Powiedzmy sobie to na wstępie – seria kryminałów autorstwa Roberta Galbraitha (czyli J.K. Rowling) o przygodach pary detektywów: Cormorana Strike'a i Robin Ellacott to moim zdaniem najlepszy cykl literatury gatunku, jaki możemy obecnie znaleźć na księgarskich półkach. I jego siódmy tom tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Zazdroszczę tym, na których jeszcze czeka ta czytelnicza przygoda!
Do agencji detektywistycznej Cormorana Strike'a i Robin Ellacott zgłasza się sir Colin Edensor. Jego syn Will wstąpił do Powszechnego Kościoła Humanitarnego i rodzina od dawna nie ma z nim kontaktu. Detektywi mają za zadanie dowiedzieć się, co się dzieje z chłopakiem i najlepiej wydostać go z macek sekty.
Bo też z pozoru szerzący dobro kościół przy bliższym oglądzie okazuje się być śmiertelnie niebezpieczną sektą znęcającą się nad swoimi członkami na najwymyślniejsze sposoby. To Robin poznaje je na własnej skórze, ponieważ wstępuje pod przykrywką do PKH.
W tym czasie Cormoran prowadzi śledztwo na zewnątrz, z trudem odnajduje świadków (mało kto się kwapi do tego, by się przyznać do swojej naiwności i opowiedzieć o pobycie za murami sekty położonej na tak zwanej Farmie Chapmana w hrabstwie Norfolk), wyciąga z nich informacje i głowi się nad zagadką, która przy okazji wchodzi na tapet.
Bo oto Powszechny Kościół Humanitarny opiera swoją działalność na czczeniu Prorokini Zabranej przez Morze – dziewczynki, rzekomej córki przywódcy sekty, która pewnego dnia pojechała z opiekunką nad morze i się w nim utopiła. Ciała jednak nigdy nie znaleziono. Czy zatem cała sprawa była mistyfikacją i Daiyu wciąż gdzieś żyje? Co tak naprawdę wydarzyło się na plaży w Cromer? Tego również chcą się dowiedzieć detektywi, bo jeżeli obalą mit prorokini, obrócą też w gruzy PKH.
A to – jak przekonuje się Robin – jest więcej niż wskazane. To, co dzieje się na farmie, jest tak przerażające, że nie mogłam spokojnie czytać „Wartkiej śmierci”. Tak bałam się o bohaterkę, że – przyznaję bez wstydu – znalazłam w sieci stronę, na której wylistowano wszystkie wydarzenia z książki z podziałem na rozdziały. Dopiero, kiedy się dowiedziałam, jak sprawy się potoczą, mogłam spokojniej wrócić do lektury...
To chyba najbardziej emocjonujący tom serii. W tak wielkim zagrożeniu Robin się jeszcze dotąd nie znalazła. Robert Galbraith doskonale pokazuje mechanizmy działania tego typu sekt – stosowanej przez nie indoktrynacji, która działa w jakimś stopniu nawet na osoby, które z założenia nie wierzą w rewelacje przedstawiane przez kościół. Wymienię tylko kilka metod stosowanych przez członków PKH wobec tych ustawionych niżej w hierarchii: głodzenie, niepozwalanie na wystarczająco długi sen, wielogodzinne wtłaczanie prawd objawionych podczas monotonnych wykładów, zmuszanie do seksu, a także do ciężkiej, fizycznej pracy. To tylko początek. Przygotujcie się na więcej. Dużo więcej. Jedno jest pewne – Robin jeszcze nigdy dotąd nie musiała poświęcić tak wiele, by wykonać zlecenie.
Jedną z przyczyn, dla których miliony czytelników pokochały powieści Roberta Galbraitha, jest relacja osobista pomiędzy Cormoranem a Robin. Rozwija się ona w tempie iście ślimaczym już od pierwszego tomu. I wszyscy się zastanawiamy, czy wreszcie ci niczym stworzeni dla siebie bohaterowie będą razem, czy też nie. W każdym tomie Rowling robi malutkie kroczki ku temu celowi. Choć czy możemy liczyć na happy end, to wie tylko sama autorka.
Co w tej kwestii pojawia się w „Wartkiej śmierci”? Tym razem Cormoran i Robin są od siebie siłą rzeczy odseparowani, działają każdy na własną rękę, komunikując się jedynie z pomocą listów pozostawianych w kryjówce. I też przez to fizyczne oddalenie rozumieją, jak są od siebie zależni, jak jednemu drugiego brakuje. Robin już od miesięcy jest w szczęśliwym (jednak czy na pewno?) związku z Ryanem Murphym – poznanym w poprzednim tomie policjantem. A tymczasem w Strike'u zachodzą spore zmiany. Także pod wpływem pewnych dramatycznych i naprawdę zaskakujących wydarzeń Cormoran wreszcie – z braku bardziej stosownego słowa – dojrzewa. Uświadamia sobie, czego chce od życia. I... więcej już nie napiszę, żeby wam nie psuć zabawy, ale powiem tylko tyle – zakończenie to niezła bomba. I cliffhanger do tego, więc tym bardziej nie mogę się już doczekać kontynuacji.
Samo rozwiązanie zagadki dotyczącej Daiyu jest równie szokujące. Mamy tu do czynienia z intrygą skrojoną po mistrzowsku. Agatha Christie nie powstydziłaby się tych rozwiązań. Dopiero też po lekturze czytelnik zaczyna sobie uświadamiać, dlaczego pewne elementy, tropy pojawiały się wcześniej w książce. Przykład – dlaczego Emily (jedna z członkiń kościoła) odmawia jedzenia warzyw?
Mamy tu też cały szereg drugoplanowych postaci – ważnych i świetnie skrojonych. Koniecznie na wymienienie zasługuje Pat – sekretarka agencji – niezwykle charakterna postać, która zyskała już sobie rzesze fanów wśród czytelników. Do moich ulubieńców należy też Barkley – podwykonawca w agencji o wyjątkowo niewyparzonym języku. Pewną rolę odgrywa w tej części także Prudence – siostra Strike'a, z którą niedawno po raz pierwszy nawiązał kontakt. Dowiadujemy się też co nieco o przeszłości Lucy – siostrze Cormorana ze strony matki, przez co staje się ona bardziej zrozumiałą postacią, już nie tak irytującą jak dotychczas.
Robert Galbraith stworzył cały alternatywny świat, wstępując do którego, człowiek czuje się jakby odwiedzał starych, dobrych przyjaciół. Wszystko tu jest przemyślane do najdrobniejszego detalu. Postacie, charakterologicznie i psychologicznie wiarygodne, skrojone są tak, że z powodzeniem możemy wejść w ich buty, współczuć im i kibicować (albo życzyć im jak najgorzej – takie przypadki też się zdarzają). Londyn (i w tym tomie również hrabstwo Norfolk) przedstawione są obrazowo, z oddaniem tamtejszej atmosfery, a do tego z wykorzystaniem prawdziwych knajp, hoteli, wszelkiej maści budynków – można więc śmiało się udać na wycieczkę tropem Strike'a i Robin (sama kiedyś piłam piwo w ulubionym pubie Strike'a The Flying Horse na Oxford Street w Londynie).
Poruszające, mroczne sprawy kryminalne, bohaterowie z krwi i kości, z którymi się sympatyzuje, skomplikowane relacje między postaciami, klimatyczne miejsca akcji, odwołania do współczesności („Wartka śmierć” osadzona jest w 2016 roku, zatem w książce pojawiają się odniesienia do głosowania nad brexitem – choć akurat nie poznajemy zdania Strike'a na ten temat), poczucie humoru, żywe dialogi, znakomicie budowane napięcie, buzujące emocje – mogłabym tak jeszcze długo wymieniać przyczyny, dla których tak „Wartka śmierć”, jak i cała seria kryminałów Roberta Galbraitha jest tym, co w literaturze gatunku najlepsze.
Zamiast tego powiem jedno – czytajcie „Wartką śmierć” (a także ”Wołanie kukułki”, „Jedwabnika”, „Żniwa zła”, „Zabójczą biel”, „Niespokojną krew”, „Serce jak smoła”), a nie pożałujecie.
Robert Galbraith
„Wartka śmierć”
przeł. Anna Gralak
Wydawnictwo Dolnośląskie
Wrocław, 2023
959 s.