“Zimny strach” to drugi – po „Dziewczynie bez skóry” - tom kryminalnej serii autorstwa duńskiego pisarza, Madsa Pedera Nordbo. Wraz z dziennikarzem Matthew Cavem wracamy na zimną i odludną Grenlandię. Protagonista bada tam losy zmarłego prawie ćwierć wieku temu ojca. W sukurs przychodzi mu Tupaarnaq, która chce dokonać srogiej zemsty na oprawcach swojej rodziny. W tle opowieści pojawia się motyw tajnych eksperymentów w amerykańskiej bazie wojskowej. A na domiar złego po okolicy pośród śnieżnych zawiei grasuje morderca.
Akcja dzieje się w 2014 roku, równolegle prowadzony jest też wątek retrospektywny sprzed dwudziestu czterech lat. Obie historie łączy owiany tajemnicą wojskowy eksperyment. W grenlandzkiej bazie Amerykanie próbują chemicznie uodparniać żołnierzy na działanie niskich temperatur. I jak to z takimi testami bywa, sprawy wymykają się spod kontroli.
Wszystko zaczyna się od zagadkowego listu, który ląduje na biurku lokalnego dziennikarza. Matthew, bo o nim mowa, rozpoznaje charakter pisma swojego ojca. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Tom popełnił samobójstwo niemal ćwierć wieku temu. Dodatkowo siostra protagonisty, Arnaq, zostaje uprowadzona, a jej znajomi zamordowani. Matthew wkracza więc do akcji, a pomaga mu jego charyzmatyczna przyjaciółka, żądna vendetty Tupaarnaq.
Nordbo sugestywnie oddaje aurę wyspy. Z kart jego powieści wyłaniają się odizolowane od reszty świata osady z zahartowanymi tubylcami, którym podstawowe rzeczy, takie jak: prowiant, opał, paliwo do generatorów prądu czy lekarstwa, dostarczane są drogą powietrzną. O ile pogoda na to pozwoli. Miejscowi notorycznie borykają się z brakiem łączności telefonicznej, a kiepski zasięg sieci komórkowych potęguje wrażenie bycia zdanym na samego siebie. W tych niesprzyjających okolicznościach pojawia się morderca likwidujący kolejne ofiary.
Na jego drodze staje wspomniana Tupaarnaq. Pod tym dziwacznie dla nas brzmiącym imieniem kryje się wyspiarska odpowiedź na Lisbeth Salander. Grenlandka ma równie traumatyczną przeszłość. I tak samo jak Lisbeth, zamiast się poddać, wbrew przeciwnościom, walczy. Postać skreślona przez Nordbo to charakterna kobieta, taka, która to najpierw przestrzeli kolano, a dopiero później będzie zadawać pytania. Tandem: Matthew i Tupaarnaq, niczym w sprawdzonym schemacie dobrego i złego gliniarza, to świetnie uzupełniający się główni bohaterowie.
Nordbo podejmuje ważne dla opisywanych rejonów tematy. W powieści słychać echa sporu polityków o władzę w Grenlandii i zmianę statusu wyspy. Część mieszkańców należącego do Danii terytorium chciałaby wybicia się na niepodległość. Z drugiej strony, z chwilą podjęcia takiej deklaracji skończyłyby się subwencje rządu z Kopenhagi i miejscowym mogłoby zajrzeć w oczy widmo bankructwa. A chętni do przejęcia pieczy nad tym strategicznie położonym obszarem Amerykanie Rosjanie czy Chińczycy tylko czekają na jeden fałszywy ruch.
Mroźna i śnieżna wyspa postronnemu obserwatorowi jawi się raczej jako teren dziewiczy. Szokują zatem podane na stronie autora fakty: Grenlandia ma największy na świecie wskaźnik samobójstw, morderstw szesnaście razy więcej niż w Danii, dwie trzecie mieszkających tu kobiet doświadcza przemocy, a co trzecia dziewczynka do lat piętnastu jest wykorzystywana seksualnie. Koniec końców Grenlandia wydaje się więc idealną miejscówką dla mrocznej powieści.
Fanów militariów usatysfakcjonują przewijające się opisy Patroli Syriusza. To istniejące w rzeczywistości elitarne oddziały duńskiej armii, które w przeraźliwym mrozie i wietrze na psich zaprzęgach penetrują rubieże Grenlandii. Przez dwadzieścia sześć miesięcy służby przypominają o duńskiej zwierzchności na odległym od Kopenhagi terytorium.
Wartka akcja „Zimnego strachu” trzyma w napięciu do samego końca. Finał zaskakuje, pozostawiając czytelnika z ważnym pytaniem bez odpowiedzi i furtką do kontynuacji. Z pewnością po nią sięgnę!
Mads Peder Nordbo
“Zimny strach”
przeł. Justyna Haber-Biały i Agata Lubowicka
Burda Książki
Warszawa, 2018
439 s.