Duński autor kryminałów (marketingowego „prezydenta” pominę milczeniem), Michael Katz Krefeld, Wykolejonym, czyli pierwszą powieścią z cyklu, którego głównym bohaterem jest komisarz Thomas Ravnsholdt, dał się poznać jako pisarz doskonale poruszający się w konwencji gatunku i nie stroniący od mocnych wrażeń serwowanych czytelnikowi. W drugiej części pt. Zaginiony silne emocje wciąż buzują, za to z dotrzymaniem zgodności fabuły z realiami jest już nieco gorzej.
Mogens to prowadzący monotonne życie, skromny i samotny księgowy, który pewnego dnia wstaje rano, idzie jak zwykle do pracy i...okrada własnego szefa na pokaźną sumę pieniędzy. Jeszcze tego samego popołudnia Mogens wyjeżdża do Berlina, gdzie ślad po nim ginie.
Parę miesięcy później siostra Mogensa, Louise, wkracza na łajbę Ravna i prosi go o pomoc w odnalezieniu brata. Były policjant początkowo nie za bardzo chce się angażować w sprawę, jednak z czasem zauroczony kobietą, jedzie z nią do Berlina, by dowiedzieć się, co przytrafiło się Mongesowi.
Akcja powieści toczy się dwuwątkowo. Naprzemiennie ze współczesnymi wydarzeniami poznajemy historię z końca lat 80. W Berlinie Wschodnim rządy socjalistyczne powoli zaczynają odchodzić w niebyt. Pułkownik Hausser nie chce jednak przyjąć tego faktu do wiadomości. Przez lata prześladujący „wywrotowych” obywateli, opętany władzą, nie zamierza rezygnować ze swojej zbrodniczej działalności.
Hausser na ofiarę wybiera sobie zamożną rodzinę Schumannów. Zamieszkuje w tej samej kamienicy co Christoph, Lena i ich córka Renate. Instaluje u Schumannów kamery oraz sprzęt podsłuchowy. Ma nadzieję przyłapać ich na próbie ucieczki na Zachód, a tym samym skazać Schumannów na śmierć. Hausser z każdym dniem osacza rodzinę coraz bardziej i mimo protestów przełożonych, coraz mocniej nakręca się do działania, podsycając własną nienawiść do Schumannów. Wraz z postępem fabuły zaczynamy dostrzegać, jak oba wątki łączą się ze sobą w jedną, tragiczną opowieść.
Z trudem przebrnęłam przez historię Haussera (przyznaję się do przerzucania kartek). Jednak nie dlatego, że jest ona źle napisana, wręcz przeciwnie, tekst jest mocny, szargający emocjami czytelnika. Haussera nie zasługuje już nawet na miano czarnego charakteru. Hausser to po prostu kawał świni, której motywację ciężko zrozumieć. Bo czy sama zazdrość o sukcesy innych mogłaby prowadzić do aż takiego zezwierzęcenia (nie obrażając zwierząt)? Do tego brak nadziei na poprawę sytuacji pozytywnych bohaterów powoduje, że czytelnikowi ciężko jest śledzić akcję.
W ogóle mało tu postaci, które dałoby się lubić. Ravn miota się, wciąż nie mogąc zapomnieć o zmarłej żonie. W sumie nie wiadomo czemu zgadza się pomóc Louise (aż tak bardzo oczarowany jej urodą nie jest), która bezczelnie wykorzystuje detektywa do swoich celów. Gdyby chociaż zapłaciła mu za jego usługi, wszyscy byliby kwita, a tak utkwiła mi w pamięci jako roszczeniowa, samolubna bohaterka, żerująca na innych. Jedyną pozytywną postacią Zaginionego jest, jak na mój gust, Moffe, czyli piec Ravna.
Wdarło się niestety do powieści Krefelda kilka niedorzeczności. Na przykład Hausser zostaje pobity prawie że na śmierć. Po czym zaraz ucieka ze szpitala i po paru dniach ochoczo i żwawo przystępuje do uganiania się za Schumannami. Hausser przyjeżdża też do Kopenhagi i od razu wie (skąd???), gdzie ma szukać Ravna. Poza tym nie sądzę, by berlińska policja była skłonna przeprowadzić brawurową akcję z wykorzystaniem jednostek specjalnych tylko dlatego, że byłemu glinie z sąsiedniego kraju coś się uwidziało.
Podobno Michael Katz Krefeld określa powieści swoich kolegów po fachu jako „latte”, sam zaś pisze „kryminały espresso”. Pijcie więc owo espresso, jednak na własną odpowiedzialność. I uważajcie na serce.
Michael Katz Krefeld
Zaginiony
przeł. Elżbieta Frątczak-Nowotny
Wydawnictwo Literackie
Kraków, 2015
414 s.