Najpierw ustalmy kwestie formalne. Otóż „Południca” to chronologicznie pierwszy tom przygód młodego śledczego z Czeskich Budziejowic, Tomáša Volfa, i jego koleżanki po fachu Evy Černej. Choć został wydany jako drugi (po „Przedawnieniu”), zarówno w Polsce, jak i w Czechach. Teraz, skoro już mamy ten wstęp za sobą, mogę wyjaśnić, dlaczego, moim zdaniem, „Południca” to świetny kryminał.
Tomáš Volf i Eva Černa to para policjantów dopiero u progu kariery zawodowej. Zostają przydzieleni do sprawy, która szybko okazuje się zbyt dużego jak dla nich kalibru i zaczyna ich przerastać. Na Osiedlu Wschód zostaje znalezione ciało dziewczyny. Prędko okazuje się, że to ofiara morderstwa. Choć na ogromnym osiedlu mieszkają tysiące ludzi, zdaje się, że nikt nie zauważył niczego podejrzanego.
Tomáš i Eva nie za bardzo wiedzą, co robić. Przesłuchania potencjalnych świadków nie przynoszą żadnych efektów. A wkrótce zabójca uderza ponownie. Dochodzenie wymyka im się z rąk, a do tego do akcji wkraczają śledczy z Pragi, którzy pomiatają miejscowymi funkcjonariuszami. Ci jednak nie zamierzają tak łatwo oddawać pola walki. Zaczynają działać na własną rękę...
Takie morderstwa to pożywka dla rozszalałych mediów. Dziennikarze chrzczą zabójcę ksywą Południca – dlatego, że ten uderza w środku dnia, tak jak słowiański demon. Równolegle do głównego wątku toczy się ten dotyczący Marty – pewnej niepełnosprawnej umysłowo kobiety. Marta siedzi zamknięta w swoim mieszkaniu, zaciąga szczelnie zasłony, nikomu nie otwiera, a sama boi się wychodzić na dwór. Poznajemy jej przejmującą historię i z każdą stroną zastanawiamy się, jak ta opowieść może się łączyć z kwestią grasującego po osiedlu mordercy... Rozwiązanie zagadki nie jest oczywiste, choć doświadczony czytelnik kryminałów wpadnie na nie nieco wcześniej niż policyjni śledczy.
Jiří Březina kapitalnie zbudował duszną – nie tylko ze względu na upalną pogodę – atmosferę powieści. Od razu wsiąkamy w klimat postkomunistycznego blokowiska z wielkiej płyty (tak dobrze też i u nas w Polsce znany). Autor pokazuje, że mieszkańcy osiedla – choć jest ich mnóstwo i rezydują w zasadzie jeden na drugim – tak naprawdę są samotni w tłumie. Anonimowi i niezainteresowani losem sąsiadów (no, może z wyjątkiem wścibskich plotkar, które zawsze się znajdą pod każdą szerokością geograficzną).
Między Tomášem a Evą rozkwita ciekawa relacja. Ulepieni są z zupełnie innej gliny, muszą jednak współpracować (co nie zawsze im się udaje). Powoli budują przyjaźń, która przetrwa chwilę próby. Březina pokazuje też, jak zhierarchizowana jest struktura policji, a każdy funkcjonariusz stanowi jedynie trybik w maszynie i musi odłożyć na bok osobiste ambicje.
Tak Volf, jak i Černa to silne, charakterystyczne postacie. On – długowłosy fan metalu, wysoki, chudy, niedogolony, w podartych dżinsach i z niechęcią do stałych związków. Potrzebuje czasu na przemyślenie każdego ruchu, postępuje w sposób wyważony. Ona – drobna blondynka, która potrafi powalić na glebę najgroźniejszych bandziorów. Najpierw działa, potem dopiero się zastanawia, czy było warto.
Czeski pisarz nie buduje zwykłej zagadki kryminalnej, przy której czytelnik zastanawia się jedynie, kto zabił. Březina idzie tropem Skandynawów i próbuje dociekać, dlaczego ktoś zszedł na złą drogę. Szuka motywów działania i stara się zrozumieć swoich bohaterów. I co doceniam - Jiří Březina szanuje czas czytelnika. Okazuje się, że na zaledwie dwustu pięćdziesięciu stronach można zawrzeć ciekawą opowieść kryminalną ze wszystkimi niezbędnymi jej elementami.
Czekam zatem na tom trzeci, który – mam nadzieję – niedługo pojawi się w serii Czeskie Krymi Wydawnictwa Afera.
Jiří Březina
„Południca”
przeł. Agata Wróbel
Wydawnictwo Afera
Wrocław, 2021
252 s.
Naszą recenzję „Przedawnienia” znajdziesz TU.