Alek Rogoziński, ochrzczony mianem księcia komedii kryminalnej, wydał powieść w nowym wydawnictwie, z nowymi bohaterami. Jednak groteskowy klimat, znany nam już z serii przygód pisarki romansów Joanny (Ukochany z piekła rodem i Morderstwo na Korfu ), pozostał w Jak cię zabić kochanie? niezmieniony.
Kasia mogłaby dostać ogromny spadek po zmarłej parę lat temu krewnej z Ameryki. Jednak może to nastąpić tylko pod warunkiem (zapisanym przez bogobojną krewną w testamencie), iż Kasia urodzi dziecko. W przeciwnym wypadku pieniądze przejdą w posiadanie kościoła. Na potomka się jednak nie zanosi, a na majątek dybie cała zgraja chętnych.
Jest jeszcze jedna szansa na przejęcie spuścizny (ewentualność także zawarta w testamencie). Mąż Kasi musiałby umrzeć. A ponieważ Kasia ma już dość zdradzającego ją i olewającego małżonka, postanawia wysłać go czym prędzej na tamten świat. Metody ku temu obiera amatorskie, więc i prędko wpada w poważne tarapaty. Trup ściele się gęsto. Jednak nie zawsze ten, co powinien.
Plany Kasi nie są wcale takie oryginalne. Także jej mąż Darek chciałby zakosztować w bogactwie. Czyha więc na życie żony. Do tego do Warszawy wprost zza oceanu przylatuje dość egzotyczna szajka przestępcza, która również będzie chciała zrealizować mordercze plany, by położyć łapę na pieniądzach. Każdy tu poluje na każdego, wszyscy są w jakiś sposób ze sobą powiązani, i co jeden potencjalny zabójca, to bardziej nieudolny.
Jak cię zabić kochanie? to komedia pomyłek, która jako żywo przypomina mi teatralną farsę. Niektóre fragmenty doprowadziły mnie do niepohamowanych ataków wesołości. Dużo się tu dzieje, tempo powieści nie zwalnia, brnąc w coraz to większe fabularne pomieszanie z poplątaniem, aż ku klarownemu rozwiązaniu intrygi.
Alek Rogoziński jak zwykle przemyca w swojej książce nieco obserwacji społecznych, podanych oczywiście z przymrużeniem oka. Tym razem dostało się więc durnym programom telewizyjnym, pustym celebrytom i w największym chyba stopniu (pewnie i najbardziej zasłużenie) polskiej służbie zdrowia.
Styl Rogoziński ma kwiecisty, potoczysty, widać, że autor czuje tak zwane „pisarskie flow”. Jedyny zarzut, jaki mogę tu postawić, to fakt, iż większość postaci mówi niemal w ten sam sposób. Wszyscy są zabawni, wygadani, rzucają malowniczymi porównaniami jak z rękawa. Drobne zróżnicowanie językowe by nie zaszkodziło.
Tak jak i we wcześniejszych powieściach Rogozińskiego, także w Jak cię zabić...? główne skrzypce gra kobiecy tandem – przyjaciółki, które ramię w ramię próbują sobie poradzić z morderczym zamieszaniem. Nie brakuje i w tym przypadku wątku romansowego, bo i też powieści Rogozińskiego są taką mieszanką kryminalno-romantyczno-komediową. To po prostu idealna lektura na hamak/lato/plażę.
Alek Rogoziński
Jak cię zabić, kochanie?
Wydawnictwo Filia. Mroczna strona
Poznań, 2016
331 s.