Michael Booth z typowym brytyjskim poczuciem humoru wziął się za opisywanie zimnych i zdystansowanych, ale podobno najszczęśliwszych na świecie, Skandynawów. Wydawałoby się, przepis na sukces gwarantowany. Tymczasem Skandynawski raj jest zwyczajnie nudny. A przyczyn takiego stanu rzeczy można się doszukać kilku.
Po pierwsze, Booth, który mieszka w Danii, w swojej książce, zamiast skupić się tylko na tym kraju, poszerza wywód o Szwecję, Norwegię, Finlandię i Islandię, które jedynie odwiedził na krócej bądź nieco dłużej. Materiał ogromny, więc i siłą rzeczy, autor musiał dokonać jakichś wyborów, nie mógł zająć się każdym krajem dogłębnie. Rezultatem tego, przedstawia czytelnikowi zbiór stereotypów na temat omawianych narodów. I są to szablony, z którymi każdy w sumie już się kiedyś zetknął. Znacie? To posłuchajcie.
Duńczycy płacą niewiarygodnie wysokie podatki, ale choć narzekają, tak naprawdę dobrze im z takimi obciążeniami, które są gwarantem społecznej równowagi. Islandia słynna jest głównie z wielkiego krachu gospodarczego, który nastąpił wskutek działalności ichniejszych zachłannych bankierów-amatorów. Norwegowie to nacjonaliści, ale mają ropę, więc nikt im nie podskoczy. Finowie z kolei mają Świętego Mikołaja, ale piją na umór. Być może to przez wpływ Rosji, która wciąż kładzie łapę na tym sąsiedzkim kraju. Szwedzi to milczące sztywniaki, które zrobią wszystko, by uniknąć konfrontacji.
Po drugie, ta sterta oczywistości została okraszona dławiącą dawką wszelkiego rodzaju statystyk, które autor zbierał z uporem maniaka i uparł się nam przedstawić. Wplótł w to fakty historyczne, wypowiedzi naukowców oraz innych ekspertów, kilka żarcików i stanowczo zbyt mało z życia wziętych anegdot, które mogłyby ożywić tę nużącą narrację.
Michael Booth chwycił zbyt wiele srok za ogon. Z pewnością o wiele większą wartość miałaby opowieść o Danii (skąd pochodzi żona autora), oparta na osobistych doświadczeniach Bootha, wyłuszczająca wnioski wypływające z wydarzeń, których dziennikarz sam był świadkiem, a nie przeczytał o nich w jakimś naukowym opracowaniu, a potem zreferował je czytelnikowi.
Do tego ciężko jest określić, czym pod względem gatunku Skandynawski raj w zasadzie jest. Reportażem? Rozprawą naukową? W każdym razie, z pewnością jakąś niespójną mieszanką jednego z drugim.
Jak tworzyć pasjonującą literaturę faktu, mógłby się Booth nauczyć od Katarzyny Molędy, której Szwedzi. Ciepło na Północy są wszystkim tym, czym Skandynawski raj nie jest. Czyli osobistą (ale jednocześnie uniwersalną) opowieścią, pisaną z sercem, z dowcipem, z wnikliwością pisarki, która chce naprawdę poznać kraj i ludzi, których opisuje, a nie zamknąć temat w tabelkach i wykresach.
Jeżeli więc chcielibyście poszerzyć swoje horyzonty, by lepiej wczuć się w lekturę skandynawskich kryminałów, nie poprzez Raj droga.
Michael Booth
Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych
przeł. Barbara Gutowska-Nowak
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Kraków, 2015
348 s.