„Trup na plaży” Anety Jadowskiej z całą pewnością nie jest komedią kryminalną, jak sugeruje wydawca. Jest za to poruszającą poważne, wręcz dramatyczne tematy, powieścią obyczajową z wątkiem kryminalnym. Przeczytałam w dwa wieczory i chętnie sięgnę po następny tom.
Do Ustki, malowniczego nadmorskiego kurortu, po dekadzie nieobecności wraca Magda Garstka. Właśnie skończyła studia i nie za bardzo wie, co zrobić ze swoim życiem. A życie to, mimo młodego wieku, już zdążyło jej dokopać. Straciła rodziców, mieszkała u ciotki, brakuje jej rodzinnego ciepła. Ma nadzieję znaleźć je u babci, która prowadzi pensjonat w Ustce właśnie.
Magda zatrudnia się tam jako pokojówka i dorabia w kawiarni znanej szeroko z produkcji domowych krówek. Na porannym spacerze Garstka znajduje topielca. Czy to nieszczęśliwy wypadek, czy morderstwo? Dziewczyna rozpoczyna prywatne dochodzenie, w czym pomaga jej wujek - policjant.
Kryminalny wątek coraz bardziej zaczyna łączyć się z rodzinnymi sprawami Garstków. A ci, jak odkrywa Magda, mają sporo do ukrycia. Na dziewczynę czekają więc dwie zagadki: ta zbrodnicza i ta związana z jej najbliższymi.
Aneta Jadowska porusza w swojej książce niezwykle ważny i poważny społeczny problem, którego natury tu nie zdradzę, ponieważ byłby to spoiler. Autorka nie tak szybko decyduje się na ujawnienie jego istoty, więc zostawię Wam pole do domysłów.
Z tym dramatem zderza się niezwykle infantylna główna bohaterka. Madzia (bo tak też o sobie mawia) nie wyrosła ze swoich trzynastu lat nie tylko wzrostem, ale i mentalnie. Dwudziestoparoletnia kobieta ubiera się w bluzę z Myszką Miki, zdaje się nie jeść nic prócz ciastek i tortów popijanych czekoladą na gorąco, nie miała nigdy chłopaka, rozmawia z duchem swojego zmarłego taty, a zaniepokojenie wyraża zdaniem: „o jeżu!”. Przyznam, że Garstka może irytować. Jednak do pewnego momentu, kiedy to wreszcie pokazuje pazurki i stawia czoła rzeczywistości, pokazując, że nie takie z niej lelum-polelum, jak większości mogłoby się wydawać.
Opis książki zaserwowany przez wydawcę: „rozrywkowy kryminał w stylu Joanny Chmielewskiej” jest nieporozumieniem. Owszem, czasem akcja powieści królowej kryminału była osadzona nad morzem, ale na tym podobieństwa się kończą. Nie jest to zarzut wobec Anety Jadowskiej. Jej książka to po prostu zupełnie inny podgatunek kryminału. To powieść w familijnym klimacie przełamanym przez prawdziwą tragedię. Momentami robi się naprawdę gorzko i nie za bardzo jest tu miejsce do śmiechu.
Z książkami jest jak z piosenkami. Te drugie lubimy podobno, jeśli je znamy. W powieściach jest tak samo. Z o wiele większą przyjemnością czyta się te, które traktują o bliskich nam miejscach. Podczas lektury „Trupa...” z radością więc odkrywałam zakątki Ustki, które odwiedziłam podczas pewnych wakacji. Ci, którzy w tym miasteczku jeszcze nie byli, po przeczytaniu kryminału Jadowskiej, z pewnością zapragną złożyć tam wizytę.
Czekam zatem na kolejną garść przygód Garstki.
Aneta Jadowska
„Trup na plaży i inne sekrety rodzinne”
Wydawnictwo SQN
Kraków, 2018
297 s.