To piąty tom szetlandzkiej serii kryminałów autorstwa znakomitej Ann Cleeves. Tym razem akcja rozgrywa się na Mainland, największej z wysp archipelagu. W rodzinne strony wraca z Londynu dziennikarz Jerry Markham. Zostaje zamordowany. Jego ciało, porzucone na dryfującej po zatoce łódce, znajduje miejscowa prokurator Rhona Laing. Rusza śledztwo, podczas którego policjanci będę się musieli przebić przez mur milczenia mieszkańców.
Sprawę prowadzi Willow Reeves, która specjalnie w tym celu przyjeżdża z południa na Szetlandy. Czuje się zagubiona w nieznanej sobie okolicy, pośród ludzi, którzy widzą w niej obcą. Sama pochodzi z Hebrydów Zewnętrznych (chciałoby się powiedzieć, że przysłał ją Peter May, bo przecież to właśnie jego kryminalne poletko), więc co nieco wie na temat specyfiki życia na odciętym od świata kawałku lądu. W pracy pomaga jej Sandy, niezbyt rozgarnięty, jednak pełen dobrych chęci stróż prawa, którego czytelnicy znają już z poprzednich części cyklu. Włącza się też Jimmy Perez.
Perez wciąż nie doszedł do siebie po tragedii, jaka spotkała go pod koniec poprzedniego tomu („Błękitu błyskawicy”). Nie jest sobą. Z przyjaznego ludziom, ciekawskiego milczka stał się mrukliwym, często obcesowym gburem, który łatwo wpada w złość. Stopniowo jednak wsiąka w dochodzenie, łapie trop, choć ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Wydaje mu się, że powinien tkwić w marazmie. Że na nic więcej nie zasługuje. Ann Cleeves utkała na naszych oczach znakomitą przemianę bohatera (może nie aż tak drastyczną jak ta, jaką przeszedł encyklopedyczny wręcz przykład takiej metamorfozy, czyli Walter White w serialu „Breaking Bad”, ale z pewnością wartą docenienia).
Cleeves zazwyczaj obiera sobie w każdym tomie jakiś temat przewodni, pozwalając nam eksplorować Szetlandy pod kolejnym kątem. Tym razem pada na odnawialne źródła energii. Autorka przedstawia (ustami swoich bohaterów) zarówno argumenty za, jak i przeciw takim rozwiązaniom. Kryminalna intryga kręci się wokół motywu pozyskiwania energii z pływów wodnych, a czytelnik zastanawia się, czy powodów morderstwa ma szukać tam, czy jednak w skomplikowanych relacjach między postaciami.
Jerry Markham lata temu był uwikłany w związek z miejscową dziewczyną. Gdy jednak sprawy się zagmatwały, Jerry wyjechał. Czy więc te wydarzenia mają coś wspólnego z obecnymi? Czego się boi i co ukrywa znielubiona przez wszystkich Rhona Laing? Pytania się mnożą, śledczy błądzą, a czas ucieka.
Ann Cleeves po raz kolejny prezentuje czytelnikom zamknięty krąg podejrzanych, wśród których jest morderca. Ja znów nie potrafiłam prawidłowo wytypować go aż do samego końca. Zaskakujące zakończenie gwarantowane.
„Martwa woda” skąpana jest w mrocznym klimacie szarganej wiatrami i chłostanej ulewami wyspy. A mimo to czytelnik, sięgając po następny tom szetlandzkiej serii, czuje się, jakby wracał do domu. W tak dobrze sobie znane i lubiane rejony.
Od strony korektorsko-redakcyjnej „Martwa woda” jest opracowana z większą starannością niż poprzednia część, choć wciąż można natrafić na kilka kwiatków, które korektor powinien wyłapać.
Do końca serii przygód Jimmy'ego Pereza zostały jeszcze trzy tomy. Mam nadzieję, że Czwarta Strona Kryminału (której należą się ukłony w pas za to, że wznowiła cykl i przetłumaczyła dla polskich czytelników dalsze części), uraczy nas nimi w najbliższym czasie.
Ann Cleeves
„Martwa woda”
przeł. Sławomir Kędzierski
Poznań, 2019
Czwarta Strona Kryminału
463 s.
Recenzję „Czerwieni kości” Ann Cleeves znajdziecie TU.