Tomasz Konatkowski poddaje nadkomisarza Adama Nowaka ciężkim próbom. W piątym tomie cyklu przygód warszawskiego policjanta autor konfrontuje go z przeciwnikiem obcinającym swoim ofiarom głowy. Zrobi się naprawdę ciekawie, gdy do towarzystwa dołączy nieprzebierająca w środkach mafia założona przez byłych esbeków, równie bezwzględni uczestnicy dzikiej reprywatyzacji, kolekcjonerzy dzieł sztuki i służby. Rozpisany na ponad pięciuset stronach przebieg tej rywalizacji obserwuje się z zapartym tchem.
Konatkowski jest najbardziej warszawskim z polskich autorów literatury gatunku. Najdokładniej wnika w strukturę miasta i przedstawia je czytelnikowi w sposób niezwykle interesujący. Tym razem historia zaczyna się od tego, że na Powązkach biegacz odkrywa wrak spalonego samochodu, a w nim pięć trupów pozbawionych głów. Sprawa trafia do nadkomisarza Adama Nowaka. Po dwóch dekadach pracy w firmie gliniarz powoli szykuje się do odejścia na zasłużoną emeryturę. Przypadek zdekapitowanych zwłok traktuje niczym swoistą wisienkę na torcie swojego bogatego dossier.
Zbrodnia wyglądająca na pierwszy rzut oka na efekt porachunków gangsterskich napsuje Nowakowi sporo krwi. Już pierwsze czynności i hipotezy śledcze wywołają efekt kija włożonego w mrowisko. Zaniepokoi się branża ochroniarska opanowana przez byłych milicjantów i ludzi służb specjalnych. Ślady poprowadzą do szemranego środowiska żyjącego z reprywatyzacji warszawskich nieruchomości i do sławetnych czyścicieli kamienic. Z głównym wątkiem splotą się losy ekscentrycznych kolekcjonerów dzieł sztuki, a także wyznawców buddyzmu. Jak na rasowy kryminał przystało pełno tu zaskakujących wolt i w zasadzie w pewnym momencie wszyscy stają się podejrzani.
W fabule pojawia się sporo analogii do obecnej sytuacji politycznej w kraju. Konatkowski często nawiązuje do szeregu decyzji podjętych przez rządzących, a sygnowanych szumnym terminem “dobrej zmiany”. Opisane w “Pięciu czaszkach” zastraszanie lokatorów mieszkań komunalnych to oczywiste odniesienie do gorącego medialnie tematu dzikiej reprywatyzacji w stolicy. Przewija się też sprawa zagadkowej śmierci walczącej z nieuczciwymi kamienicznikami Jolanty Brzeskiej.
Z kart powieści przebijają skrupulatne opisy topografii miasta. Czytelnik bez problemu umiejscowi akcję w konkretnych lokacjach stolicy, zwłaszcza podczas opisów spektakularnych pościgów – autor dokładnie podał położenie ulic, skrzyżowań, osiedli, czy przystanków komunikacji miejskiej. Miłośnicy serii znajdą tu smaczki w postaci nawiązań do bohaterów i spraw pojawiających się w poprzednich tomach.
„Pięć czaszek” to też powrót do dobrze nam znanego i, mimo niełatwego charakteru – a może właśnie dzięki niemu – lubianego bohatera. Możecie liczyć i tym razem na ludowe powiedzenia Nowaka, które nadkomisarz namiętnie cytuje za swoją babką.
Finałowy (podobno) tom przygód komisarza zadowoli fanów serii. Okrutna zbrodnia, niełatwe rozwiązanie zagadki, ciekawe, oparte na faktach wątki poboczne i wiarygodnie nakreśleni bohaterowie, posługujący się nader często soczystym językiem – to przepis na powieściowy sukces. Historia startuje z górnego C, a autor utrzymuje dynamikę akcji do samego końca.
Niby jest to pożegnanie z nadkomisarzem Adamem Nowakiem. Niby, bo już w posłowiu Konatkowski zaznacza: “Jeszcze skurczybyka nie zabiłem, więc...”. Oby więc autor nie pozwolił długo czekać na nową odsłonę losów swojego bohatera.
Tomasz Konatkowski
Pięć czaszek
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa, 2017
512 s.
Recenzja "Bazyliszka" Tomasza Konatkowskiego.