Po ogromnym sukcesie w naszym kraju „Pacjentki” Alexa Michaelidesa, a wcześniej „Zaginionej dziewczyny” Gillian Flynn na rynku pojawia się coraz więcej thrillerów psychologicznych. Tym tropem poszła też norweska autorka Helene Flood. Jej „Psychoterapeutka” już od dzisiaj jest dostępna w księgarniach dzięki Wydawnictwu Agora.
Sara Lathus jest po trzydziestce, ma męża, który zajmuje się budowlanką. Mają też dom, który Sigurd Torp odziedziczył po dziadku i go remontuje. Sara jest tytułową psychoterapeutką. Zajmuje się trudną młodzieżą, pomaga młodym ludziom w trudnych chwilach dorastania. Jednak – w sumie zgodnie z przysłowiem o chodzącym bez butów szewcu – Sara kiepsko radzi sobie z własnym stanem ducha.
Sigurd ciężko pracuje, postanawia więc zrobić sobie wolny weekend i wybrać się z przyjaciółmi do domku letniskowego na małą balangę. Wsiada w samochód, rusza w drogę, a potem dzwoni do Sary, by dać jej znać, że już jest na miejscu. Jednak po południu do Sary dzwonią też koledzy Sigurda i twierdzą, że mężczyzna nie dotarł do domku. Nie odbiera również telefonu.
Sara zawiadamia policję. Rusza śledztwo. Trudno jednak ustalić fakty. Grupa mężczyzn upiera się, że Sigurda tego dnia nie widziała. A Sara ma przecież dowód, że mąż dojechał na miejsce spotkania. Z chwili na chwilę zaczyna sobie jednak uświadamiać, że coś jest na rzeczy. Wspomina w retrospektywnych wątkach początki małżeństwa. I zastanawia się, czy mąż był z nią szczery.
Narasta też w niej strach. Nie może być już niczego pewna. Wydaje jej się, że ktoś śledzi każdy jej krok. Ktoś bez jej wiedzy wchodzi do jej domu. Przestawia przedmioty. Próbuje wywołać u niej paranoję. Sara jest bliska załamania. Traci poczucie bezpieczeństwa.
Zakończenie być może nie każdego zszokuje, jednak „Psychoterapeutkę” i tak czyta się jednym tchem. Najlepiej samemu leżąc na leżaku w bezpiecznych okolicznościach przyrody. Narracja jest pierwszoosobowa, co dodaje opowieści dramatyzmu. Zaczynając lekturę, nie należy się zrażać samym początkiem, w którym autorka drobiazgowo opisuje codzienne życie swoich bohaterów. Bo zaraz potem Sigurd znika i zaczyna się zabawa.
Gdybym spotkał główną bohaterkę w prawdziwym życiu, raczej byśmy się nie polubili. To kobieta, która wszystko i wszystkich analizuje pod każdym kątem (w końcu jest psychoterapeutką!). Przydługie opisy jej przemyśleń mogą irytować czytelnika.
Schemat, na którym oparta jest powieść, spotkaliśmy już nie raz w literaturze gatunku. To jednak nie jest zarzut, bo kryminały, thrillery czy powieści sensacyjne funkcjonują w odniesieniu do dawno już wypróbowanych formatów. Ważne, co autor wnosi do swojej książki od siebie. Helene Flood daje nam wiedzę fachową. Wie, o czym pisze, ponieważ sama z zawodu jest psycholożką.
„Psychoterapeutka” to też w pewnym stopniu obraz współczesnego społeczeństwa norweskiego, tamtejszej klasy średniej, ale też wpływu prawdziwych wydarzeń na historię kraju, oraz na życie każdego obywatela. W książce znajdziemy na przykład odniesienia do strzelaniny na wyspie Utøya czy nawet do drugiej wojny światowej i zimnowojennej rywalizacji mocarstw (jeden z bohaterów ma obsesję, że do Norwegii wkroczą Sowieci).
Koniec końców książka Helene Flood to po prostu opowieść o samotności, która nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.
Jeśli szukacie lektury, która urozmaici wam nudne wakacyjne przedpołudnie i sprawi, że na chwilę zapomnicie o otaczającym was świecie, koniecznie sięgnijcie po „Psychoterapeutkę”.
Helene Flood
„Psychoterapeutka”
przeł. Ewa M. Bilińska
Wydawnictwo Agora
Warszawa, 2020
358 s.