Międzynarodowy Festiwal Kryminału odbył się już po raz trzynasty. W tym roku wydarzenie zbiegło się z faktem, iż Wrocław został Europejską Stolicą Kultury. Poza tym, w związku z 400. rocznicą śmierci Williama Szekspira, obchodzimy także Rok Szekspirowski. Wszystkie te kwestie nałożyły się na znakomity program imprezy.
Monika Całkiewicz
Do Wrocławia wybraliśmy się na weekend, akurat wtedy, gdy festiwalowe szaleństwa osiągnęły apogeum. W piątek zdążyliśmy akurat do Mediateki na wykład profesor Moniki Całkiewicz, byłej prokurator, radcy prawnego, który odbył się pod hasłem: „Zbrodnia prawie doskonała. O tym, jak przestępcy próbują zmylić tropy i czy im się to udaje”. Spotkanie było niezwykle ciekawe, a wywód oparty na z życia wziętych przykładach.
Okazuje się, że nie tak łatwo przy współczesnej technologii popełnić zbrodnię doskonałą. Morderca prawie zawsze zostawia po sobie jakieś ślady. Monika Całkiewicz przytoczyła przykład zabójstwa, które miało wszelkie szanse ujść sprawcy płazem, ponieważ ubrał się on w nowo zakupione ubrania (dzięki czemu nie zostawił żadnych śladów zapachowych), a na to nałożył policyjny kombinezon ochronny. Tym sposobem nie zostawił na miejscu zbrodni nawet fragmentu włosa czy odcisku palca. Zgubiło go jednak ego. Po jakimś czasie na imprezie po kilku głębszych morderca niby to w żartach wygadał się ze swych dokonań kolegom. Większość się uśmiała, biorąc sprawę za dowcip. Jeden z mężczyzn poszedł jednak na policję. Zabójca trafił za kratki.
Peter Robinson
Gościem następnego spotkania był Peter Robinson, brytyjski autor serii kryminałów o inspektorze Alanie Banksie. A poprowadził je Piotr Kofta. Robinson żartował na temat powodów, dla których zaczął pisać.
Miałem straszne sny. Postanowiłem podzielić się nimi z innymi. I jeszcze na tym zarobić.
Pisarz zdradził czytelnikom, że w młodości chciał być gwiazdą rocka, ale nie miał talentu muzycznego.
Odkryłem, że jak będę grał głośno, to nie będę brzmiał aż tak źle – przyznał.
Potem Robinson chciał zostać poetą, jak twierdzi, by podrywać dziewczyny.
Byłem nieśmiały. A do poety ludzie sami podchodzili, by pogadać. Ja nie musiałem robić pierwszego kroku – mówił.
Autor stwierdził też, że inspektorowi Banksowi przydarza się coś złego zawsze wtedy, gdy bohater mu się znudzi. Robinson pakuje go więc w tarapaty, przez co postać znów jest interesująca. Co do przyszłości Banksa czytelnicy nie muszą mieć obaw. Pisarz nie zamierza zabić swojego protagonisty.
Po prostu awansuję go na szefa policji. Nie będzie wtedy musiał nic robić. To będzie koniec moich książek – wyjaśnił.
Robinson, choć mieszka w Kanadzie, akcję swoich książek osadził w Yorkshire.
Sceneria jest dla mnie bardzo ważna – przyznał. - Napisałem jedną powieść o Toronto, ale nikt jej nie chciał wydać – żartował.
Pierre Lemaitre
Wieczorem przy Rynku 25 odbyło się z kolei spotkanie z francuskim mistrzem kryminału, Pierrem Lemaitrem, które poprowadził Paweł Goźliński. Choć burza pokrzyżowała nieco plany autorowi, który utknął na lotnisku, to jednak potem wszystko poszło już zgodnie z planem.
Lemaitre z błyskiem w oku od samego początku zaznaczył, że w wywiadach bezwstydnie kłamie i mówi dziennikarzom to, co chcą usłyszeć.
Autor na zarzuty o okrucieństwo, jakie opisuje w swoich książkach, tłumaczył, iż w ten sposób przeciwstawia się przemocy. A we współczesnych społeczeństwach funkcjonuje zazwyczaj tak zwana przemoc ukryta, np. w małżeństwie.
We Francji co roku około 200 kobiet umiera w wyniku przemocy domowej. Ale o tym się nie mówi, bo media są kierowane przez mężczyzn – wyjaśniał.
Lemaitre mówił, iż jedna z definicji szczęścia według Jonathana Swifta głosi, że szczęście to bycie ustawicznie, dobrze oszukiwanym. I właśnie w tym wymiarze Lemaitre w swoich książkach stara się czytelnikom to szczęście pokazać.
Francuz przyznał też, że zanim został pisarzem, był zakochanym czytelnikiem. Swój hołd literaturze złożył w powieści Koronkowa robota.
Lemaitre żartował, że przyśniło mu się, iż kazano mu oddać Nagrodę Goncourtów, którą został uhonorowany za powieść Do zobaczenia w zaświatach, ponieważ nikt nie mógł uwierzyć, że tak znamienity laur przypadł autorowi kryminałów.
Jestem drugim pisarzem gatunkowym, który otrzymał tę nagrodę! - mówił.
Autor przyznał też, że Do zobaczenia w zaświatach początkowo miało być kryminałem, jednak Lemaitre uświadomił sobie, że historia ta nie ma kodu genetycznego powieści kryminalnej, gdyż jej jądro stanowi aspekt społeczny, a nie prowadzone przez policję śledztwo.
Lemaitre wprowadził też, w kwestii zgodności przedstawianych w powieści faktów z rzeczywistością, rozróżnienie na dokładność i prawdę.
Dokładność opisywanego świata w odniesieniu do rzeczywistości mnie nie interesuje – deklarował. - Na przykład, gdy potrzebuję dla mojego bohatera pistoletu, szukam go sobie w internecie i biorę ten, który po prostu fajnie wygląda. A czy kaliber się zgadza, czy nie, mam to w nosie.
Według Pierre'a Lemaitre'a czytelnik z początku jest niedowiarkiem. Jednak w miarę, jak wchodzi w przedstawianą w powieści historię, traci swój krytycyzm. Interesuje go tylko to, jak dalej potoczy się historia.
Z kolei pojęcie prawdy według Lemaitre'a to rzecz bardziej subiektywna.
Każdy nosi swoją własną prawdę. Ocenia historię poprzez własny filtr – wyjaśniał. - Interesuje mnie właśnie taka prawda psychologiczna czy historyczna.
Tess Gerritsen
W sobotę było już spokojniej. Wszyscy szykowali się na wieczorną galę, na której miała zostać wręczona Nagroda Wielkiego Kalibru. Jednak po południu do Kina Nowe Horyzonty przybyły tłumy, by spotkać się z bestsellerową amerykańską autorką thrillerów, Tess Gerritsen. Z pisarką rozmawiała Marta Guzowska.
Już na samym początku mogliśmy dowiedzieć się wielu przydatnych rzeczy. Jak zabić człowieka? Udusić go poduszką. A jak jest duży, to wcześniej podać mu środki nasenne, alkohol i nałożyć na twarz plastikową torbę – twierdziła ze znawstwem Gerritsen, z zawodu lekarka.
Jak pozbyć się ciała?
Świnie zjedzą wszystko – odparła. - Oprócz metalu. A jak mieszkasz w mieście i nie masz świń pod ręką, to niestety pozostaje kwas.
Na pytanie, dlaczego akcję serii powieści o Jane Rizzoli i Maurze Isles osadziła w Bostonie, choć sama mieszka w stanie Maine, Gerritsen przyznała, że ponieważ Maine jest takie bezpieczne, potrzebowała miasta, w którym jest duży wskaźnik zabójstw.
Podobno mieliśmy trzech seryjnych zabójców w Maine – przyznała. - Ale według policji wszyscy pochodzili z Bostonu.
Autorka wspominała też, jak kiedyś wraz z mężem przez cały dzień jeździli po Bostonie, by znaleźć idealne miejsce, w którym można by porzucić ciało (oczywiście w książce).
Po spotkaniu szturm czytelników okrążył Tess, rozdającą autografy.
A potem była już gala, na której Jakub Szamałek odebrał Nagrodę Wielkiego Kalibru za powieść Czytanie z kości, Nagroda Czytelników trafiła do Remigiusza Mroza za Kasację, nagrodę specjalną Janiny Paradowskiej odebrał Mariusz Czubaj, a Honorową Nagrodę Wielkiego Kalibru otrzymali Tess Gerritsen, Pierre Lemaitre i Peter Robinson.
Reszta niech pozostanie milczeniem.