Wyobraźcie sobie niewielką wieś, w której każdy zna każdego, a przed sąsiadami nie można ukryć najmniejszej nawet tajemnicy. Do Lipowa – bo tak nazywa się owa fikcyjna zresztą osada – w przededniu Wigilii (choć mało świąteczna tu atmosfera) po latach odsiadki powraca podpalacz – morderca. A na mieszkańców znów spada seria mrożących krew w żyłach wydarzeń. Wszystko to w trzeciej już części kryminalnego cyklu Katarzyny Puzyńskiej pt. Trzydziesta pierwsza.
Wspomnianym podpalaczem jest Tytus Weiss, syn miejscowej bibliotekarki, a brat śmieciarza, Filipa. W pożarze, który wywołał, zginęły cztery osoby, w tym ojciec głównego bohatera tejże powieści, młodszego aspiranta Daniela Podgórskiego. Całe Lipowo nastawione jest przeciwko Tytusowi, nie mogąc wybaczyć mu dawnych win. Gdy ogień znów płonie, jedynym słusznym podejrzanym wydaje się być recydywista.
Do wsi przyjeżdża także naukowiec, Jerzy Grala, który chce zbadać teren zwany Cichym Laskiem, gdzie w latach sześćdziesiątych kilkadziesiąt osób należących do sekty Świątynia na znak dany przez swojego przywódcę zbiorowo popełniło samobójstwo. Wkrótce na obszarze zajmowanym niegdyś przez sektę zostaje odkryte przerażające znalezisko.
Pracownicy wiejskiej komendy policji mają więc pełne ręce roboty, szczególnie że w okolicy bruździ też para przybyłych nie wiadomo po co Szwedów. Podgórskiemu z pomocą przychodzi zatrudniona w Lipowie tymczasowo jego dawna koleżanka, Emilia. Emilia przyjechała w te strony nie bez powodu – jednak to co w zamierzeniu autorki miało być pewnie tajemnicą, od razu wydaje się czytelnikowi oczywistym.
Kryminalna fabuła jest ułożona misternie i pomijając sprawę Emilii, czeka nas podczas lektury wiele zaskoczeń. Puzyńska świetnie splata ze sobą poszczególne wątki, podsuwając mylne tropy i wodząc czytelnika za nos. Autorka zręcznie czerpie ze schematu zagadki zamkniętego pokoju, gdzie wszyscy są podejrzani, a postać posądzana najmniej okazuje się mordercą. Z wprawą stosuje też tak zwany „cliffhanger” - zabieg fabularny polegający na przerywaniu wątku w najbardziej ekscytującej chwili i zastępowaniu go innym. To wszystko powoduje, że czytelnik siedzi przykuty do książki, dopóki nie dowie się, co było dalej.
Puzyńska świetnie też opisuje polską wieś. Chwilami powieść przypominała mi, w dobrym tego stwierdzenia znaczeniu, serialowe Ranczo. Mamy więc tu nieodzownych pijaczków pod sklepem, którzy są najlepiej zorientowanymi personami w sytuacji wsi. Jest mąż pijak, lejący żonę i swe liczne potomstwo. Jest też aspirująca do czegoś więcej niż zwykła szara egzystencja właścicielka ekofarmy. Poza tym mieszkańców Lipowa łączy sieć powiązań, jak i wspólnie skrywane przez lata tajemnice, które lepiej, by nie ujrzały światła dziennego.
Jest w Trzydziestej pierwszej kilka mało prawdopodobnych zabiegów, nawet przyjmując konwencję, w jakiej umieściła autorka świat swoich bohaterów. No bo czy istnieje taki prokurator, któremu trzeba tłumaczyć, co to takiego jest koktajl Mołotowa? Poza tym policjanci Podgórski i Kamiński, osobiście i emocjonalnie zamieszani w rozwiązywaną przez siebie sprawę, nawet mając nie wiadomo jakie plecy w prokuraturze, od razu od owej sprawy zostaliby odsunięci. Tutaj nie są, popełniają błąd na błędzie, kryją się nawzajem i nikt z góry jakoś na to nie reaguje.
Niezbyt prawdziwie stróże prawa wypadają też w warstwie językowej. Bo albo nie klną wcale i wyrażają się tylko poprawną polszczyzną (Podgórski), albo tylko klną, nie zostawiając sobie miejsca na oddech (Kamiński).
Te drobne potknięcia można przełknąć, jednak jednej rzeczy nie jestem w stanie wybaczyć Katarzynie Puzyńskiej. Dlaczego autorka nie wierzy w inteligencję swojego czytelnika? Dlaczego z uporem maniaka przez całe ponad pięćset stron książki powtarza przy każdej niemal okazji nie tylko pełne imię i nazwisko każdego bohatera, ale i jego stopień służbowy? Sierżant sztabowy Emilia Strzałkowska, młodszy aspirant Daniel Podgórski czy Jaśmina Ciosek-Dworakowska chyba mi się przyśnią. Pisarka powtarza zresztą także po raz setny raz już opisane wydarzenia, mieli je z punktu widzenia każdej postaci, nie dodając do nich jednak nic nowego. Przytacza do tego te same, utarte zwroty, identyczne przymiotniki. Nie pozwala zapomnieć, że policjant Marek Zaręba jest młody, jego córka Zuzia jest maleńka, a Albin to chłopiec w ciele mężczyzny. Te zabiegi tak irytują, że aż nie pozwalają skupić się na naprawdę świetnie skonstruowanej intrydze.
Mimo wszystko chętnie dowiem się, jak potoczą się losy Podgórskiego i spółki opisane w zapowiedzianej już czwartej części serii z Lipowa pt. Z jednym wyjątkiem.
Katarzyna Puzyńska
Trzydziesta pierwsza
Prószyński i S-ka
Warszawa, 2015
556 s.