Po sukcesie biografii Ojciec Tadeusz Rydzyk. Imperator dziennikarz Gazety Wyborczej, Piotr Głuchowski, postanowił napisać kolejną książkę o ojcu dyrektorze - tym razem fabułę. To już jego trzecia powieść, w której powraca znany z wcześniejszych części (Umarli tańczą i Lód nad głową) protagonista, dziennikarz na życiowym zakręcie – Robert Pruski. W sukurs przychodzi mu grzesząca urodą i talentem kochanka, Maja Szalawska.
Wydawca pozycjonuje Trzeci zamach jako kryminał, choć jest to raczej – bardzo udany zresztą - dreszczowiec polityczno-obyczajowy. Rzecz tyczy się kontrowersyjnego magnata medialnego, który jest jednocześnie zakonnikiem, sprawującym rząd dusz nad omamionymi wyznawcami. Ów ojczulek kolejno zakładane przez siebie firmy etykietuje eufemistycznie „dziełami Bożymi”. Hmm, jego twarz brzmi znajomo?
Powieść została okraszona krótkim prologiem, zwiastującym nieoczekiwane zakończenie. Dynamizmu akcji przydaje odnajdywany w nagłówkach kolejnych rozdziałów zabieg odliczania czasu do finału. Już począwszy od pierwszego z nich czytelnik może się zatem zorientować, że zostało: 29 dni do tragedii w Białołęce i tak kolejno, aż do dnia rozwiązania. Jak w dobrej kinowej produkcji. Przydałby się jakiś spis treści, ale jego brak nie przeszkadza tak bardzo w lekturze.
Głuchowski, wychowany w Toruniu, postanawia jednak wyeksmitować ojca dyrektora do wspomnianej, podwarszawskiej Białołęki. No i dla niepoznaki, nazywa go księdzem Franciszkiem Kosmą Drozdem. Irytuje karkołomna próba uczynienia z niego Ślązaka. Zdaniem autora Drozd Ślązakiem jest, bo urodził się w...Sosnowcu (sic!) i od czasu do czasu z jego ust padają oklepane: fatry, bajtle i łosprawianie. Ani takie gwarowe wtręty, ani tym bardziej Sosnowiec Ślązaka z nikogo nie uczyni, a tylko wyjawi nieznajomość realiów.
Poza tym zgrzytem powieść czyta się przyjemnie i sprawnie. Wielowątkową fabułę Głuchowski bardzo zwinnie związał. Mamy chwytliwe evergreeny w postaci funkcjonariuszy dawnych służb specjalnych, Holokaustu i katów ludności żydowskiej, którzy wciąż skutecznie lawirują przed Temidą. Jest też satyra na współczesną rzeczywistość społeczno-ekonomiczną, w której autor celnie punktuje bolączki trawiące sferę mediów, ich letniość, pogoń za tanim, acz wyrazistym newsem oraz brutalną niesymetryczność relacji finansowych twórców z wydawnictwami.
Głuchowski opisuje swoich bohaterów jak i rzeczywistość, w której ich osadził szczegółowo i niezwykle obrazowo. Sporo wyjawia z przeszłości wykreowanych postaci, ich codziennych nawyków, dręczących nałogów, sytuacji rodzinnej i majątkowej. Autor nie żałuje też detali przy przedstawianiu tła wydarzeń, lokacji i gadżetów technicznych, których zresztą na kartach tej powieści pełno. To wszystko pozwala wczuć się czytelnikowi w klimat opowiadanej historii, roznieca wyobraźnię i w pełni przenosi nas do świata przedstawionego.
Mimo że – jak sam autor zastrzega – prawie wszystko w tej powieści jest wymyślone, to jednak sprytnie połączona garść faktów z fantazją Głuchowskiego zbija z pantałyku i czytelnik co rusz zastanawia się, czy to jeszcze zmyślony Drozd czy już raczej faktyczny Imperator.
Piotr Głuchowski
Trzeci zamach
Agora
Warszawa, 2014
480 s.