„Nieco żartobliwie sparafrazuję słowa Kennedy’ego, mówiąc, iż nie myślę o tym, co ja mogę zrobić dla gatunku, tylko co gatunek może zrobić dla mnie. Innymi słowy, daną dekorację traktuję tylko jako elastyczne narzędzie służące opowiedzeniu historii i jej podporządkowane. Nie mam ambicji, aby cokolwiek na siłę urozmaicać. Robię po prostu swoje.”
Kawiarenka Kryminalna: Dotąd poruszał się pan w gatunku fantastyki. Co skłoniło pana do przejścia na stronę kryminału?
Jacek Łukawski: Literatura jest dla mnie przygodą zarówno z perspektywy czytelnika, jak również autora. Przygoda w swej naturze polega na doświadczeniu czegoś ekscytującego i podejmowaniu nowych wyzwań, więc u jej podstawy leży zmiana. Pierwotny instynkt pielgrzyma lub wagabundy, determinujący pokonywanie własnych ograniczeń i sprawdzenie, co kryje się za horyzontem. Podążam za jego głosem.
KK: Czy pisanie kryminałów różni się znacząco od pisania fantastyki? Z jakimi największymi wyzwaniami spotkał się pan podczas tej zmiany gatunku?
J.Ł.: Różnice okazały się na tyle znaczne, że wymusiły na mnie całkowite przekonstruowanie warsztatu pisarskiego, co znacznie wydłużyło okres przygotowawczy i etap researchu. Nie ukrywam, iż skala trudności mnie zaskoczyła i to ona stanowiła największe wyzwanie. Tym bardziej więc jestem usatysfakcjonowany efektem końcowym.
KK: Protagonistą „Odmętu” jest dziennikarz prasowy Damian Wolczuk. Skąd czerpał pan informacje na temat kuchni pracy dziennikarza?
J.Ł.: Od zaprzyjaźnionych dziennikarzy, jednakże po zapoznaniu się z tym, jak obecnie wygląda ich warsztat, uznałem że Wolczuk powinien być przede wszystkim archetypem balansującym pomiędzy wyobrażeniem o dziennikarstwie a przyziemną praktyką. To uzasadnia zarówno część trudności, z jakimi ów bohater się mierzy, jak i finalnie zmienia optykę, przez jaką możemy go postrzegać.
KK: Jak wygląda pana warsztat pisarski? Działa pan wedle ściśle ułożonego planu, czy idzie na żywioł i wszystko układa się w trakcie?
J.Ł.: Pracuję w oparciu o ogólny, często niezwykle skąpy zarys fabuły, pozwalając, aby ona dojrzewała w trakcie pracy. Historia rozwija się i zmienia wraz z rozwojem tworzących ją postaci. Tak więc zawsze jest to żywy organizm, w którym związki przyczynowo skutkowe i konsekwencja są nadrzędne dla pierwotnego szkicu.
KK: Bohaterowie „Odmętu” poruszają się po przedstawionych w książce miejscach bardzo sprawnie, starannie odmierzają odległości i czas potrzebny do ich pokonania. Czy układając fabułę „Odmętu”, przemierzał pan te trasy i sprawdzał wszystko osobiście?
J.Ł.: Byłoby to nieco irracjonalne, biorąc pod uwagę, iż odległość i czas ich pokonania można obecnie sprawdzić nie ruszając się sprzed monitora. Nie zmienia to oczywiście faktu, że w trakcie pracy nad książką o wiele częściej niż zwykle odwiedzałem Chęciny, co pozwoliło jeszcze lepiej oddać klimat miasteczka. To było istotne, bo nie sztuką jest uwieść czytelnika, który tu nigdy nie był. Sztuką jest, by osoby mieszkające w okolicy odebrały literacką rzeczywistość jako wiarygodną. Dziś już wiem, że to się udało.
KK: Czytając „Odmęt”, od razu można się zorientować, że jest pan znawcą zagadnień motocyklowych. Skąd takie hobby? Ma pan swoją ulubioną markę motocyklu, model?
J.Ł.: W motocyklach zakochałem się jako nastolatek i ta miłość, przez blisko trzydzieści lat, ewoluowała do postaci, w której nie fetyszyzuję konkretnych gatunków, marek lub modeli. Owszem, preferuję starsze i nieprzesadzone konstrukcje, ale daleki jestem od tego, aby je wywyższać. Aktualnie posiadam trzy motocykle, z których każdy reprezentuje inną filozofię jazdy i każdy z nich jest na swój sposób fascynujący.
KK: Na kartach pana powieści pojawiają się także wątki metafizyczne, co w kryminale występuje raczej rzadko. Czy to sposób, żeby urozmaicić gatunek kryminalny, dodać do niego coś oryginalnego, od siebie?
J.Ł.: Nieco żartobliwie sparafrazuję słowa Kennedy’ego, mówiąc, iż nie myślę o tym, co ja mogę zrobić dla gatunku, tylko co gatunek może zrobić dla mnie. Innymi słowy, daną dekorację traktuję tylko jako elastyczne narzędzie służące opowiedzeniu historii i jej podporządkowane. Nie mam ambicji, aby cokolwiek na siłę urozmaicać. Robię po prostu swoje.
KK: Po jakie lektury pan sięga? Czyta pan innych „kryminalistów”?
J.Ł.: Ze względu na ograniczoną ilość dostępnego czasu priorytetem są dla mnie pozycje pomocne w researchu. Stąd też większość moich lektur to aktualnie literatura faktu, książki traktujące o kryminalistyce, psychologii, medycynie czy prawie. Po beletrystykę sięgam rzadziej, ale gdy tak się dzieje, pojawiają się tam również nazwiska koleżanek i kolegów po piórze.
KK: Jak pandemia zmieniła pana pracę? I czy „przyda się do prozy”, tzn. czy planuje pan wykorzystać te dziwne czasy w swoich przyszłych książkach?
J.Ł.: Paradoksalnie lockdown pozwolił mi na złapanie oddechu. Miałem okazję przeanalizować kwestie dotyczące literackich priorytetów. W tym sensie pandemia bardzo mi się przysłużyła. Dziś nie chcę deklarować, czy wykorzystam ją kiedyś jako tło powieści, ponieważ nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na wiele pytań z nią związanych, a nie wyobrażam sobie pisania o czymś, czego nie znam lub nie rozumiem. Nie mówię jednak „nie”. Może w przyszłości pokuszę się o stworzenie jakiejś intrygującej fabuły, jednak dopiero w chwili gdy zdecyduję, czy to powinien być kryminał, dreszczowiec, komedia, parodia, horror czy dramat.
KK: Nad czym pan aktualnie pracuje i czy pozostanie przy kryminale?
J.Ł.: W najbliższym czasie chciałbym poruszać się w trójkącie kryminał – sensacja – thriller. Mam pomysł na trzy najbliższe książki, z których jedna, będąca kolejną sprawą prokuratora Painera, jest już na ukończeniu, a dwie kolejne na etapach początkowych. Co będzie później, nie wiem. Być może ponownie odezwie się instynkt literackiego pielgrzyma i będę szukał nowych wyzwań. Nie obawiam się ich, bo taka jest przecież naturalna kolej rzeczy. Panta rhei!
Rozmowę przeprowadził: Damian Matyszczak
Fotografia: Daniel Gołębiowski
Jacek Łukawski - urodził się w Kielcach, z zawodu jest grafikiem komputerowym. Gdy nie miał jeszcze obowiązków, a miał czas, machał mieczem i strzelał z dział czarnoprochowych. Hartował ciało i ducha w organizacji strzeleckiej, brał udział w zawodach sprawnościowych i ćwiczył karate. Próbował też jeździć konno. Zwiedzał Polskę autostopem i na motocyklu.
Miłośnik książek historycznych, fantastycznych i kryminałów. Jest laureatem wojewódzkiego konkursu Talenty 2000. W 2016 roku debiutował cyklem fantasy Kraina Martwej Ziemi. W 2020 wydał pierwszy kryminał, Odmęt. Krótsze formy publikował na łamach Nowej Fantastyki, w antologii Gawędy motocyklowe i w prasie motocyklowej (m.in. w kwartalniku Swoimi Drogami). Wraz z żoną mieszka w pobliżu chęcińskiego zamku. (mat. wyd.)