Agent Storm to autobiografia duńskiego kryminalisty Mortena Storma. Jego burzliwe losy opowiedziane są z rozmachem godnym najlepszego dreszczowca. W spisaniu dziejów Stormowi pomogli dwaj eksperci, na co dzień zajmujący się problematyką ekstremizmu islamskiego – Paul Cruickshank oraz Tim Lister. Storm w swojej książce podzielił się między innymi cenną wiedzą o organizacjach terrorystycznych i ich infiltrowaniu przez zachodnie służby specjalne.
Storm już od młodzieńczych lat był na bakier z prawem. Jako obrażony na cały świat nastolatek przystąpił do gangu motocyklowego, by razem z kompanami napadać, rabować i wszczynać bójki. Przeszedł na islam i stał się gorliwym jego wyznawcą. Jako neoficki radykał z Zachodu był łakomym kąskiem dla jemeńskiej Al-Kaidy, do której przystał i coraz bardziej nasiąkał ideą światowego dżihadu.
Storm poznał szejka Anwara Al-Awlakiego, wpływowego duchownego, który w kazaniach publikowanych w internecie podżegał do zabijania niewiernych. Szejk czynił to nader skutecznie, znajdując wielu akolitów chętnie przywdziewających na siebie pas szahida. Dzięki swojej popularności znalazł się na celowniku CIA – umieszczono go na liście delikwentów do odstrzału.
Te i inne rewelacje byłego agenta zawarte w książce są poparte bogatym materiałem dowodowym. W autobiografii znalazły się: zdjęcia, skany dokumentów, esemesy czy e-maile. Z jednej strony, te materiały bezlitośnie obnażają niekompetencję oficerów służb, którzy pozwolili na ich zebranie. Szczytem dyletanctwa są fotografie beztroskich tajniaków z ich agentem usadowionych w jacuzzi. Z drugiej zaś strony, źródła te pozwalają uzmysłowić sobie, jak trudno było zachodnim służbom wytropić rozproszonych po świecie dowódców polowych Al-Kaidy. Obfitujące w bezpieczne kryjówki upadłe państwa, takie jak Jemen czy Somalia, przez wiele lat udzielały gościny wpływowym watażkom terrorystycznej konduity.
W końcu Storm przewartościował swój światopogląd i gwałtownie zmienił front. Duńczyk nawiązał współpracę ze swoim macierzystym wywiadem – PET. Za pieniądze sprzedawał informacje o wartościowych graczach światowego terroryzmu. Kilka danych przez niego cynków zniweczyło planowane w Kopenhadze i na terenie Wielkiej Brytanii zamachy bombowe. Wielki potencjał agenta i jego wysoka pozycja w Al-Kaidzie Półwyspu Arabskiego nie mogły być w pełni wykorzystane przez duński wywiad, toteż przehandlowano Storma Brytyjczykom z MI5 i MI6, a potem Amerykanom.
Współpraca z CIA była początkiem prawdziwych problemów Duńczyka. Na kartach książki amerykańska agencja jawi się jako stado bezwzględnych oportunistów, którzy nie szanują swoich źródeł. Wykorzystują je do cna, by później zostawić je samym sobie. W Agencie... dostało się też duńskim tajniakom. Storm wytyka im nadużycia finansowe. Choć mogli się z nim spotykać w Europie, świadomie wybierali co bardziej kosztowne wyjazdy do egzotycznych krajów. Eskapady połączone były z wizytami w wystawnych restauracjach, kasynach i domach uciech. Wszystko na koszt podatników. Najlepiej na tym tle wypadli Brytyjczycy, którzy nie pierwszy raz sytuują się jako dżentelmeni szpiegowskiego świata.
Agent Storm powstał bo, kolokwialnie rzecz ujmując, chłopaki pokłóciły się o kasę. Za owocną pomoc Storm nie uzyskał pieniędzy, na które liczył, a dodatkowo służby próbowały zamknąć mu usta. Pozostawiono go na lodzie. Z jednej strony, za zdradę towarzyszy broni dżihadyści chcieli go odstrzelić. Z drugiej, podpadł służbom, ujawniając ich brudne sekrety. Jako podwójny agent Storm jest już spalony. Jedyną jego szansą na przeżycie jest fakt, iż wciąż może być wykorzystany przez Zachód jako źródło informacji.
Agent... to fascynująca historia z samego centrum starcia międzynarodówki terrorystycznej z zachodnimi służbami bezpieczeństwa. Historia, którą napisało samo życie. Nad jej ekranizacją pracuje już specjalista od mocnego kina akcji - Paul Greengrass. Polecam!
Morten Storm, Paul Cruickshank, Tim Lister
Agent Storm. We wnętrzu Al-Kaidy i CIA
przeł. Maciej Kositorny
Black Publishing
Wołowiec, 2015
568 s.