To szósty tom (z dziesięciu opublikowanych już w oryginale) przygód Davida Rakera, specjalisty od poszukiwania osób zaginionych. Cykl autorstwa Tima Weavera to jedna z moich ulubionych kryminalnych serii. I tym razem pisarz nie zawodzi. Dostajemy solidną sensacyjną rozrywkę, od której – jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało – nie można się oderwać.
„To, co zostaje” nawiązuje do wydarzeń z wcześniejszych części serii. Na orbicie Rakera znów pojawia się jego znajomy, wyrzucony z pracy policjant, Colm Healy. Eksgliniarz nie może pogodzić się z tym, że nigdy nie udało mu się wyjaśnić sprawy potrójnego morderstwa: matki i jej dwóch córek. Efektem niepowodzenia tamtego śledztwa był koniec kariery Healy'ego. Teraz Colm prosi Rakera o pomoc we wznowieniu poszukiwań sprawcy brutalnego zabójstwa.
Rzecz szybko się komplikuje. Raker nie tylko będzie musiał przeprowadzić drobiazgowe dochodzenie, ale i samemu mieć się na baczności zarówno przed wciąż pozostającym na wolności mordercą, jak i depczącą mu po piętach policją.
Tim Weaver buduje mroczną, hipnotyzującą wręcz atmosferę powieści. Jest mistrzem zastawiania na czytelnika pułapek w postaci niespodziewanych zwrotów akcji. Jego książka to też niezły spacer po współczesnym Londynie, w którym odkrywamy zaułki dalekie od popularnych atrakcji turystycznych, jednak równie pasjonujące. Wyobraźcie sobie wybudowane w wiktoriańskim duchu molo na Tamizie, dziwaczny salon z zabytkowymi automatami do gry, gabinet krzywych luster i... czającego się w pobliżu mordercę.
Do pewnego momentu miałam wrażenie, że fabuła „Tego, co zostaje” jest mocno wydumana, jednak nagle wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsca i zagadka została logicznie, satysfakcjonująco i z zaskoczeniem dla czytelnika wyjaśniona (choć bohaterowie nie ustrzegają się pewnej pompatyczności w finałowych scenach).
Mocnym punktem powieści Weavera jest nieustępliwy protagonista, do którego czytelnik od razu czuje sympatię i chce, by wszystko poszło po jego myśli. Do tego krótkie rozdziały, dynamiczny styl, no i znakomita okładka.
Przydałoby się, by gdzieniegdzie na tekst rzucił okiem jeszcze raz redaktor, bo rozumiem, że jeśli Raker „stał samotnie przy oknie i gapił się na green”, znaczy, że patrzył na zieleń (s. 172), a „jesienna szarość jesieni”, była po prostu bardzo jesienna (s. 171).
To, co zostaje po literackiej działalności Tima Weavera, to kolejny świetny thriller, po lekturze którego najchętniej sięgnęłoby się od razu po następny tom. Czekam zatem na kolejne części. A gdyby tak jeszcze udało się zaprosić Autora na spotkanie z polskimi czytelnikami, ci ostatni (w tym ja) z pewnością by się nie obrazili.
Tim Weaver
„To, co zostaje”
przeł. Lech Z. Żołędziowski
Wydawnictwo Albatros
Warszawa, 2019
558 s.
Recenzja „Bardzo złego miejsca” Tima Weavera.
Recenzja „Zniknęli na zawsze” Tima Weavera.