„Bardzo nie lubię kryminałów napisanych przez autorów, którym wydaje się, że coś wiedzą o policji, o jej zadaniach i warunkach pracy. Dlatego jako czytelnik staram się unikać takiej literatury, bo mało wiarygodne książki mnie zniechęcają. Nawet jeśli są dobrze napisane”.
Kawiarenka Kryminalna: Ma pan na swoim koncie kilkadziesiąt tytułów: poradników, powieści obyczajowych, kryminałów. Który gatunek pan preferuje?
Aleksander Sowa: To prawda, publikowałem różne gatunkowo utwory. Nie lubię się szufladkować i nie ukrywam również, że na początku swojej drogi autorskiej trochę eksperymentowałem. Mam jednak wrażenie, że najbliższa mojemu sercu jest powieść kryminalna i od kilku lat najbardziej skupiam się na tym gatunku. Myślę, że to wynika z procesu dojrzewania jako twórca. Powieść kryminalna jest o tyle ciekawa, że może dotykać psychiki człowieka, a ta jest fascynująca. Nawet jeśli jednocześnie przeraża, jak u morderców czy psychopatów.
KK: Dorobił się pan miana polskiego weterana samodzielnego publikowania. Jakie są najważniejsze zalety i wady tej formuły wydawania książek?
A.S.: Tak się złożyło, że swoje e-booki publikowałem samodzielnie już kilkanaście lat temu. A były to czasy, kiedy nie traktowano poważnie takiej formy książki. Dziś jest inaczej. Podejmowałem również współpracę z tradycyjnymi wydawnictwami i z tej perspektywy mogę powiedzieć, że najważniejszą zaletą samodzielnej publikacji książki jest to, że tą drogą tytuł może dotrzeć do czytelnika. Czyli, że zostaje opublikowany. Z drugiej strony, jest to jednocześnie wada, jak i według mnie cała reszta cech charakteryzujących samodzielną ścieżkę wydawniczą.
Autor bez wsparcia profesjonalistów nie zawsze potrafi obiektywnie spojrzeć na własne dzieło. Rzadko ma wystarczającą wiedzę oraz umiejętności, by samodzielnie doprowadzić swoją książkę do formy, w jakiej powinna zostać wydana, a jednak ją publikuje. I taka niedopracowana książka trafia do czytelnika. Samodzielne wydawanie wymaga też od autora poświęcenia własnego czasu na przygotowanie do publikacji, organizowanie sprzedaży, promowanie, rozliczanie z księgarniami itp. Tymczasem autor powinien pisać. Mówi się, że dzięki samodzielnej ścieżce wydawniczej zarabia się więcej. Możliwe, ale moim zdaniem w ogólnym rozrachunku, to droga bardziej wymagająca.
Temat jest złożony i nie da się go wyczerpać w kilku zdaniach. Rok temu nawet zebrałem swoje doświadczenia na tym polu i powstał poradnik pt. „Biblia #SELF-PUBLISHINGu”. Zainteresowanych odsyłam do niego. Ma blisko 500 stron.
KK: Prócz tego, że pan pisze, na co dzień pracuje w policji. Jak godzi pan te dwa zawody?
A.S.: Moja działalność pisarska i wydawnicza to hobby, którym zajmuje się w czasie wolnym od służby. Pozwala mi odpocząć po pracy i nie stoi z nią w sprzeczności. Mocno rozgraniczam te dwa światy, chociaż mają one oczywiście pewne cechy wspólne, na przykład wymagają dużej samodyscypliny. Jestem policjantem od 2012 roku, pełnię służbę w Opolu. Koledzy, a także przełożeni, odnoszą się przychylnie do tego hobby. Dostałem z ich strony dużo wsparcia. Bardzo im za to dziękuję.
KK: Doświadczenia służby w policji są dla pisarza kryminałów zaletą czy przekleństwem?
A.S.: Jedno i drugie. To jasne, że doświadczenia zawodowe policjanta będą wpływać na to na przykład, że stworzona przez niego fabuła może być bardziej realna i zabraknie w niej wątków charakterystycznych dla cywilnych autorów. Bardzo nie lubię kryminałów napisanych przez autorów, którym wydaje się, że coś wiedzą o policji, o jej zadaniach i warunkach pracy. Dlatego jako czytelnik staram się unikać takiej literatury, bo mało wiarygodne książki mnie zniechęcają. Nawet jeśli są dobrze napisane.
Pomiędzy rzeczywistością a literacką fikcją nie ma prostego przełożenia. Świat powieściowy to przecież nie prawdziwa ulica czy życie. Gdyby tak było, mielibyśmy książkę dokumentalną, a nie powieść. I takie realne podejście narzuca również niestety pewne ograniczenia. Zawód policjanta wymaga na przykład zachowania dyskrecji narzucanej przez przepisy, ale też etykę, zwykłą ludzką przyzwoitość. Człowiek w książce to fikcja, ale na ulicy już nie.
KK: Nawiązując do nazwy serii astronomicznej - spoglądanie w gwiazdy to pana hobby? Czy może w ten sposób odreagowuje pan trudy służby?
A.S.: Nie mogę powiedzieć, że astronomia mnie nie interesuje, bo to fascynująca dziedzina, jednak staram się inaczej odpoczywać po służbie. Głównie piszę, spędzam czas z ukochaną żoną, swoimi kotami i przeznaczam czas na drugie moje ważne hobby, którym jest latanie. Awiacja fascynowała mnie zawsze. Wyszkoliłem się w pilotowaniu szybowców, wykonałem blisko sto skoków ze spadochronem, pilotowałem też sporadycznie lekkie samoloty.
Szybownictwo, spadochroniarstwo, a szczególnie latanie samolotowe, to niestety bardzo drogie hobby, do tego wymagające logistyki i czasu. Więc przesiadłem się na paralotnie, które dają mi w tym zakresie dużo więcej wolności. Dzięki nim mogę dosłownie oraz w przenośni oderwać się od ziemi i pobujać w obłokach. Gdybym kiedyś jednak mógł, wróciłbym do szybownictwa. To przepiękny sport.
KK: Akcję „Gwiazd Oriona” umieścił pan na Śląsku, biorąc pod lupę jego przemysłowy krajobraz, architekturę, język. Skąd zainteresowanie tym regionem?
A.S.: Właśnie z powodu tego industrialnego krajobrazu i pewnej odrębności doskonale pasującej do fabuły mrocznego, krwawego i mocno realnego kryminału. Niebagatelne znacznie ma też fakt, że książka jest oparta na pewnych faktach. To w tym regionie doszło do wielu brutalnych zbrodni. Na tym terenie działali bardzo niebezpieczni seryjni zabójcy.
Również moje korzenie są związane z tym miejscem. Tam mieszka część mojej rodziny, moi rodzice, urodziła się moja siostra. Spędziłem tam trochę czasu i poznałem wielu ciekawych ludzi. Śląsk jest wyjątkowy.
KK: Co konkretnie zaczerpnął pan z rzeczywistości przełomu PRL i III RP do rozpisania intrygi?
A.S.: Pisząc „Gwiazdy Oriona”, posiłkowałem się prawdziwymi wydarzeniami. Nie powiem, którymi konkretnie, bo automatycznie zepsułbym czytelnikom zabawę. Bardzo ogólnie mogę powiedzieć, że chodzi o prawdziwe miejsca, pewne prawdziwe zdarzenia czy modus operandi, którym posługiwali się prawdziwi sprawcy. Możliwe także, że było coś jeszcze, ale więcej nie powiem (śmiech).
KK: Ten czas przyniósł również zmiany w policji. Formacja ma nowy szyld, ale pod względem kadrowym, kultury pracy i mentalności niewiele ją różni od poprzedniczki Milicji Obywatelskiej. W jej szeregach protagonista Emil Stompor zalicza kolejne załamania nerwowe i zrezygnowany rozważa porzucenie munduru. Co może zastać podobny mu idealista i żółtodziób w tej służbie A.D. 2019?
A.S.: Przede wszystkim napotka inną rzeczywistość i zupełnie inną formację. W końcu prawie trzydzieści lat to epoka. Pewne instytucje są zhierarchizowane i nie każdy jest w stanie się podporządkować, a to jest konieczne. Opisane przeze mnie zjawisko tak zwanej fali znam wyłącznie z opowiadań. Sam w policji nigdy się z nią nie spotkałem.
KK: Na kartach powieści w roli wybitnie czarnego charakteru pojawia się pewien znany publicznie oficer wywiadu cywilnego, najpierw I Departamentu MSW, a potem Urzędu Ochrony Państwa. Czy to przejaw licentia poetica, czy dotarł pan do jakichś nieznanych dotąd dokumentów lub świadectw inkryminujących tę postać?
A.S.: Z uwagi na dobro książki oraz zapewnienie jak najdalej idącej rozrywki czytelnikom, odmawiam odpowiedzi na tak postawione pytanie (śmiech).
KK: Co nowego szykuje pan dla swoich czytelników?
A.S.: Stompor powróci. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, kolejna książka cyklu astronomicznego powinna ukazać się nakładem Wydawnictwa Lira już za kilka miesięcy. Planujemy opublikować całą serię, również te książki, które wcześniej wydałem samodzielnie. Cieszę się, że nawiązałem współpracę z tym wydawcą, bo wiem, że trafiłem na profesjonalistów.
Wierzę, że cykl astronomiczny z Emilem Stomporem szerzej zainteresuje miłośników dobrej książki kryminalnej, szukających mocnej, brutalnej oraz realistycznej fabuły, do tego opartej o wydarzenia prawdziwe i napisanej przez autora, który wie, o czym pisze.
Mogę się pochwalić, że czytelnicy kilka dni temu nagrodzili książkę tytułem „Najlepszej książki na lato 2019” w plebiscycie organizowanym przez portal literacki Granice.pl, więc chyba pomysł był strzałem w dziesiątkę.
Rozmowę przeprowadził Damian Matyszczak.
Autorką fotografii jest Sabina Sowa.
Aleksander Sowa - policjant, autor powieści kryminalnych, obyczajowych, zbiorów opowiadań i poradników. Napisał serię kryminalną, zwaną astronomiczną („Gwiazdy Oriona”, „Era Wodnika”, „Punkt Barana”). Aleksander Sowa należy do weteranów samodzielnego publikowania i jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych pisarzy niezależnych w Polsce. (mat.wyd.)