W ostatniej części kryminalnej trylogii, której początek dał Pan Mercedes, Stephen King wraca do swych korzeni. Autor wmieszał w fabułę motyw działalności sił nadprzyrodzonych, w szczególności telekinezy i telepatii. Koniec warty wymyka się więc próbom klasyfikacji gatunkowej, godnie zamykając cykl, którego głównym bohaterem jest detektyw Bill Hodges.
Po wydarzeniach, jakie miały miejsce w Panu Mercedesie i Znalezionym nie kradzionym, pozornie wiele się nie zmieniło. Morderca, Brady Hartsfield, wciąż przebywa w szpitalu i rzekomo jest zupełnie nieświadomy otaczającej go rzeczywistości. Szybko jednak okazuje się, że sprawy mają się zupełnie inaczej. Pan Mercedes planuje wielki powrót. Pomogą mu w tym nadzwyczajne zdolności, które zyskał dzięki obrażeniom głowy, jakie zadała mu niegdyś Holly Gibney, pewne wycofane z obiegu konsole do gier oraz para, niekoniecznie dobrowolnych, pomagierów.
Hartsfield staje się coraz bardziej niebezpieczny. Policja jednak nie zamierza w jego kwestii kiwnąć palcem. Do akcji znów wkracza Bill, Holly i Jerome Robinson. Hodges nie może w pełni skupić się na detektywistycznej robocie, ponieważ choruje. Będzie musiał jednak wytężyć wszystkie siły, by ostatecznie rozprawić się z wrogiem.
Niech wątki paranormalne nie zniechęcą do lektury czytelników żądnych racjonalnych rozwiązań fabularnych. Sama zaliczam się do takowych, a nadnaturalne motywy użyte przez Kinga w Końcu warty kupiłam bez zastrzeżeń. Zgrabnie splatają się one tutaj z kryminalną intrygą i prowadzą do sensownego zakończenia. Do tego, co na plus, dostajemy nieprzelukrowany epilog.
King pisze potoczystym językiem, dokładnie wie, w którym momencie wypowiedzieć się dosadniej, a gdzie odpuścić. Stosuje czas teraźniejszy, dynamizując tym samym akcję.
Autor Misery pokazuje swoją wrażliwość społeczną. Pochyla się nad każdą postacią i próbuje zrozumieć motywy jej działania. W Końcu warty porusza problem samobójstw, szczególnie wśród nastolatków. Słychać też w powieści odwołania Kinga do jego osobistej traumy – wypadku samochodowego, któremu uległ w 1999 roku. Pisarz, ze względu na ogrom bólu, jakiego doświadczył, zapowiadał nawet koniec swojej kariery literackiej. Do tego na szczęście nie doszło. Żal i pewien sentymentalizm jednak pozostały, a przebijają one chociażby w myślach Billa Hodgesa:
- Otóż niektórzy nierozważnie trwonią to, za co inni sprzedaliby duszę: zdrowie, wolne od bólu ciało. A dlaczego? Bo są zbyt ślepi, okaleczeni emocjonalnie lub egocentryczni, żeby za ciemną krzywizną ziemi zobaczyć następny wschód słońca. Które zawsze wschodzi, jeśli tylko wciąż oddychamy. (Koniec warty, s. 471-472.)
Powieści nie ma raczej sensu czytać, nie poznawszy wcześniej Pana Mercedesa i Znalezione nie kradzione. Sięgajcie od razu po całą trylogię.
Stephen King
Koniec warty
przeł. Rafał Lisowski
Albatros A. Kuryłowicz
Warszawa, 2016
477 s.