To już piąta część przygód najsłynniejszego hiszpańskiego fryzjera damskiego. I jak to w twórczości Eduardo Mendozy bywa, także w Tajemnicy zaginionej ślicznotki znajdziemy mnóstwo cudnie absurdalnego humoru. Jednak z tej wszechogarniającej komedii wyłania się obraz dość smutny, gorzka konstatacja naszych czasów, które narratora (autora?) rozczarowują.
Pierwszy tom serii o fryzjerze damskim (Sekret hiszpańskiej pensjonarki), którego imienia i nazwiska nigdy nie było dane nam poznać, ukazał się w Hiszpanii w 1979 roku (w Polsce w 2004). Dziś więc ten wieczny pechowiec ma już swoje lata. W najnowszej książce, po osadzonym współcześnie początku, akcja cofa się do czasów, gdy fryzjer miał jeszcze nieco więcej werwy. A ta przydaje mu się, gdy zostaje oskarżony o morderstwo.
Na jednej z barcelońskich uliczek ginie Olga Baxter, młoda, piękna modelka. Były fryzjer zostaje podstępem wyciągnięty z zakładu dla obłąkanych, w którym przebywa na przymusowym leczeniu, i wplątany w kryminalną historię. Zawsze wrogo nastawiony do naszego bohatera komisarz Flores chce wsadzić fryzjera za kratki za zabójstwo, którego ten nie popełnił. Nieszczęśnik będzie więc musiał dojść do prawdy, mając wciąż na karku ścigającą go policję, a do pomocy cały szereg swoich cudacznych, acz oddanych przyjaciół.
Poplątana intryga kryminalna jest tu tylko pretekstem do rozważań na temat kondycji Barcelony, Katalonii, Hiszpanii, czy świata w ogóle. Wniosek jest jeden – wszystko idzie w złym kierunku, a ludzkość, jak ćma, dąży do samounicestwienia. Obrywa się wszystkim, na czele z politykami, tymi z prawa i tymi z lewa, urzędnikami, policją, środkami masowego przekazu, czy też społeczeństwem klasowym.
Eks golibroda pomyka po mieście, uprawiając, z braku funduszy na przejazd taksówką, czy choćby komunikacją zbiorową, jogging. Na swojej drodze napotyka coraz to nowe postacie i pozwala im wygłaszać sążniste monologi. Absurd opiera się tu na kontrastach. Literackie szaleństwo Mendozy nie ma granic.
Autor kreuje świat swojej opowieści długimi, potoczystymi zdaniami, których kunszt możemy podziwiać również dzięki znakomitemu tłumaczeniu Marzeny Chrobak. Spójrzcie chociażby na takie kwiatki jak „szczureador” czy „chudopachołek”.
Ubaw jest po pachy. Ale ubaw to przez łzy.
Klasyczny cykl kataloński: biedny, potem bogaty, a na koniec w więzieniu, sprzyja mobilności społecznej i przeciwdziała naporowi tradycji. (s. 338).
Eduardo Mendoza utyskuje. Ale robi to z przymrużeniem oka. A w kwestii literackiego fachu udowadnia, że prawdą jest twierdzenie, iż dobra komedia jest jednocześnie prawdziwą tragedią.
Recenzja Walki kotów Eduardo Mendozy.
Eduardo Mendoza
Tajemnica zaginionej ślicznotki
przeł. Marzena Chrobak
Wydawnictwo Znak
Kraków, 2016
341 s.