Grający na trzy fronty agent „Larsen”, życiowy nieudacznik „Herman”, ideowa i oddana sprawie „Alice”, odwrócony przez Amerykanów koniunkturalista „Bob Walters” i szpiedzy-celebryci „Remus” i „Pay”. Historycy Instytutu Pamięci Narodowej prezentują różnorodne sylwetki dziesięciu szpiegów polskiego wywiadu czasów słusznie minionych.
Władysław Bułhak i Patryk Pleskot mają na swoim koncie liczne opracowania naukowe traktujące o służbach specjalnych Polski Ludowej. Zainteresowanie tematem kontynuują tym razem w formie książki popularnonaukowej. W oparciu o lekturę materiałów archiwalnych wytworzonych przez służby oraz ogólnodostępną literaturę przedmiotu dokonali autorskiego wyboru postaci z kadr polskiego wywiadu.
Jak każde tego rodzaju podsumowanie również i to jest subiektywne. Nie jest to bynajmniej kompendium szpiegostwa okresu Polski Ludowej ani żaden jego top 10. Autorom chodziło raczej o przybliżenie zagadnienia wywiadu nielegalnego. W odróżnieniu do kadrowych oficerów, „nielegałowie” pracowali poza oficjalnymi przedstawicielstwami PRL. W razie wpadki nie mogli liczyć na komfort immunitetu dyplomatycznego.
Publikacja i temat przez nią poruszany wpisują się w aktualne wydarzenia. Sztukę wysyłania w świat niezwykle niebezpiecznych dla wroga „nielegalnych” wprowadzili i rozwinęli do perfekcji Rosjanie. W ostatnich latach obserwujemy ofensywę szpiegowską Moskwy. Nie tak dawne aresztowanie w USA rozległej siatki uśpionych agentów rudowłosej Anny Chapman pokazało, że wojna szpionów trwa w najlepsze. Kulisy pracy wywiadu nielegalnego, czyli crème de la crème wywiadowczego rzemiosła, dobrze oddaje też serial The Americans, opowiadający o losach Rosjan udających zwykłą amerykańską rodzinę w ponurych czasach zimnowojennych.
Jak udowadniają autorzy, z polskim programem nielegalnych bywało różnie. Na początku było krucho z kadrami. Najlepszym przykładem posuchy i desperacji było zwerbowanie niemieckiego szpiega o pseudonimie „Herman”. Historia z czasów rządów towarzysza Bieruta to doskonały materiał na czarną komedię. Żądny sukcesów operacyjnych oficer prowadzący nie mówi po niemiecku. Agent nie zna polskiego. Ale co tam! Perorują w najlepsze w nadbałtyckich barach, posiłkując się zamaszystą gestykulacją, niczym zakładający konto w londyńskim banku Ryszard Ochódzki w komedii Barei. Uzysku z tej operacji nie było żadnego. I choć kreatywny oficer zadbał, by na papierze sprawa „Hermana” wyglądała rozwojowo, był to przykład zupełnej straty czasu, zasobów ludzkich i finansowych.
Na drugiej szali autorzy przywołują prawdziwych asów wywiadu, szpiegów bardzo produktywnych. Halina Szymańska vel „Alice” dostarczała cennych informacji ze Sztabu Generalnego Bundeswehry i ambasady RFN w Warszawie. Agent „Pay”, czyli osławiony Marian Zacharski, wykradał z kolei tajemnice armii amerykańskiej. Trafił na źródło obfite do tego stopnia, że zdobywanych sekretów technologicznych rodzina gospodarka nie była w stanie przyswoić. Za 170 000 dolarów Zacharski kupił informację o projektach rakiet i niewidzialnych dla radarów samolotów, warte setki milionów dolarów.
Niestety w książce omówiono ze swadą i zacięciem tylko dziesięciu szpiegów. Zabrakło miejsca na pozostałe, istotne persony wywiadu, na przykład bohaterów okrytej złą sławą operacji „Żelazo”, czy też watykańskiego szpiega Tomasza Turowskiego. Byłoby szkodą dla czytelników, gdyby autorski tandem nie napisał kolejnego tomu Szpiegów..., może również o oficerach wywiadu pod dyplomatycznym przykryciem.
Język publikacji jest przystępny dla zwykłego czytelnika. Duet zawodowych historyków na co dzień obcujący z materiałami archiwalnymi ludowej bezpieki powstrzymał się od używanej w nich topornej nomenklatury. Bohaterów zaprezentowano w formie fabularyzowanych opowieści. Historie oparto o fakty zaczerpnięte z solidnej bibliografii. Autorzy nie podchodzą do niej bezkrytycznie. Bazując na dotychczasowym doświadczeniu oraz warsztacie naukowym, sprawnie stosują wnioskowanie historyczne i krytycznie analizują źródła, zwłaszcza te wytworzone przez organy bezpieczeństwa.
Skomplikowane zagadnienie przedstawili ciekawie i lekkim piórem. Przy okazji głównego tematu nie abstrahują od ciekawostek rzemiosła szpiegowskiego, sposobów werbunku agentów, tworzenia i przekazywania do centrali tajnych depesz czy kradzieży tożsamości. To cenne uzupełnienie.
Dla spragnionych historii o polskich Jamesach Bondach działających w pszenno-buraczanej atmosferze lat PRL-u, są Szpiedzy... zdecydowanie lekturą godną polecenia.
Władysław Bułhak, Patryk Pleskot
Szpiedzy PRL-u
Znak Horyzont
Kraków, 2014
480 s.