Czuję się spełniony zawodowo, ale w następnym życiu (jeśli coś takiego w ogóle istnieje) chciałbym być pianistą i kompozytorem. Kocham muzykę, głównie klasyczną, ale też jazz. Moim ulubionym kompozytorem, którego utwory gram na fortepianie, jest wasz Fryderyk Chopin – bez wątpienia największy wirtuoz wszech czasów!
Kawiarenka Kryminalna: Motywem przewodnim „Diabelskiej góry”, która dopiero co trafiła w ręce polskich czytelników nakładem Wydawnictwa AGORA, jest niesławna Strefa 51 i Incydent w Roswell. Jakie były panów cele podczas pisania tej powieści? Próbujecie demaskować lub obalać mity i teorie spiskowe, które narosły wokół tych miejsc i haseł? Czy też „Diabelska góra” to wyłącznie czysta rozrywka?
Douglas Preston: Przede wszystkim chcieliśmy opowiedzieć dobrą historię z pełnokrwistymi bohaterami i działającą na wyobraźnię scenerią. Ale także przekazać czytelnikowi garść ciekawych i intrygujących faktów, z których to znane są nasze książki. Nie mieliśmy tu żadnego ukrytego celu, nie chcieliśmy też obalać żadnych mitów. Powiem więcej: być może pisząc fikcję, te mity trochę tworzymy... Kto wie... (śmiech).
KK: Poruszacie panowie bardzo nośny i kontrowersyjny temat niezidentyfikowanych zjawisk zgrupowanych pod hasłem UFO. Jaki jest panów punkt widzenia na kwestię cywilizacji pozaziemskich?
D.P.: Skrajną arogancją jest myślenie, że jesteśmy jedyną inteligentną cywilizacją w naszej ogromnej galaktyce. Z jej setkami miliardów gwiazd i być może pięcioma miliardami planet nadającymi się do zamieszkania. Skoro tak, to dlaczego jeszcze nie skontaktowała się z nami obca cywilizacja? Ten paradoks, sformułowany w latach 50. przez Enrico Fermiego,to wciąż nie lada zagwozdka...
KK: Dlaczego zatem się nie kontaktują?
D.P.: Skłaniam się ku tezie, że powodem jest to, że znajdujemy się w czymś w rodzaju galaktycznego rezerwatu biologicznego. Że wysoce zaawansowane cywilizacje nie mogą się z nami kontaktować z powodu szkód i zniszczeń, które wniknęłyby z takiego kontaktu. A może galaktyka jest jak las nocą? Niebezpieczne, pełne drapieżników miejsce, w którym wszyscy się ukrywają, by jakoś przetrwać do rana.
Czy każdy niezidentyfikowany obiekt latający to prawdziwy statek kosmiczny z obcymi na pokładzie? Myślę, że większość z nich nie. Jednocześnie nie powiedziałbym, że żaden z nich na pewno nie. Niektóre obserwacje naprawdę trudno racjonalnie wytłumaczyć.
KK: Temat ten już od dawna elektryzuje opinię publiczną, zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch lub trzech lat. Wielokrotnie media informowały o tajemniczych obiektach przelatujących nad przestrzenią powietrzną Stanów Zjednoczonych. W Internecie krążą filmy nagrane przez Siły Powietrzne lub Marynarkę Wojenną USA pokazujące obiekty manewrujące z olbrzymią prędkością. Odbywały się nawet przesłuchania w Kongresie w sprawie UFO czy też UAP czyli niezidentyfikowanych zjawisk powietrznych. Zastanawiam się, czy te wysiłki coś zmieniły? Czy społeczeństwo amerykańskie (wraz z nim społeczność międzynarodowa) zmierza bardziej w kierunku twardych dowodów i faktów naukowych, czy dalej tkwi w odmętach teorii spiskowych?
D.P.: Niestety, pewna część podatnych na wpływy ludzi zawsze będzie tkwić w tych odmętach. Na szczęście istnieją twardo stąpający po ziemi naukowcy, którzy pracują nad tą kwestią, próbują się dowiedzieć, czym są lub czym mogą być te bardziej zagadkowe obserwacje UFO/UAP.
KK: Szczegóły reakcji jądrowych, technologie produkcji bomby termojądrowej, praktyczne tajniki fuzji jądrowej – „Diabelska góra” to także w pewnym sensie nietuzinkowe korepetycje z fizyki i chemii. W jaki sposób opracowaliście panowie te aspekty książki?
D.P.: Cóż, Oprócz pisania powieści, jestem dziennikarzem, studiowałem fizykę, więc oparliśmy się tutaj na moim backgroundzie. Nie korzystamy z pomocy badaczy ani ekspertów zewnętrznych. Wszystkie opisywane w książkach zagadnienia opracowujemy sami.
KK: Z tego tomu dowiadujemy się też o fascynacji jednej z bohaterek – Corrie Swanson – powieścią Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”. To dla niej bardzo ważna powieść. Czy jest taka książka (lub książki) w waszym życiu? Czy macie swoje ulubione tytuły, które być może pomogły wam w poszukiwaniu sensu istnienia?
D.P.: Linc czyta obecnie „W poszukiwaniu straconego czasu”, tom po tomie, powoli, delektując się każdą stroną, i z tego powodu chcieliśmy wykorzystać ją w „Diabelskiej górze”.
Ja mam bardzo zróżnicowane gusta czytelnicze. W tej chwili czytam najnowszą książkę Hamptona Sidesa „The Wide Wide Sea” – fascynującą relację ostatniego rejsu kapitana Cooka. Czytam też po raz drugi książkę Mikołaja Gogola „Martwe dusze”. Generalnie moimi ulubionymi autorami są Wilkie Collins, Charles Dickens, Mark Twain, Lew Tołstoj. A jeśli chodzi o gatunek sensacyjny, to czytam Michaela Crichtona i Lee Childa.
KK: Czy w trakcie pracy nad serią z Norą Kelly wykształciliście coś pokroju emocjonalnej więzi z bohaterami swoich książek?
D.P.: Z całą pewnością istnieje więź emocjonalna – jest ona niezbędna do stworzenia postaci z krwi i kości.
KK: Kto najbardziej przypadł wam do gustu?
D.P.: Naprawdę lubię Corrie, pomimo jej impulsywności. Linc bardzo lubi Norę, która została nazwana na cześć jego babci, znanej archeolog Nory Child.
KK: Niektórzy z bohaterów „Diabelskiej góry” kategorycznie sprzeciwiają się poszukiwaniu życia pozaziemskiego. Uważają, że takie wysiłki przyniosą więcej szkód niż pożytku, a nawet mogą unicestwić cały rodzaj ludzki. Na sam dźwięk hasła SETI (czyli szeroko zakrojony projekt naukowy poszukiwania pozaziemskich cywilizacji) zgrzytają zębami z przerażenia. Muszę się przyznać – sam brałem udział w SETI@home gdzieś około 2000 roku. Czy powinienem się martwić?
D.P.: (śmiech) Nie, to wspaniałe, że dołączyłeś do SETI! Ta inicjatywa fascynowała mnie od samego początku – i jestem bardzo zdziwiony, dlaczego jeszcze nie znaleźli dowodów na istnienie życia pozaziemskiego. Wierzę, że tak się stanie. I to raczej wcześniej niż później.
KK: Opisujecie też dokładnie działania policji, FBI, CIA czy procedury wojskowe. Możemy przeczytać o jednostkach, żargonie, akronimach, metodach śledczych, strategiach i technikach przesłuchań. Skąd czerpaliście wiedzę na ten temat?
D.P.: Internet znacznie to ułatwił. Zamiast chodzić do bibliotek lub wertować książki telefoniczne w poszukiwaniu ekspertów, z którymi wisielibyśmy godzinami na telefonie, wiele z tego, czego potrzebujemy, można znaleźć w sieci. Linc ma dobrego przyjaciela, który jest śledczym w ATF (Biuro ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej oraz Materiałów Wybuchowych – amerykańska agencja federalna zajmująca się przestępstwami i ich zapobieganiem), a ja mam kolegę w Federalnym Biurze Śledczym, do którego zawsze mogę się zwrócić z pytaniami.
KK: Czujecie się twórczo spełnieni jako pisarze? Jest może jakiś inny gatunek, który uważacie za kuszący lub wart wypróbowania?
D.P.: Czuję się spełniony zawodowo, ale w następnym życiu (jeśli coś takiego w ogóle istnieje) chciałbym być pianistą i kompozytorem. Kocham muzykę, głównie klasyczną, ale też jazz. Moim ulubionym kompozytorem, którego utwory gram na fortepianie, jest wasz Fryderyk Chopin – bez wątpienia największy wirtuoz wszech czasów!
KK: Co jeszcze czeka Kelly i Swanson w przyszłości?
D.P.: Następna jest powieść pod tytułem „Dead Mountain”, która została zainspirowana tragedią na przełęczy Diatłowa, zagadkową śmiercią dziewięciu narciarzy na Uralu w ZSRR w 1959 roku. Przenieśliśmy akcję w góry Nowego Meksyku, niedaleko wielkiego magazynu broni jądrowej w górach Manzano. Tyle mogę na razie zdradzić.
KK: A czy w najbliższym czasie planujecie odwiedzić Polskę?
D.P.: Chciałabym spotkać się kiedyś z naszymi polskimi czytelnikami! Linc jednak nie lata samolotami, więc wydaje się mało prawdopodobne, by kiedykolwiek dotarł do Polski.
Rozmawiał: Damian Matyszczak.
Fotografie: Strona @DouglasPreston&LincolnChild w serwisie Facebook.