To już trzeci tom przygód wicekwestora (nie komisarza! - jak poprawia wszystkich sam zainteresowany) Rocca Schiavone. Ta część jest jeszcze lepsza niż poprzednie! Napisana błyskotliwie, z humorem przyprawiającym dramatyczną historię. Kryminalna proza Manziniego jest moim ostatnim odkryciem pośród zalewu tytułów gatunku.
W Aoście nastał maj, co wcale nie znaczy, że przyszła wiosna. Zesłany karnie z Rzymu w te górzyste rejony Rocco Schiavone jeszcze będzie miał okazję zniszczyć kolejną parę clarksów w zaspach. Brzydka pogoda zajmuje wysokie miejsce w jego prywatnym rankingu upierdliwości. Ale na podium osobistej listy udręk zgryźliwego policjanta zdecydowanie znajdziemy prowadzenie poważnego dochodzenia.
A właśnie takie trafia w ręce wicekwestora. Zaginęła osiemnastoletnia dziewczyna. Jej bogaci rodzice nie chcą nawet zgłosić sprawy na policję. Chronią rodzinne sekrety. Rocco nie zważa jednak na żadne tajemnice. Jego celem jest odnalezienie nastolatki. Żeby tego dokonać, ruszy tropem miejscowej mafii, nabruździ w interesach lokalnych biznesmenów, zadrze z kim tylko się da, by uratować Chiarę.
Naprzemiennie z dochodzeniem śledzimy wydarzenia opisywane z punktu widzenia ofiary. Nie brak więc narastającej grozy, która jednak przeplata się w idealnych proporcjach z czarnym humorem. „Zła pora roku” jest niezwykle zabawna! Są tu typowo komediowe postacie – jak para gamoniowatych krawężników, ale głównym dostarczycielem dowcipnych scen jest sam Rocco.
Schiavone ma niewyparzony język i generalnie chciałby, żeby wszyscy dali mu święty spokój. Po to, by mógł pogrążyć się w marazmie i tęsknocie za zmarłą żoną (z którą zresztą w wyobraźni wciąż rozmawia). Nienawidzi Aosty, ale mimo woli wsiąka w życie lokalnej społeczności. Zasady moralne nagina na własny użytek. Cięte riposty to jego specjalność. Dialogi skrzą od złośliwości, a czytelnik zarykuje się ze śmiechu. Jednak zaraz potem ten uśmiech zamiera mu na twarzy, bo Manzini wraca do głównego, kryminalnego wątku, i wtedy nie ma już miejsca na żarty.
To sztuka stworzyć bohatera, który na pierwszy rzut oka jest gburem, na drugi egoistyczną świnią, a mimo to czytelnik za nim przepada. Bo Rocca nie sposób nie darzyć sympatią. W głębi duszy to człowiek o złotym sercu, który do tego dąży do sprawiedliwości. I jest w tym dobry.
W „Złej porze roku” pojawia się też wątek związany z demonami z przeszłości wicekwestora. A kończy się on tak, że szczęka opada! Zdradzę tyle – podejrzewam, że w kolejnej części Rocco dopiero zrobi prawdziwą chryję.
Nie mogę się już doczekać dalszej lektury!
Antonio Manzini
„Zła pora roku”
przeł. Paweł Bravo
Wydawnictwo Muza SA
Warszawa, 2018
317 s.
Recenzje innych powieści Antonia Manziniego na Kawiarence Kryminalnej:
Nasz wywiad z Antoniem Manzinim.