Dawno z taką przyjemnością nie czytałam kryminału! Pierwsza wydana w Polsce powieść francuskiego pisarza, Georgesa Flipo, jest lekka, zabawna i sympatyczna. A postać komisarz Viviane Lancier to gwarancja sukcesu całej serii – bo historii kryminalnych z tą paryska policjantka w roli głównej ma być na szczęście więcej.
Na jednym z paryskich mostów zostaje napadnięty kloszard. Włóczęga, który do złudzenia przypomina Wiktora Hugo ginie, a policja ma nie lada zagadkę do rozwiązania. Mężczyzna był w posiadaniu wartościowego rękopisu, którego autorstwo przypisuje się Charles'owi Baudelaire'owi. Wiersz ów okazuje się być złowieszczym, gdyż wedle jego tekstu giną kolejne osoby. W sprawę wplątany jest między innymi pewien zbieracz cennych autografów, jego piękna służąca, grafolog, który zdecydowanie powinien zadbać o higienę jamy ustnej, wróżka kontaktująca się z duchami zmarłych czy też przedsiębiorca produkujący bloki do lizania dla krów, które odstraszają od zwierząt komary i kleszcze.
Tą zgrają dziwaków zajmuje się komisarz Viviane Lancier i, choć nienawidzi poezji, musi zgłębić temat i odnaleźć „wierszowego” mordercę. Pomaga jej w tym jej młody asystent, Augustin Monot – początkowo fajtłapowaty, z czasem pokaże, na co go stać. Fabuła jest zawiła, a intryga nie taka łatwa do rozwikłania. Autor każe czytelnikowi podejrzewać wszystkich po kolei, włącznie z samymi policjantami. Rozwiązanie będzie zaskakujące i zarazem satysfakcjonujące.
Panią komisarz powieść ta stoi! To Viviane Lancier jest tu główną atrakcją. Niebezpiecznie zbliża się do czterdziestki, unika własnego odbicia w lustrze, by nie sprawiać sobie przykrości własnym widokiem. Wciąż jest na jakiejś diecie, a żadna z nich jak na złość nie chce działać – być może dlatego, że pani komisarz w odchudzającym jogurcie macza... batoniki Mars. Przeżywszy zawód miłosny, mężczyzn postrzega przez pryzmat ich użyteczności. Najbardziej folguje sobie w pracy, gdyż stoi na czele grupy dochodzeniowej, złożonej z samych przedstawicieli tej brzydszej z płci. Viviane jest bezpośrednia, inteligentna, bezpardonowo rozprawia się ze złoczyńcami, jednak z drugiej strony ma dobre serce, w którym kryje się pierwiastek romantyzmu. To sympatyczna kobitka z charakterkiem, którą chciałoby się poznać osobiście.
Powieść Georgesa Flipo przypomina mi nieco wydawane również przez Wydawnictwo Noir Sur Blanc kryminały Alicii Giménez Bartlett z przebojową Petrą Delicado, patrolującą ulice Barcelony. Podobna niezapomniana bohaterka, podobny humor, równie znakomita lektura.
Panią komisarz, która nie znosi poezji się nie czyta, tylko połyka jednym tchem. I woła o więcej. Na szczęście, wedle zapowiedzi na okładce, pani komisarz już niedługo, w drugiej części swoich przygód, nie będzie się czuła w klubie jak w raju. Z chęcią potowarzyszę jej w wyprawie do owego klubu!
Georges Flipo
Pani komisarz nie znosi poezji
przeł. Krystyna Arustowicz
Noir Sur Blanc
Warszawa, 2013
338 s.