„Wiwisekcja zbrodni” to powieściowy debiut Andrzeja Janikowskiego, człowieka wielu talentów: dziennikarza, inżyniera elektroniki, inwestora giełdowego, szachisty, miłośnika historii. Ślady tych zainteresowań autora widać zresztą w jego powieści. Dostajemy do rąk historię seryjnego mordercy zabijającego na ulicach Wrocławia. Przybija on swoje ofiary do krzyża, nabija na pal - zbrodnie więc od razu wyglądają na dzieło religijnego fanatyka. W pościg za sprawcą rusza podkomisarz Roman Sadowski.
Andrzej Janikowski tworzy gęstą, mroczną atmosferę powieści od pierwszych jej stron. Oto policjanci zdejmują zwłoki przytwierdzone do skrzyżowanych desek. Rolę Golgoty pełni porośnięta chaszczami wyspa w jednym z wrocławskich parków. Śledczym nasuwa się skojarzenie z drogą krzyżową, którą sprawca zafundował ofierze, nim ta skonała na krzyżu.
Roman Sadowski z wydziału do walki z terrorem kryminalnym kieruje śledztwem. Sekunduje mu starszy sierżant Jerzy Madrygałkiewicz. Nowy partner, przydzielony Sadowskiemu po tym, gdy poprzedni zginął w wypadku samochodowym, dzięki poczuciu humoru i błyskotliwości pomaga podkomisarzowi w walce z ogarniającym go zgorzknieniem. Sadowski jest bowiem wypalony psychicznie, notorycznie zmęczony, niewyspany. Sfrustrowany, bo, choć już po czterdziestce, nie założył rodziny, a praca śledczego to jego cały świat.
Tymczasem sprawca nie próżnuje. Szybko pojawiają się kolejne ofiary. Na terenie ogródków działkowych do wbitego w ziemię drewnianego pala przybito mężczyznę. Gdy pojawia się trzeci trup, policjanci są już pewni, że mają do czynienia z seryjnym mordercą.
Autor wplata w fabułę dużo ciekawostek z warsztatu pracy policji i technik operacyjnych. Jego bohater nie udaje alfy i omegi, nie gardzi więc wsparciem profilera i sporządzanymi przez niego portretami psychologicznymi sprawcy. Jednak najbardziej lubi zdobywać informacje od swoich tajnych źródeł. Powtarza, że o klasie śledczego świadczą jego informatorzy, z którymi policjant musi żyć w komitywie.
„Wiwisekcja zbrodni” sięga po symbolikę religijną (ukrzyżowane zwłoki, biblijne imiona, wspomniane wydarzenia z początków chrześcijaństwa). Jednym z bohaterów jest też członek sekty satanistycznej. W tekście natrafiamy również na odwołania do innego hobby autora: gry w szachy. Kolejne odsłony pościgu podkomisarza Sadowskiego za mordercą są okraszone nomenklaturą charakterystyczną dla tej gry.
Janikowski używa udziwnionych, osobliwych nazwisk dla swoich bohaterów: Lutomir Półchłopek, Rau, Tyber, Tisler czy wspomniany Madrygałkiewicz. Co jeszcze może drażnić, to sposób wprowadzania szczegółowej wiedzy do tekstu. Autor robi to poprzez rozbudowane dialogi głównego bohatera z ekspertami dziedzinowymi: patologiem, księdzem czy informatorem Tislerem. Natłok informacji podany w ten sposób wygląda chwilami sztucznie.
O wiele dosadniej autor przekazuje czytelnikowi treści, gdy zagrzęga nieśmiertelną zasadę „show, don't tell”, czyli zamiast mówić, odmalowuje obraz. Sceny nabijania ofiar na pal, krzyżowania zwłok czy wizyty sprawcy w Muzeum Auschwitz w celu wyszukania inspiracji do kolejnych zbrodni robią piorunujące wrażenie.
Debiut Andrzeja Janikowskiego to przekonywająca, wywołująca prawdziwe emocje historia pogoni charakternego gliniarza za zwyrodniałym mordercą. Z pewnością jest to lektura dla czytelników o mocnych nerwach.
Andrzej Janikowski
„Wiwisekcja zbrodni”
Wydawnictwo LIRA
Warszawa, 2020
576 s.