„Abstrakcyjne poczucie humoru cenię sobie najbardziej i pod tym kątem nawet dobieram znajomych. Ludzie bez dystansu do siebie i świata raczej ze mną nie pójdą na wino.”
Kawiarenka Kryminalna: Jaki wpływ na pani pisanie ma twórczość Joanny Chmielewskiej?
Magda Kuydowicz: Wszechobecny i ogromny. Joanna Chmielewska jest bohaterką mojej wyobraźni od chwili, gdy w wieku trzynastu lat przeczytałam jej „Zwyczajne życie” o niesamowitych przygodach dwóch zwariowanych dziewczyn: Tereski i Okrętki. Wtedy z takim biglem i poczuciem humoru nikt nie pisał. Zakochałam się w jej stylu i nawet moją pracę na olimpiadę z języka polskiego poświęciłam Chmielewskiej. Komisja nie wiedziała, co z tym fantem zrobić, bo to nie była uznana przez krytyków literatura tak zwanych wysokich lotów. Dali mi więc wyróżnienie.
Potem wpadłam po uszy w świat jej kryminałów. „Wszystko czerwone” i „Całe zdanie nieboszczyka” uważam za absolutnie genialne powieści. Ten język, bohaterowie, niezwykle celne i ostre opisy postaci, stygmatyzujące przezwiska jak Bobuś czy Biała Glista. Chichotałam, czytając Chmielewską i podziwiałam równocześnie.
Później poznałam ją jako dziennikarka. Któregoś dnia pisarka powiedziała: „Śmiesznie pani opowiada, może by i pani coś napisała?”. To był impuls, bo ONA to powiedziała. Można więc śmiało uznać, że piszę komedie kryminalne przez nią i w jakimś sensie składam hołd jej talentowi, odwadze i poczuciu humoru.
KK: Jak określiłaby pani swoje poczucie humoru? Czy to nie jest tak, że nikt nie celuje w to, by być drugą Joanną Chmielewską, lecz by przekazać czytelnikom coś od siebie?
M.K.: Zamierzam być pierwszą Kuydowicz, a nie drugą Chmielewską, bo nie wypada porównywać się z Królową Komedii Kryminalnej. Czasem ją cytuje, naśladuję, puszczam wtedy oko do czytelnika.
Moje poczucie humoru jest “potzowskie”, od nazwiska panieńskiego mojej babci Wandy Potz. Dostałam je w genach. Ratuje mnie ono od lat, w różnych życiowych sytuacjach, bynajmniej nieśmiesznych. Autoironia i spojrzenie z boku na sytuację bez wyjścia to są absolutnie bezcenne umiejętności.
Niemniej moje poczucie humoru nie zależy tylko ode mnie. Ono sobie żyje własnym życiem i czasem wyprzedza racjonalne myślenie. Dlatego w pracy wkładam je do folderu „robocze”, a tylko w życiu prywatnym pozwalam sobie na „słowne bryknięcia”, że zacytuję Tygryska z „Kubusia Puchatka”. Abstrakcyjne poczucie humoru cenię sobie najbardziej i pod tym kątem nawet dobieram znajomych. Ludzie bez dystansu do siebie i świata raczej ze mną nie pójdą na wino.
KK: Komedia kryminalna wraca obecnie na salony. Wydawcy coraz chętniej sięgają po ten gatunek. Czytelnicy chyba zawsze chcieli się śmiać. Co bawi Polaków?
M.K.: Gdybym wiedziała, z czego Polacy lubią się śmiać, siedziałabym w willi z basenem (śmiech). To się bardzo zmienia. W Internecie króluje dowcip sytuacyjny, w telewizji żart prosty, a życie to królestwo absurdu. Dlatego to ostatnie mnie najbardziej zajmuje i tak staram się pisać.
Oczywiście warto mieć tak zwanego czuja, jak mądrale z Make Life Harder. Dowcipy Kuby i Rafała trafiają do mnie, 30-latków i do tak zwanej kapryśnej młodzieży, która bardzo szybko się nudzi. Królem dowcipu absurdalnego i językowych smaków jest Michał Rusinek. Przyjaźnimy się i gdy uda mi się go rozśmieszyć, to skaczę pod sufit.
A komedia kryminalna, wbrew obawom wydawców, rzeczywiście przeżywa obecnie wielki come back. Więc ufam, że Polacy po prostu lubią się także śmiać z samych siebie. Czasy są trudne i trzeba w lekturach szukać otuchy i chwili tak zwanego pozytywnego odlotu.
KK: Z najnowszej pani książki pt „Pozycja trupa" wynika, że uprawianie jogi może być wręcz śmiertelnie niebezpiecznym zajęciem. Czy to męki podczas ćwiczeń sprawiły, że wpadła pani na pomysł, by dokonać morderstwa na kartach powieści?
M.K.: Ależ pozycja trupa podczas ćwiczeń jest bardzo przyjemna i relaksująca! W codziennym życiu już nie, bo bywa lekko wykluczająca towarzysko (śmiech). A tak serio, joga jest wspaniałym wynalazkiem, ale ludzie są tylko ludźmi i ulegają zgubnym wpływom i emocjom. Jak moi bohaterowie.
Sama jeżdżę na warsztaty jogi od lat i widzę, jak spektakularne w skutkach bywa uwalnianie emocji. Nigdy nie doszło do zbrodni, ale bywa, że płaczemy i dokonujemy gwałtownych zmian w życiu pod wpływem asan. Ale w mojej powieści zło idzie ze wsi. Tam czai się mrok, tam też czyhają na Mariannę rozmaite zasadzki i królują ludzkie nieprawości.
KK: W obu powieściach, tej najnowszej, jak i we wcześniejszym „Stało się” ważną rolę odgrywają psy. Podobnie jest w pani życiu. Co tam słychać u Sonii?
M.K.: Nie wyobrażam sobie domu bez psa. Sonia jest moją kudłatą przyjaciółką już jedenaście lat. Dzięki niej wyszłam zwycięsko z niezwykle trudnego emocjonalnie momentu w moim życiu. Daje mi codziennie psią porcję radości i bezinteresownego oddania.
Ostatnio sporo chorowała, na szczęście wszystkie operacje się powiodły. Trochę się na mnie dąsa, bo teraz dużo pracuję. Ma nową koleżankę Bajkę, też ze schroniska. Razem szukają szyszek i wariują w wysokiej trawie. Uwielbiam ją, rozpieszczam i hołubię, bo to niezwykle mądry i wdzięczny psiak. A w moich książkach psy także wspierają działania śledcze bohaterek. Sonia pomagała Matyldzie, a Melania Mariannie. Tropią, ostrzegają i dodają dziewczynom otuchy.
Ostatnio przeczytałam w opasłym tomie „Sapiens. Od zwierząt do bogów” Yuvala Noah Harariego, że psy jako pierwsze ze zwierząt udomowionych towarzyszą człowiekowi od ponad 15 tysięcy lat. O czymś to świadczy, nieprawdaż?
KK: Nie da się zaprzeczyć. W swojej pracy zawodowej jest pani związana z telewizją. Od małego ekranu niedaleko już do sal kinowych, zatem zabawmy się przez chwilę w castingowców. Kogo obsadziłaby pani w filmie na podstawie „Pozycji trupa"?
M.K.: Ja nawet taki filmik zmontowałam na fejsbuka. Joanna Kulig byłaby idealna jako Marianna. Komisarzem Kudełką mógłby być Rutek Rutkowski. Kubę Klopsa obiecał mi zagrać Kamil Maćkowiak, bo to amant pierwszej wody. W rolę Doris wcieliłaby się Anna Smołowik, bo w sekundę z szarej myszki staje się wampem. Kacpra Blamsztajna zagrałby jego pierwowzór, czyli Jakobe Mansztajn z Make Life Harder, ale musi wstać od komputera i trochę poćwiczyć (śmiech).
KK: Ta praca pomaga przy pisaniu książek?
M.K.: Telewizja to znakomite źródło socjologicznych obserwacji. Tematy same pchają się w ręce. Na co dzień to mi raczej w pisaniu przeszkadza, bo to niezwykle absorbująca praca. Za to nie jest nudno i bywa bardzo dynamicznie. Z bieganiem po piętrach, korytarzach i ulicach Warszawy włącznie. Obecnie podziwiam stolicę po zmroku, bo mam nocne montaże.
KK: Zapewne ciężko pani pracowała przy pisaniu „Pozycji trupa". W jaki więc sposób najchętniej się pani relaksuje?
M.K.: Istotnie, Marianna Kropka mnie trochę wypompowała. Kończyłam książkę w ekspresowym, jak na mnie tempie, w dwa i pół miesiąca. Po tej orce najchętniej odpoczywam na macie jogińskiej w tytułowej pozycji trupa. A gdyby nagle zniknął mój fotel w kwiatki i nie mogłabym swojego świętego porannego kwadransa między 7.20 a 7.35 spędzać z kawą i Sonią na kolanach, to byłabym bardzo sfrustrowana. Staram się też medytować i regularnie ćwiczyć w moim osiedlowym klubie Ladies Gym. No i otaczać się fajnymi ludźmi.
Za chwilę jadę nad morze, gdzie wieczorami na tarasie będę się oddawać tępemu spoglądaniu na krzak tui. Ten sam, pod którym ukrywała się Matylda Kwiatek z Komisarzem Kudełką. W ciągu dnia zamierzam katować się marszobiegami po plaży. Oczywiście biegnąc w prawo, bo w lewo się tylko tam spaceruje romantycznie.
KK: Jakie lektury zabierze pani ze sobą?
M.K.: Czekają na mnie „Rana” Wojtka Chmielarza, niedokończona ostatnia powieść Aleksandry Marininy oraz „Trup w sanatorium” Marty Matyszczak z jej serii „Kryminałów pod psem”. Jesteśmy z Sonią fankami Gucia i jego detektywistycznych metod.
Stale wracam do dramatów mojego mistrza Antoniego Czechowa. Z prozy najchętniej ostatnio pochłaniam biografie: Komedy, Kieślowskiego. Lubię powieści mikro, jak „Rozwód w Budzie” Sandora Maraia, ale i te pisane z rozmachem, jak „Muzeum Niewinności” Orhana Pamuka czy wspomnianego już Yuvela Noah Harariego.
KK: Od czego zaczyna pani pracę nad książką: znalezienia miejsca akcji, wymyślenia bohatera, czy może sposobu na morderstwo?
M.K.: Różnie to bywa, ale zwykle to bohaterka mnie prowadzi. Muszę najpierw ją zobaczyć oczyma wyobraźni i dobrze poznać. Potem dobieram jej przeciwnika. Intrygi szukam, gdzie tylko się da: w sieci, w gazetach, i nękam pytaniami kolegów policjantów. Od dziecka namiętnie podsłuchuję ludzi i robię potem notatki. Z tego punktu widzenia każdy może stać się przyczyną zbrodni. Na szczęście tylko na papierze.
KK: Była Matylda Kwiatek, była Marianna Kropka. Czy użyczyła im pani czegoś więcej niż tylko swoich inicjałów?
M.K.: Matylda bardziej mnie przypomina niż Marianna. Obie są kapryśne, charakterystyczne i z lekka narwane. Rozumiemy się bez słów. Starałam się, aby to były krwiste i kobiece postaci. Kochamy bohaterów ze skazą, a one obie są tak zwanymi „kobietami po przejściach”.
KK: Komu teraz przyjdzie rozwiązywać zagadki kryminalne w pani książkach i co może pani zdradzić na temat swoich pisarskich planów?
M.K.: Nareszcie do akcji wkroczy mój ulubiony bohater komisarz Ryszard Kudełka. Zbrodnia w klubie gimnastycznym dla pań zmusi go do fizycznej aktywności. Innej niż ta, do której był przyzwyczajony. Będzie z nim ściśle współpracowała pewna znana postać ze świata mediów. Nie powiem kto, bo jeszcze się na to nie zgodziła. Poza tym, że jest rozpoznawalna, jest również dowcipna, więc zakładam, że powie „tak”.
Oprócz tego chcę napisać scenariusz teatralny. Obiecałam to Kamilowi Maćkowiakowi, który niebawem otwiera swoją scenę w Łodzi. Nuda mi nie grozi.
Rozmowę przeprowadził Damian Matyszczak.
Autorem zdjęć jest Mirosław Pietruszyński.
Magdalena Kuydowicz – z wykształcenia teatrolog, dziennikarka, od studiów pracująca w telewizji, obecnie w redakcji Repertuaru w TVP Polonia, gdzie zajmuje się kulturą, wcześniej w kobiecej redakcji TVN Style jako wydawca. Wydała dotąd dwa poradniki: z psycholożką Katarzyną Korpolewską „Matkę z córką. Rozmowy intymne” i „Zaklinaczy samotności” z seksuologiem i terapeutą Wiesławem Sokolukiem, a także dwie książki z przepisami kulinarnymi gwiazd. Jej pasją jest czytanie, psychologia, teatr i gotowanie. Lubi urządzać kameralne kolacje i grać w tenisa. Unika tłumów i ostentacji. Jest uparta i wybredna. Lubi się śmiać. Ale nie z każdym i nie ze wszystkiego. Ma słabość do sukienek, bransoletek i dowcipnych mężczyzn. Wolny czas spędza z książką, z garstką przyjaciół przy winie lub na spacerach ze swoją suczką Sonią, na której przyjaźń i zaufanie stara się zasłużyć. (mat. wyd.)