“Kręgi” to druga, po „Skazie”, odsłona kryminalnej serii Zbigniewa Zborowskiego z Bartoszem Koneckim w roli protagonisty. Ekspolicjant w stolicy wchodzi w paradę tak gangsterom, jak i byłym kolegom po fachu. Doświadczenie zdobyte na służbie wykorzystuje teraz jako prywatny detektyw, imając się drobnych fuch.
Jedna z nich jest jednak nieco większa. Konecki dostaje zlecenie od Zachara, byłego gliny zblatowanego z pewnym wpływowym biznesmenem. Detektyw ma śledzić prezenterkę telewizyjną, Amelię Stokrocką. To dla Koneckiego zastrzyk gotówki, szczególnie pożądany po tym, gdy opuścił szeregi policji i przędzie dość cienko. Z pozoru błaha sprawa komplikuje się, gdy w stolicy znalezione zostają zwłoki nastolatki z odrąbanymi dłońmi. Tymczasem Konecki odkrywa, że Stokrocka zbiera materiały dotyczące podobnego zabójstwa sprzed dwóch dekad.
I tak wątek współczesny przeplata się z tym z początku lat dziewięćdziesiątych osadzonym w okolicach Jarocina. Sporo miejsca autor poświęca też prywatnemu życiu Koneckiego. A to, po tragicznych wydarzeniach z pierwszego tomu cyklu, nie jest usłane różami.
W miarę postępów równolegle prowadzonych śledztw: Stokrockiej i depczącego jej po piętach Koneckiego, pojawia się coraz więcej punktów łączących oba morderstwa. Zborowski rozbudował solidnie intrygę, naszpikował ją twistami fabularnymi, autor ani na chwilę nie daje też odpocząć swojemu protagoniście. Pod względem zawirowań i zwrotów akcji nasuwa się tu porównanie do twórczości Jo Nesbø.
“Kręgi” to również wiarygodnie odtworzone realia pierwszych lat po obaleniu komuny w Polsce. Autor zapełnił karty powieści bogatymi opisami szalonych lat dziewięćdziesiątych. Przeczytamy więc o handlu na Stadionie Dziesięciolecia pirackimi kasetami i kompaktami czy podrabianą odzieżą sportową, o polonezach caro mknących ulicami, o powszechnej ekscytacji z powodu tego, że po raz pierwszy premierem RP została kobieta. I o policji, która, mimo zmian ustrojowych, nie wyzbyła się starych nawyków i, niczym ubecja, brutalnie przesłuchiwała podejrzanych, z przytrzaskiwaniem jąder szufladą biurka włącznie.
Akcja książki jest naturalnie wpisana w topografię stolicy. Bohater Zborowskiego wrósł w miasto, porusza się po nim zupełnie swobodnie, tak swoim zdezelowanym volkswagenem golfem, jak i komunikacją zbiorową. Na “Kręgi” złożył się bardzo solidny research z zakresu nazw ulic, numerów linii tramwajowych i autobusowych, tras ich przejazdu - tak obecnie, jak i w latach 90.
Niektóre posunięcia policjantów (a raczej ich brak) nie odzwierciedlają, moim zdaniem, tego, jak zadziałaliby stróże prawa w rzeczywistości. Bez zdradzania zbyt wielu szczegółów powiem, że dziwi fakt, jak śledczy mogli przegapić proweniencję pewnych bohaterów, których powiązania rodzinne i towarzyskie powinny stawiać ich w kręgu zainteresowania. Tutaj wyjaśnienia wyskakują dość niespodziewanie dopiero pod koniec.
Książka dopracowana jest pod względem językowym. Dialogi śledczych, ich cięte słownictwo i policyjny żargon brzmią przekonywająco.
Życie nie znosi próżni, kryminalna mapa Polski również. Stołeczny śledczy Bartosz Konecki doskonale wstrzela się w lukę powstałą po nadkomisarzu Adamie Nowaku, którego Tomasz Konatkowski wysłał w „Pięciu czaszkach” na emeryturę.
Zbigniew Zborowski
“Kręgi”
Znak Litera Nova
Kraków, 2018
478 s.