„Spisek...”, „Zdrada...” i zapowiadany już „Koniec scenarzystów” to pisane lekkim piórem kryminały Wojciecha Nerkowskiego. Drugi tom serii właśnie pojawił się w księgarniach. Warto po niego sięgnąć chociażby po to, by przenieść się z naszych mroźnych okolic na słoneczną Teneryfę. A tam będzie gorąco nie tylko dzięki wysokim amplitudom, ale i emocjom serwowanym przez autora.
Sylwia i Kuba to rodzeństwo scenarzystów, którzy pracują przy serialu kryminalnym. Napisali też scenariusz filmu fabularnego, do którego zdjęcia mają być kręcone na Teneryfie. Ekipa filmowa zamieszkuje więc w luksusowym hotelu nad oceanem i zamiast oddać się pracy twórczej, musi stawić czoła seryjnemu mordercy, który najwyraźniej postanowił zdziesiątkować obsadę.
Po kolei giną aktorzy grający w filmie główne role. Sylwia i Kuba rozpoczynają prywatne śledztwo, ponieważ lokalna policja nie kwapi się do dochodzeniowej roboty. Rodzeństwo typuje szereg podejrzanych spośród przybyłych na wyspę ludzi kina. Czas ich nagli. Morderca pozostaje na wolności, a zagrożony jest kolejny aktor na liście do odstrzału. (Bo właśnie strzała jest tu narzędziem zbrodni).
Wytrawny czytelnik gatunku będzie podejrzewał rozwiązanie zagadki i nie pomyli się w swoich przypuszczeniach. Autor zastosował bowiem jeden z klasycznych schematów budowania intrygi kryminalnej. Wojciech Nerkowski, który sam jest scenarzystą, ze znawstwem i w intrygujący sposób opisuje światek filmowy. Znajdziemy tu wiele branżowych smaczków. Wiadomo, że najlepiej pisać o tym, co się zna, i w tym przypadku ta zasada sprawdza się znakomicie.
Momenty humorystyczne wprowadzają tu w zasadzie dwie postacie: moja faworytka – Paloma Bis – bezczelna, pyskata producentka, która zasługuje na pierwszoplanową rolę, a nie zbyt rzadkie, sporadyczne występy, i Kuba. Gdyby tych dwoje częściej dopuszczać do głosu, można by „Zdradę scenarzystów” nazwać komedią kryminalną. A tak jest to raczej sympatyczny, wakacyjny kryminał.
Sylwia, czyli protagonistka tej opowieści, zdaje się być bardziej święta niż sam papież. Dobra z niej dziewczyna, która zawsze broni pokrzywdzonych, we wszystkich widzi tylko pozytywne cechy, a przy tym sama, jako główna bohaterka, staje się po prostu nudna. Czasem uderza też swego rodzaju, typowa właśnie dla polskich seriali, łopatologia – chęć wytłumaczenia czytelnikowi pewnych zwrotów czy pojęć, bo a nuż nie będzie wiedział, o co chodzi.
W powieści pojawia się też trochę lokalnych smaczków z Teneryfy: park wodny, wulkan Teide, plaże z czarnym piaskiem.
Zanim zabierzecie się za „Zdradę...”, warto sięgnąć po „Spisek...”, by zachować chronologię zdarzeń. Powieść przeczytałam w samolocie w podróży w jedną i drugą stronę. Szkoda tylko, że nie zmierzałam na Teneryfę.
Wojciech Nerkowski
„Zdrada scenarzystów”
Czwarta Strona
Poznań, 2018
404 s.