.
Polecam, nie tylko na długie, jesienne wieczory.
Jørn Lier Horst
Psy gończe
przeł. Milena Skoczko
Smak Słowa
Sopot, 2015
387 s.