To trzecia i zarazem ostatnia już odsłona przygód duńskiego ekskomandosa Nielsa Oxena. Protagonista, uznany za zmarłego w poprzednim tomie (pt.„Mroczni ludzie”), wraca do gry. Musi wyrównać rachunki z prześladującą go organizacją Danehof. Członkowie tej tajnej loży trzymającej w kraju władzę nie próżnują. Zwierają szeregi do finałowej potyczki. W zwieńczeniu swojej serii Jens Henrik Jensen serwuje czytelnikom fabularny rollercoaster.
W końcówce „Mrocznych ludzi” w trakcie szalonej rejterady Oxen zostaje ostrzelany, a łódź, którą płynął, zatopiona. Zwłok nie udaje się odnaleźć, jednak w oczach opinii publicznej renegat nie żyje. Adwokaci rozdysponowali już jego spadek. Po weteranie ostały się tylko medale, a wśród nich najwyższe, unikatowe odznaczenia państwowe. Dostał je za męstwo wykazane podczas misji wojskowych, między innymi na Bałkanach i w Afganistanie.
Tymczasem Niels wychodzi z opresji cało. Ląduje na szwedzkim wybrzeżu, liże rany i zastanawia się, co dalej począć ze swoim życiem. Jensen sięga po sprawdzony uprzednio schemat z wykorzystaniem motywu fałszywej tożsamości. Oxen vel Adrian Dragos korzysta więc z gościnności swojego anioła stróża Tessy, czyli Theresy Lovgren. Komandos jest w nie najlepszej kondycji. Usypia swoją czujność. Kobietę dziwi, że przyjęty pod jej dach obywatel Rumunii na co dzień okrutnie kaleczący angielszczyznę podczas nocnych koszmarów (wciąż nie uporał się z traumami przeszłości, które nazywa Siódemką) pięknie peroruje językami Hamleta i Andersena.
Oxen nie ma już polisy ubezpieczeniowej w postaci materiałów kompromitujących adwersarzy z Danehofu. Za to ma dosyć ukrywania się. Rzuca więc wszystko na szalę. Chce dopaść swoich wrogów, zniszczyć ich i odzyskać dawny spokój. W pierwszym kroku udaje się z wizytą do Anglii, gdzie szuka najemników odpowiedzialnych za egzekucję swojego poprzedniego pomocnika, staruszka zwanego Rybakiem.
O tym, jak mściwi potrafią być członkowie Danehofu, boleśnie przekonuje się przyjaciółka Oxena, Margrethe Franck. Wyrzucona z pracy w Policyjnej Służbie Wywiadowczej, nie może znaleźć godziwej posady. Para się sprzątaniem, ale gdy tylko zaczepi się gdzieś na dłużej, z miejsca przytrafiają jej się kłopoty i znów ląduje na bruku. Mimo wszystko humor jej dopisuje i śmieje się w duchu, że w wieku 39 lat przyszło jej debiutować w roli kasjerki w markecie Netto. Wespół z Axelem Mossmanem, którego roznosi energia na przymusowej emeryturze, wspomagają Nielsa w konfrontacji z dawnymi wrogami.
Powieść jest obszerna, ale podzielona na krótkie rozdziały, co dynamizuje lekturę. Fabuła w atrakcyjny sposób eksploatuje bardzo modne w kryminale teorie spiskowe. Jensen sprawnie sięga po fakty z historii państwa duńskiego i kreuje omnipotentnego i niebezpiecznego antagonistę. Otóż Danehof uzurpuje sobie władzę na mocy uświęconej tradycji i dzięki szczególnym cechom swoich członków. Szlachetnie urodzeni, bogaci i szalenie wpływowi czują się predestynowani do zakulisowego kierowania losami kraju, w kontrze do oficjalnego establishmentu. Przypominają wydział zamiejscowy flemingowskiej organizacji Widmo, którą ciągle zwalcza James Bond.
W moim odczuciu za często i zbyt obszernie autor przypomina wydarzenia z początkowych dwóch tomów. Z drugiej strony, dzięki temu zabiegowi po „Zamrożone płomienie” mogą bez obaw sięgnąć czytelnicy nieobeznani z perypetiami Oxena. Napięcie rośnie z kartki na kartkę, aż do toczącej się na jeszcze wyższych obrotach kulminacji. Spragnieni odpowiedzi na kluczowe pytanie o elementarną sprawiedliwość dla Oxena będą musieli poczekać na jej uzyskanie do samego końca.
Jens Henrik Jensen
„Zamrożone płomienie”
przeł. Edyta Stępkowska
Editio Black
Gliwice, 2019
562 s.