Wydawnictwo Albatros rozpoczęło nowy rok mocnym uderzeniem. Już od pierwszych dni stycznia na księgarskich półkach można znaleźć Na krawędzi ciemności, powieść szkockiego mistrza kryminału, wciąż w Polsce za mało moim zdaniem docenianego, Iana Rankina. Chronologicznie nie jest to najnowszy tom twórcy niezrównanego Johna Rebusa, bo w oryginale pojawił się jeszcze w 2011 roku. Po Sprawach wewnętrznych, Na krawędzi ciemności jest drugą częścią cyklu z Malcolmem Foxem w roli głównej.
Malcolm Fox, pracownik znienawidzonych przez policyjną brać Skarg, czyli Wydziału Etyki i Standardów Zawodowych, ma za zadanie tropić nieprawidłowości wewnątrz służb mundurowych. Wraz ze swoimi współpracownikami, Tonym Kayem i żółtodziobem, Joe Naysmithem, wyruszają do hrabstwa Fife. Zatrudniony w tamtejszej komendzie Paul Carter został oskarżony o molestowanie kobiet, a jego koledzy z pracy są podejrzani o to, że kryli Cartera. Oczywiście nikt Foxa i spółki nie przyjmuje tam z otwartymi ramionami.
Wkrótce we własnym domu ginie wujek Cartera, były policjant. Jego koledzy po fachu podejrzewają, że było to samobójstwo, jednak ślady prowadzą do Paula właśnie. Fox wychodzi tu poza swoje kompetencje i wgłębia się w sprawę niczym funkcjonariusz wydziału śledczego (czyli „prawdziwy” w powszechnym mniemaniu policjant, w odróżnieniu od pracownika Skarg). Węsząc, trafia na historię z lat 80-tych, kiedy to Szkocją wstrząsały zamachy terrorystyczne organizowane przez ruchy separatystyczne. Zamieszane w te krwawe wydarzenia persony Fox odnajduje teraz na najwyższych stanowiskach w państwie, co z pewnością nie ułatwi mu prowadzenia śledztwa.
Sztandarową postacią, jaka wyszła spod pióra Iana Rankina, jest John Rebus, którego to nieopatrznie autor wysłał w Pożegnalnym bluesie na emeryturę. Czym prędzej przywrócił go jednak do służby. Czy Malcolm Fox, który miał zastąpić Rebusa jako protagonistę, nie zdał egzaminu? Trudno powiedzieć. Fox jako główny bohater powieści sprawdza się w roli budzącej sympatię, współczucie, zainteresowanie czytelników postaci. Wydawać by się jednak mogło, że nie ma w sobie tego „czegoś”, czym Rebus aż kipi. Czym jest ta nieuchwytna cecha? Mieszanką pewnej bezczelności, ciętego humoru, niepokorności, poczucia sprawiedliwości, które tworzą miksturę wybuchową, sprawiającą, że raz zapoznawszy się z Rebusem, pokochamy go na zawsze. Chyba i Ian Ranbkin doszedł do takiego samego przekonania, bo już w dwóch kolejnych powieściach (Stojąc w cudzym grobie i nominowanej w tym roku do Edgar Award Saints of the Shadow Bible) starł ze sobą swoich dwóch protagonistów. W tej nierównej walce, sądząc po wydanej w Polsce Stojąc..., Rebus staje na podium, podczas gdy Fox pozostaje tym irytującym pseudo gliną z wydziału wewnętrznego.
Jednak w przypadku Na krawędzi ciemności sprawa wygląda inaczej – tu Fox nie ma konkurencji w postaci Rebusa, jest więc bohaterem, za którego przygodami podążamy z przyjemnością. Rankin potrafi z właściwą sobie ironią uchwycić charakterystyczne cechy Szkotów – choćby przysłowiowe skąpstwo. Znakomicie też ukazuje palące problemy społeczno-polityczne swojego narodu – bo przecież kwestia uwolnienia się Szkocji spod jarzma brytyjskiego jest wciąż niezwykle ważnym zagadnieniem.
Ale przede wszystkim Rankin pisze ze swadą, z miłością do swoich rodzinnych stron (Rebus tak jak Rankin pochodzi z hrabstwa Fife), sprawiając, że i my zakochujemy się w Szkocji, w Edynburgu, w wykreowanych przez pisarza postaciach i przede wszystkim w znakomitej literaturze, która wychodzi spod pióra szkockiego autora.
Ian Rankin
Na krawędzi ciemności
przeł. Jan Kraśko
Albatros A. Kuryłowicz
Warszawa, 2015
464 s.