„Moi krajanie wypytywali mnie, kiedy napiszę powieść dziejącą się w Elblągu. Przecież prawie każde miasto w Polsce ma już swój kryminał, a oni jeszcze nie!”
Kawiarenka Kryminalna: Czym dla pani jest pisanie?
Agnieszka Pietrzyk: Obecnie pisanie książek jest moim sposobem na życie. Najważniejszą profesją, czymś niezwykle wartościowym, z czego nie mam zamiaru rezygnować. Nie widzę dla siebie alternatywnego zajęcia.
Nigdy nie marzyłam, żeby być pisarką. Nawet mi przez myśl nie przemknęło, że będę pisać książki i że będą to kryminały. Owszem, wiązałam swoją przyszłość z literaturą, ale raczej od strony naukowej.
KK: A trafiła pani na ścieżkę beletrystyki.
A.P.: Pewnego dnia znalazłam w Internecie ogłoszenie o konkursie na opowiadanie. Pomyślałam, że spróbuję. Akurat w tym czasie nie miałam żadnego zajęcia. Wcześniej zakończyłam doktorat i trochę brakowało mi już pisania. Po skreśleniu trzech zdań stwierdziłam, że to będzie powieść, bo na opowiadanie szkoda pomysłu. Po ośmiu miesiącach miałam gotowy thriller. Wysłałam go do kilku wydawnictw, pojawiły się dwie propozycje publikacji. Dzisiaj mogę stwierdzić, że zostałam pisarką pod wpływem impulsu.
KK: Dlaczego wybór padł na kryminały?
A.P.: W powieściach kryminalnych najbardziej pociąga mnie fabuła, to ona trzyma czytelnika przy książce. Myślę, że uwagę najmocniej przykuwa zagadka. Człowiek z natury jest istotą ciekawską i będzie tak długo przerzucał kartki, aż pozna rozwiązanie.
Ponadto w tworzeniu intrygi kryminalnej urzeka mnie ta swoista gra z czytelnikiem. Chodzi o to, żeby ów za szybko nie rozwiązał zagadki, a najlepiej żeby nie rozsupłał jej w ogóle. Trzeba wodzić go za nos, a samo zakończenie musi być zaskakujące. Wymaga to od autora dużo pomysłowości, ale i precyzji, bo w kryminale wszystko musi się zgadzać.
KK: No i jak pani to osiąga?
A.P.: Do każdej kolejnej powieści przygotowuje się od strony merytorycznej. Zwykle polega to na czytaniu książek z zakresu kryminalistyki, ale nie tylko. Gdy pisałam “Śmierć kolekcjonera”, musiałam uzupełnić swoją wiedzę na temat kolekcjonowania historycznych papierów wartościowych i ogólnie o grafice użytkowej.
Szczegóły kryminalistyczne czy dokładne informacje z innych dziedzin życia są ważne w kryminałach, bo ich obecność uwiarygadnia fabułę. Wyznaję jednak zasadę, że powieść to nie podręcznik i nie powinnam dawać się zwariować w przedstawianiu prawdy. W literaturze nie ma prawdy, jest tylko prawdopodobieństwo.
KK: Gdzie szukać takich prawdopodobnych historii?
A.P.: Największą inspiracją jest literatura. Jak przeczytam świetną książkę, to mam ochotę napisać coś równie dobrego. Oczywiście, nie chodzi mi o powielanie pomysłu fabularnego czy stylu, ale o stworzenie powieści równie wciągającej, angażującej wyobraźnię czytelnika. Gdy przeczytałam “Uwikłanie” Zygmunta Miłoszewskiego, to pomyślałam, że też tak mogę. Zasiadłam do komputera i napisałam “Pałac tajemnic”.
KK: Brzmi łatwo i przyjemnie, ale co w procesie twórczym jest największą zmorą?
A.P.: Pisanie to sama przyjemność, a jedyną zmorą jest brak czasu. Specjalnej motywacji nie potrzebuję. Jestem przepełniona chęcią pisania, ale oczywiście miewam też trudniejsze momenty. Najtrudniej jest wtedy, gdy skończę pisać jedną książkę i nie mam pomysłu na kolejną.
KK: Uśmierca pani w powieściach nielubianych znajomych czy sąsiadów?
A.P.: Ja wszystkich lubię. Nikt nie musi się obawiać, że zostanie zamordowany w książce. Moi bohaterowie nie mają swoich odpowiedników w rzeczywistości. Czasami przenoszę na postacie literackie pewne cechy lub style zachowań, które zaobserwowałam wśród znajomych, ale nigdy jeden do jednego.
Takie dosłowne przeniesienie nie jest możliwe, bo literatura kieruje się swoimi prawami. One wymagają, aby postać była wyjątkowa i ciekawa. Nawet jeśli mamy do czynienia ze zwykłym Kowalskim, to aby przykuł uwagę czytelnika, musi być wyrazisty i interesujący. Bohaterowie są bardzo ważni, oni pierwsi trafiają do wyobraźni odbiorców i ich serc. To postać jest nośnikiem emocji, dlatego trzeba o nią zadbać.
KK: Pani protagonista Kamil Soroka łapie sprawców, ale sam jest na bakier z prawem. Czy to nie sprzeczność?
A.P.: Taki właśnie jest mój komisarz - ma wiele wad, ale znakomity z niego śledczy. Staram się, żeby moi bohaterowie byli niejednoznaczni, a zarazem wyróżniający się, bo czytelnik musi wiedzieć z kim ma do czynienia.
Na studiach polonistycznych nie raz przyglądałam się tekstom od strony formalnej. Pod tym kątem analizowałam też bohaterów literackich i dobrze wiem, że postać nie może być wyidealizowana, bo nie będzie wiarygodna.
KK: Jak perypetie komisarza odbiera elbląska społeczność?
A.P.: Reakcje są jak najbardziej pozytywne. Moi krajanie wypytywali mnie, kiedy napiszę powieść dziejącą się w Elblągu, przecież prawie każde miasto w Polsce ma już swój kryminał, a oni jeszcze nie! Zachęcili mnie i tak powstała pierwsza część elbląskiego cyklu kryminalnego “Śmierć kolekcjonera”.
Sięgnęły po nią osoby, które w ogóle nie czytały książek, ale z moją po prostu musiały się zapoznać. Może z ciekawości, a może z poczucia lokalnego patriotyzmu? Zresztą nadal zaczepiają mnie przypadkowe osoby na ulicy i dzielą się opiniami. Wiem, że powieściowy Elbląg sprawia im dużo przyjemności i z niecierpliwością czekają na kolejne książki.
KK: Jak przyjmują najazd terrorystów w pani książce na ich miasto?
A.P.: Choć od premiery “Zostań w domu” minęły dopiero trzy tygodnie to docierają do mnie – na razie nieliczne – opinie wskazujące na pozytywny odbiór książki. Obawiałam się, czy czytelnik uwierzy w zamach w Elblągu. Wygląda jednak na to, że poradziłam sobie z uprawdopodobnieniem akcji. Ponadto mojej najnowszej książce pomaga to, że jesteśmy społeczeństwem silnie przekonanym o zagrożeniu terrorystycznym.
KK: Odstawiając bomby na bok, porozmawiajmy o pani mistrzach. Którzy pisarze wywarli największy wpływ na pani twórczość?
A.P.: Na poletku kryminalnym jest to Jo Nesbø. Cenię go za rozmach, za mroczny klimat i umiejętność tworzenia wielopiętrowych zagadek. Wszystkim pisarzom znana jest zasada, że jeśli w pierwszym akcie pojawia się strzelba, to w trzecim musi wystrzelić. U Nesbo ta zasada została zwielokrotniona. U niego pojawia się dziesięć strzelb, z czego trzy wydają się uszkodzone i czytelnik nie wie, czy w ogóle wypalą. I to jest fajne u tego autora, że tak naprawdę nic nie jest pewne.
W wypadku literatury pięknej wolę mówić o ulubionych tytułach niż pisarzach. Mam kilka książek, do których często powracam i czytam we fragmentach. Są to: “Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego, “Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa, “Proces” Franza Kafki, “Imię róży” Umberto Eco, czy “Nieznośna lekkość bytu” Milana Kundery. Za każdym razem, gdy je czytam, nachodzi mnie ta sama refleksja: jak to możliwe, że człowiek jest w stanie napisać coś tak dobrego?
KK: Z którymi postaciami literackimi wybrałaby się pani na bezludną wyspę?
A.P.: Na pewno z Robinsonem Crusoe, bo z nim bym nie zginęła. I zapewne nie zabrałabym ze sobą Raskolnikowa, bo prawdopodobnie znalazłby powód, żeby mnie zabić.
KK: Czy duet Soroka&Łempicka powróci?
A.P.: W moim zamyśle “Zostań w domu” miało być ostatnią częścią kryminalnego cyklu, dlatego pozamykałam pewne wątki osobiste. Nie wiem, czy kiedyś powrócę do tych bohaterów. Kończę pisać nową powieść. Zdradzę, że będzie zupełnie odmienna od moich dotychczasowych tytułów. Póki co daję odpocząć prokuratorsko-policyjnej parze.
Agnieszka Pietrzyk: doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, autorka powieści kryminalnych, sensacyjnych i grozy, opublikowała książki: „Obejrzyj się królu” (2008), „Pałac tajemnic” (2011), „Urlop nad morzem” (2014), „Śmierć kolekcjonera” (2016), „Czas na miłość, czas na śmierć” (2017), „Porwanie” (2018), „Zostań w domu” (2019).
Wywiad przeprowadził Damian Matyszczak.
Autorką zdjęć jest Marzena Pietrzyk.
Recenzję "Zostań w domu" Agnieszki Pietrzyk można znaleźć TU.