Fani Flawii de Luce doczekali się piątego tomu jej przygód. A sympatyków tej dwunastolatki, która ze względu na swe detektywistyczne zdolności mogłaby być wnuczką Panny Marple, jest coraz więcej. Bo kto raz zawita do Bishop's Lacey, ten nie będzie się chciał stąd już ruszyć ani na krok.
Zbliża się Wielkanoc, a tu w kościele w Bishop's Lacey ginie organista. Flawia rusza z prywatnym śledztwem, jednocześnie nie mogąc doczekać się ekshumacji świętego Tankreda, którego szczątki spoczywają w miejscowej krypcie. Dlaczego ktoś próbuje udaremnić ten proces? I co zostało ukryte w grobowcu świętego? Flawia nie spocznie, póki nie wściubi nosa w nieswoje sprawy i nie rozwiąże wszystkich możliwych zagadek kryminalnych, jakie czają się na horyzoncie.
Flawia de Luce jako żywo przypomina mi inną dziewczęcą bohaterkę kryminalną – Emmę Graham, postać stworzoną przez Marthę Grimes. Obie, Flawia i Emma, mogą się poszczycić niespożytą wyobraźnią, która ratuje je przed osamotnieniem. Bo choć Flawię spotyka cała masa szalonych przygód, wszędzie jej pełno i ani chwili nie potrafi usiedzieć na miejscu, to tak naprawdę jest przeraźliwie samotna. Ojciec i dwie siostry są wobec niej w najlepszym razie chłodni, a jej jedynymi przyjaciółmi są ogrodnik – Dogger i Gladys, czyli...rower, z którym dziewczynka rozmawia i traktuje go jak towarzysza swoich eskapad.
Klimat powieści tworzy już samo umiejscowienie akcji. Są lata 50. XX wieku. Bishop's Lacey to mała, angielska wioska, gdzie każdy zna każdego, a pod niejedną strzechą kryją się mroczne tajemnice. Rodzina de Luce'ów mieszka w wielkiej i starej posiadłości Buckshaw, która powoli popada w ruinę. Flawia – detektyw amator - śmiga na rowerze po wiosce i wypytuje wszystkich od proboszcza począwszy, na inspektorze policji kończąc, bezbłędnie rozwikłując kryminalne szarady. Porównania do Agathy Christie same pchają się przed szereg.
Podobno, gdy Alan Bradley zaczynał pisać serię powieści o Flawii, sądził, że będą to książki skierowane do dorosłego czytelnika. Tymczasem okazało się, że chętnie sięgają po nie wszyscy, bez względu na wiek. Mają one swego rodzaju ponadczasowy urok, który działa niezależnie od metryki. Bradley przemyca w swoich powieściach wiele naukowych ciekawostek – Flawia jest w końcu genialną chemiczką, która najchętniej w swoim wielkim laboratorium sporządza wszelkiej maści trucizny – które są nowością także dla takich abnegatów przedmiotów ścisłych jak ja.
Polecam cały cykl przygód powsinogi Flawii, szczególnie na zimowe wieczory. Zatrute ciasteczko, Badyl na katowski wór, Ucho od śledzia w śmietanie, Tych cieni oczy znieść nie mogą i najnowszy tom - Gdzie się cis nad grobem schyla - rozgrzeją Was lepiej niż kubek gorącego kakao. A do tego rozbawią, wzruszą i zaintrygują. Czytajcie Czytelnicy mali i duzi.
Alan Bradley
Gdzie się cis nad grobem schyla
przeł. Magdalena Moltzan-Małkowska
Vesper
Czerwonak, 2014
323 s.