To już niestety ostatni tom serii szetlandzkich kryminałów Ann Cleeves. „Dziki ogień” to godne pożegnanie ze znakomitym ośmiotomowym cyklem. Będę tęsknić za działającym z namysłem Jimmym Perezem, niepewnym siebie Sandym Wilsonem i muszącą wciąż udowadniać, kto tu jest szefem, Willow Reeves. Bardzo też zazdroszczę tym, na których przygoda z tymi klimatycznymi powieściami dopiero czeka. Kilka dobrych kryminałów, ale i po prostu świetnej literatury przed wami.
Wszystko zaczyna się od ogniska rozpalonego przez młodzież na plaży w niewielkim Deltaness. Z pewnej odległości obserwuje je Emma Shearer, młoda kobieta pracująca jako opiekunka dzieci u rodziny Moncrieffów. Niedługo potem Emma zostaje znaleziona martwa. Ktoś ją udusił i powiesił w stodole należącej do rodziny Flemingów, która niedawno przyjechała z południa na wyspy.
Miejsce zdaje się nieprzypadkowe, bo niedawno popełnił w nim samobójstwo – także poprzez powieszenie – dawny właściciel domu, który teraz jest w rękach Flemingów. Już tamto wydarzenie wzbudziło w miejscowej ludności podejrzenia wobec nowoprzybyłych. Ktoś wysyła im nawet anonimowo małe rysunki szubienic...
Zainteresowanie Jimmy'ego Pereza i jego policyjnego zespołu kieruje się więc na Flemingów: Helenę – prężnie działającą projektantkę mody, Daniela – jej męża architekta. Jedynie dzieci: autystyczny Christopher (znakomicie oddana postać!) i jego młodsza siostra Ellie pozostają poza podejrzeniem.
Flemingowie przyjaźnią się z Moncrieffami, pracodawcami Emmy. I oni także zostają prześwietleni przez dochodzeniowców. Belle i Robert zdają się bardziej żałować, że stracili pomoc domową, niż użalać się nad śmiercią dziewczyny. Sami nie za bardzo sobie radzą z czworgiem swoich dzieci. Wprawdzie Martha i Charlie są już nastolatkami, ale pozostaje jeszcze młodsze rodzeństw, którym trzeba się zająć. A lekarz i ekspertka od marketingu nie mają do tego ani głowy, ani ochoty.
Śledztwem znów kieruje Willow Reeves, która specjalnie w tym celu przyjeżdża na Szetlandy. Ma też dla Pereza pewną niespodziankę... Stosunki między śledczymi nie układają się tak dobrze jak dotychczas. Wetknięty pomiędzy nich młody podwładny, Sandy Wilson, nie może zrozumieć, skąd te napięcia. Wątek życia prywatnego bohaterów jest równie ciekawy, jak i sama zagadka kryminalna.
A ta jest jak zwykle ułożona po mistrzowsku. Znów do samego końca nie potrafiłam zgadnąć, kto jest winny, choć autorka podsuwała wiele prawidłowych, ale i mylnych tropów po drodze. Krąg podejrzanych zacieśnia się do członków dwóch wspomnianych rodzin. Choć potencjalni partnerzy Emmy również nie mogą spać spokojnie. Ann Cleeves wybornie zmyla czytelnika, któremu pozostaje się tylko cieszyć z tego, jak został wyprowadzony w pole.
A raczej w szetlandzkie torfowiska... No właśnie, warunki naturalne: przyroda, zwierzęta, roślinność, kapryśna pogoda to elementy będące nieodłączną częścią i stanowiące również o sukcesie tego kryminalnego cyklu. Pisarka oddaje klimat wysp poprzez relacjonowanie doznań zmysłowych, jakie towarzyszą codziennie tamtejszym mieszkańcom. Wystarczy więc zamknąć oczy, a od razu zobaczy się te skaliste tereny, pobłyskujące w tle morze, usłyszy beczenie owiec czy świergot ptaków. Na twarzy poczuje się uderzenie wiatru, a w nozdrzach zapach palonego torfu. Kryminały Ann Cleeves to najlepszy przewodnik, a zarazem folder reklamowy Szetlandów. Nic tylko wsiąść w samolot i udać się na daleką północ (o ile ktoś nie boi się morderców, którzy najwyraźniej upodobali sobie tamten zakątek globu).
„Dziki ogień” to historia o okrucieństwie i przemocy, które mogą być dziedziczne. To opowieść o tym, jaki wpływ na naszą osobowość mają warunki, w jakich się wychowaliśmy. To też obraz życia dwóch niby zaprzyjaźnionych rodzin, jednak w rzeczywistości powiązanych siecią animozji, ulokowanych w małej, zamkniętej i wrogo nastawionej do „obcych” społeczności. Społeczności, w której wszyscy się znają, plotkują, wtykają nos w nieswoje sprawy. Trudno tu ukryć najdrobniejszy sekret, choć każdy zdaje się ich mieć pod dostatkiem. To też opowieść o zawiści, która niszczy.
Ann Cleeves prócz protagonistów przedstawia również galerię świetnie dopracowanych drugoplanowych postaci. Jest czuła wobec swoich bohaterów, nie ocenia ich działań. Stara się zrozumieć motywy postępowania każdego, na czele z mordercą. Tłumaczy nawet niechęć tubylców do przyjezdnych, którzy przybywając z coraz większym natężeniem, zmieniają krajobraz wysp na przykład pod względem architektonicznym, nie liczą się z miejscową tradycją, co może się nie podobać lokalnej ludności. Autorka pokazuje też rozdźwięk pomiędzy być może nudnym, ale bezpiecznym i spokojnym życiem na Szetlandach, a tym toczącym się na wymarzonym przez niejednego południu. Po konfrontacji rzeczywistość może nie okazać się tak różowa jak w przewidywaniach.
Z wszelkich powieści czy nawet całych ich serii zazwyczaj nie zapamiętuje się szczegółów fabuły, punktów zwrotnych albo tego, kto kogo zabił i dlaczego. Pamięta się bohaterów. Świetnie skrojonych protagonistów, którym towarzyszyło się podczas długich godzin lektury. O Jimmym Perezie z pewnością nie zapomnę. To specyficzny śledczy, działający w swoim, często powolnym tempie, lubiący słuchać innych i zawsze skłonny do pomocy, nawet kosztem własnego interesu. W dalszych częściach szetlandzkiego cyklu Jimmy nie jest szczęśliwy. W „Dziki ogniu” powoli wraca do normalności. Jednak czy będzie potrafił porzucić przeszłość i skupić się na przyszłości? To nie jest wcale takie oczywiste...
Znów niestety, tak jak i w przypadku poprzednich tomów, praca tłumacza, redaktora i korektora wywołuje od czasu do czasu zgrzyt zębów. Można jednak na to przymknąć oko, zważywszy na fakt, że ma się w ręku wyśmienitą lekturę. Pojawiają się głosy fanów serii mówiące, że wprawdzie czytelnicy będą tęsknić za cyklem, jednak to dobrze, że „Dziki ogień” jest jego ostatnim tomem, bo przynajmniej zakończy się on, pozostając wciąż na wysokim poziomie. Nie mogę się z tymi opiniami zgodzić i uważam je za głęboko niesprawiedliwe. Po pierwsze, mogę sypać jak z rękawa przykładami ciągnących się latami powieściowych serii, które nie tyle utrzymują poziom, co z każdym kolejnym tomem są lepsze (chociażby Ian Rankin od ponad trzech dekad piszący o Johnie Rebusie). Po drugie zaś, Ann Cleeves przez dziesięciolecia swojej pracy twórczej udowadnia, że po prostu każda jej książka jest świetna.
Dlatego bardzo się cieszę, że Czwarta Strona Kryminału została wyłącznym wydawcą Ann Cleeves na nasz kraj i w przyszłym roku opublikuje po polsku „The Long Call” (2019), początek nowego cyklu „Two Rivers”. A może i doczekamy się dwóch pozostałych serii kryminalnych, które Ann Cleeves wydawała w latach 80. (Palmer-Jones) i 90. (inspektor Ramsay)? Trzymam za to kciuki.
A i jeszcze okładka – jak zwykle znakomita i oddająca klimat powieści. Brawo dla Poli i Daniela Rusiłowiczów.
PS Właśnie się zorientowałam, że ta recenzja ma objętość dwa razy większą niż standardowo. Musicie mi to jednak wybaczyć. Naprawdę nie potrafię się tak łatwo pożegnać z Jimmym Perezem...
Ann Cleeves
„Dziki ogień”
przeł. Sławomir Kędzierski
Czwarta Strona Kryminału
Poznań, 2020
470 s.
Nasze recenzje innych powieści Ann Cleeves: