„Myślę, że rodzina jest bardzo dumna z moich osiągnięć. Jednak jeśli tylko zaczynam mówić o czymś, co ma związek z pisaniem, po pięciu minutach moje córki stwierdzają: „Dobrze, mamo, wystarczy już o tobie”. To taki ich żarcik, ale dzięki niemu sprowadzają mnie na ziemię”!
Kawiarenka Kryminalna: Alice i Leo, główni bohaterowie pani najnowszej powieści pod tytułem „Terapeutka”, zamieszkują na zamkniętym osiedlu Circle w sercu Londynu. Alice przeprowadza się tam ze swojej wiejskiej rezydencji w Harlestone, gdzie wiodła o wiele spokojniejsze życie. Który z tych dwóch stylów życia: w ciągłym biegu – wielkomiejski czy wolniejszy – na uboczu, jest pani bliższy?
B.A. Paris.: Lubię spokojne życie. Ale kocham też Londyn. Mieszkam na wsi, jednak mogę w godzinę dojechać pociągiem do Londynu. Wyciągam więc to, co najlepsze z obu tych opcji!
KK: Jest pani znakomitą obserwatorką życia codziennego, zwłaszcza relacji międzyludzkich. Alice, dopiero gdy zamieszkuje z Leo, zwraca uwagę na pewne zachowania mężczyzny, które mocno ją irytują – na przykład fakt, że Leo pije sok prosto z kartonu, zamiast nalać go sobie do szklanki. A jakie drobnostki panią irytują na co dzień w innych ludziach?
B.A.P.: Fakt, że nie sprzątają po sobie. Zostawiają okruchy na stole, zamiast je zetrzeć. Stawiają puste filiżanki na blacie, zamiast włożyć je do zmywarki. Butelki po szamponie tkwią pod prysznicem, zamiast znaleźć się w koszu… Mogę kontynuować!
KK: Dla odstresowania porozmawiajmy o imprezie... Na parapetówce, którą zorganizowała Alice, pojawia się przysmak w postaci czipsów truflowych, które – według Leo – smakują jak... trup. A gdyby pani miała zrobić przyjęcie powitalne w swoim nowym domu, jakie dania by pani podała?
B.A.P.: Na pewno nie chipsy truflowe! Uwielbiam ser, więc obowiązkowo ogromna deska serów, do tego różnorodne sałatki, półmiski z oliwkami. I pieczywo.
KK: Alice jest tłumaczką z języka włoskiego, może więc pracować z domu. Jej sąsiadka z kolei prowadzi bloga i też nie musi chodzić codziennie do biura. W ostatnim czasie większość z nas przestawiła się na taki tryb pracy, do jakiego pisarka w sumie powinna być przyzwyczajona. Czy jednak mimo wszystko lockdown i obostrzenia pandemiczne dały się pani jakoś szczególnie we znaki?
B.A.P.: To prawda, że dla pisarzy sytuacja niewiele się zmieniła. W tym sensie, że większość z nas i tak tworzy w domu. Ale fakt bycia zamkniętą w czterech ścianach mocno mi dokuczył. W normalnych czasach w ciągu dnia robię sobie przerwę od pisania wyskakując na zakupy lub odwiedzając rodzinę czy przyjaciół. Ponieważ nie mogłam nigdzie wyjść, znacznie trudniej było mi się skupić na pracy.
KK: W takim razie jak wyglądał pani research do książki? Czy sama brała pani udział w sesjach terapeutycznych, żeby podpatrzeć, na czym rzecz polega?
B.A.P.: Sama nigdy nie brałam udziału w żadnych sesjach terapeutycznych, ale moja przyjaciółka jest terapeutką i bardzo mi pomogła w researchu..
KK: Osiedle Circle – mimo że jest położone w sercu Londynu – tworzy swoistą enklawę dostępną tylko dla jej mieszkańców, a dla samej intrygi kryminalnej – atmosferę rodem z powieści Agathy Christie, gdzie zazwyczaj pojawiał się zamknięty krąg podejrzanych, spośród których detektyw musi wytypować winnego. Czy jest pani fanką klasycznej powieści detektywistycznej? Jakie powieści stanowią dla pani inspirację?
B.A.P.: W wieku dwunastu lat zaczytywałam się w powieściach Agathy Christie. Jej książki zainspirowały mnie do zostania pisarką. Ale dzisiaj to nie po powieści detektywistyczne zazwyczaj sięgam. Najbardziej lubię pięknie napisane dramaty, które opowiadają historię kilku pokoleń.
KK: Sąsiadki Alice dla odstresowania oglądają „Kiedy Harry poznał Sally”. A jakie pani ma sposoby na relaks?
B.A.P.: Uwielbiam spacery. Podczas lockdownu jedna z moich córek zapoznała mnie też z tajnikami jogi, więc pod koniec całego dnia spędzonego na pisaniu często odpoczywam właśnie podczas sesji jogi. Uważam również, że gotowanie jest bardzo relaksujące. Czasem więc przez chwilę pouwijam się w kuchni albo obejrzę coś w telewizji. W trakcie pandemii uzależniłam się od oglądania seriali. To świetny pretekst, żeby siedzieć i nic nie robić!
KK: Podczas lektury „Terapeutki” czuć narastającą atmosferę grozy, także dzięki drobnym tropom, które podrzuca pani dla czytelnika. Jak budowała pani strukturę tego thrillera? Czy podchodzi pani systematycznie do pracy, tworzy szczegółowy plan, czy zostawia sobie miejsce na pisarskie flow?
B.A.P.: Nie przygotowuję szczegółowego planu, zanim zacznę pisać. Znam początek i koniec mojej historii, ale mam tylko niejasne pojęcie o tym, co pomiędzy. Wolę się przekonać, dokąd zaprowadzą mnie bohaterowie. To tak, jakbyś wyruszyła w podróż z grupą ludzi, których nie znasz zbyt dobrze na początku, ale pod koniec nie chcesz się z nimi rozstawać.
KK: Tim i Maria, sąsiedzi Alice, poznali się, wynosząc śmieci w akademiku, Eve i Will na kółku teatralnym. A w jakich okolicznościach pani poznała swojego męża? Jak rodzina odnosi się do pani pisarskiego fachu?
B.A.P.: Mojego męża poznałam w Paryżu. Przyjechał na staż do banku, w którym pracowałam. Od pierwszego wejrzenia wiedzieliśmy, że zostaniemy małżeństwem. I rzeczywiście poprosił mnie o rękę na naszej pierwszej randce.
Myślę, że rodzina jest bardzo dumna z moich osiągnięć. Jednak jeśli tylko zaczynam mówić o czymś, co ma związek z pisaniem, po pięciu minutach moje córki stwierdzają: „Dobrze, mamo, wystarczy już o tobie”. To taki ich żarcik, ale dzięki niemu sprowadzają mnie na ziemię!
KK: Napisała pani pięć książek, ma pani pięć córek. To świetny wynik. Czy trudno jest pogodzić życie rodzinne z zawodowym?
B.A.P.: Kiedy zaczęłam pisać, miałam jeszcze trójkę dzieci, pracowałam też jako nauczycielka, więc ciężko było tym wszystkim żonglować. Ale teraz córki już nie mieszkają z nami, jest mi więc dużo łatwiej. Mogę pisać ile chcę i kiedy chcę.
KK: Pani książki zostały już wydane w ponad czterdziestu krajach. Osiągnęła pani międzynarodowy sukces. Co w tym całym szaleństwie najbardziej panią cieszy?
B.A.P.: To, że każdego dnia mogę robić to, co kocham. Jestem szczęściarą.
KK: Teraz po premierze „Terapeutki” przyszedł czas na jakiś mały urlop, czy szykuje już pani coś nowego dla swoich czytelników?
B.A.P.: Napisałam już następną książkę, która ukaże się w 2022 roku. Czekam więc na etap redakcji, a w międzyczasie nadrabiam zaległości w czytaniu. Zastanawiam się też nad kolejną powieścią. Zostanie opublikowana dopiero w 2023 roku, ale w mojej głowie już kiełkuje ziarenko pomysłu.
Wywiad przeprowadziła Marta Matyszczak.
Zdjęcie: ©Philippe Matsas.
B.A. Paris (właśc. Bernadette MacDougall, ur. 1958 r.) – brytyjska powieściopisarka pochodzenia francusko-irlandzkiego. W 2016 roku zadebiutowała powieścią „Za zamkniętymi drzwiami”, która w ciągu trzech miesięcy sprzedała się w nakładzie pół miliona egzemplarzy. Dotychczas nakładem Wydawnictwa Albatros ukazały się następujące powieści B.A. Paris: „Za zamkniętymi drzwiami” (2017), „Na skraju załamania” (2018), „Pozwól mi wrócić” (2019), „Dylemat” (2020), „Dublerka” (2020 - której była współautorką), „Terapeutka” (2021).