To już druga, po osadzonej na Podhalu Ślebodzie, część przygód antrolopolżki Anki Serafin i dziennikarza Sebastiana Strzygonia, która wyszła wprost spod piór pisarskiej pary: Małgorzaty i Michała Kuźmińskich. Kryminalne małżeństwo tym razem przenosi akcję swojej powieści na Śląsk. I jest to jedna z najlepszych powieści o tym regionie, jak i powieści kryminalnych, jakie ostatnio czytałam. Poza tym Pionek jest zwyczajnie świetnym kawałkiem prozy w ogóle.
Wielkimi krokami zbliża się termin wyjścia z więzienia Normana Pionka, którego ochrzczono mianem Wampira z Szombierek, kiedy dwie dekady wcześniej przyznał się do dokonania serii zabójstw na kilku kobietach, na czele z własną matką. Strach lokalnej społeczności podsyca zabójstwo studentki, podobne do tych, których dopuścił się Pionek.
Prowadzący własnego bloga dziennikarz, Sebastian Strzygoń, próbuje zgłębić temat. Natrafia na nieoczekiwane przeszkody. Okazuje się, że nie wszystkim podoba się to, iż Strzygoń wraz ze swoją koleżanką, doktor antropologii wykładającą gościnnie na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, grzebią w dawno zamkniętej już sprawie. Para śledczych wkrótce sprowadzi na siebie i swoich bliskich śmiertelne niebezpieczeństwo.
Nie jest łatwo pisać o Śląsku. Ten region, z własnym językiem, trudną historią, specyficznym krajobrazem i z ludźmi o twardych charakterach, ale miękkich sercach, jest w moim – rodowitej Ślązaczki - odczuciu znacznie trudniejszy do uchwycenia w literaturze niż inne części kraju. Pisarz, który stąd nie pochodzi, nie oddychał jako dziecko tym zadymionym hutniczymi wyziewami powietrzem, jest narażony na mimowolne spłycenie tematu, czy też popadnięcie w sztuczność. Nie tylko więc z wielkim zaciekawieniem, ale i z pewną trwogą sięgałam po Pionka.
A teraz śpieszę czym prędzej zapewnić, że Małgorzata i Michał Kuźmińscy wykonali swoją pisarską pracę znakomicie. Zrobili dokładny research. Pokazali tutejsze pejzaże (familoki, bloki, pokopalniane tereny zestawione z nowoczesnymi, postindustrialnymi budowlami), ale przede wszystkim ludzi takich, jacy są naprawdę. Umiejętnie wpletli w narrację swej powieści gwarę, pokazali, że mają ucho do melodii języka.
Kuźmińscy wykorzystali historię o seryjnym mordercy, by opowiedzieć o relacjach międzyludzkich: matki z synem, córki z ojcem, starszej kobiety z młodszym kochankiem (świetne przełamanie stereotypu), chłoptasia przekształcającego się w mężczyznę z rodziną, której chciałby być częścią. Ciekawa relacja łączy też parę głównych bohaterów. Oficjalnie nie przepadają za sobą. Strzygoń twierdzi, że Anka jest nadęta, Serafin postrzega Sebastiana jako niedojrzałego pajaca. Jednak gdy przychodzi co do czego, przyjaźń zwycięża. Wzruszający przykład porozumienia niemal bez słów, jakie istnieje między bohaterami, daje scena rozmowy telefonicznej, której tu nie przytoczę, żeby nie robić spojlerów, ale zapamiętajcie stronę 329.
Autorzy sprawnie manipulują czytelnikiem, kierując jego podejrzenia, tam gdzie jest im to na rękę. Budują ciekawą, wielopoziomową intrygę. I tak jak w Ślebodzie, znów nadają swojej książce trafny, dwuznaczny tytuł.
Pisanie w tandemie ma pewnie swoje plusy i minusy. Niewątpliwą zaletą w tym przypadku jest fakt, że autorzy znają z autopsji zarówno męski, jak i kobiecy punkt widzenia. Łatwiej jest więc im się wczuć w swoich bohaterów (szczególnie, że obdarzyli ich zawodami, jakie sami wykonują).
Ponad to wszystko Pionek, z umiłowaniem autorów do szczegółu, jest po prostu bardzo dobrą literaturą jako taką. Polecam nie tylko Ślązakom.
Małgorzata i Michał Kuźmińscy
Pionek
Wydawnictwo Dolnośląskie
Wrocław, 2016
436 s.