Poszukiwaniem przepisu na zbrodnię idealną moskiewskie specsłużby zajmują się już prawie od stu lat. Rozwiązania znajdują często dość nietypowe: a to zamordują kogoś przy użyciu zatrutego parasola, innym razem paczką papierosów z wirusem Eboli, a jeszcze kiedy indziej herbatką z radioaktywną trucizną. Borys Wołodarski, były oficer wywiadu wojskowego GRU, ze szczegółami opisuje, w jaki sposób Kreml eliminuje swoich przeciwników.
Wołodarski, który był komandosem elitarnego Specnazu, przebywa na emigracji – i pewnie dlatego mógł sobie pozwolić na przybliżenie sekretów moskiewskiej fabryki trucizn. To jednym z jej wyrobów uśmiercono Aleksandra Litwinienkę, kolegę Wołodarskiego z cywilnych służb. I właśnie głównie próbie wyjaśnienia tego zagadkowego zamachu, do którego doszło w Londynie w listopadzie 2006 roku, autor poświęcił swoją książkę.
Z Trucicieli... dowiadujemy się, że Litwinienko jeszcze jako czynny oficer Federalnej Służby Bezpieczeństwa FSB wydał swoistą wojnę Władimirowi Putinowi i jego ekipie. Na konferencji prasowej w świetle kamer oskarżył władze o wydanie mu rozkazu zamordowania Borysa Bierezowskiego, skonfliktowanego z Kremlem rosyjskiego oligarchy. Po tym publicznym wystąpieniu Litwinienko trafił do aresztu, skąd udało mu się wyjść i opuścić Rosję. Wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie kontynuował walkę z Kremlem. Wespół z Jurijem Felsztyńskim napisał książkę pt. Wysadzić Rosję, w której przekonywał, że za serią zamachów bombowych w Rosji stała sama FSB, dostarczająca alibi do wszczęcia II wojny czeczeńskiej.
Autor postawił w książce kilka śmiałych hipotez dotyczących śmierci Litwinienki, które starał się zweryfikować. Jednak ze względu na brak niezbitych dowodów jego śledztwo ma charakter poszlakowy. Podobnie zresztą jak to prowadzone przez brytyjskie organy ścigania, które na swej drodze napotkały mur niechęci rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości.
Brytyjscy śledczy postawili sobie zadanie przekonania władz Federacji Rosyjskiej do wydania oficerów FSB, którzy otruli Litwinienkę, po czym uciekli do Moskwy. Było ono z góry skazane na porażkę, wszak - używają porównania - capo di tutti capi nie wyda zamachowca, którego sam wysłał na mokrą robotę. Wołodarski przekonuje na kartach książki, iż wyrok na Litwinienkę wydał sam Władimir Putin. Bez aprobaty władcy Kremla nikt z siłowików nie ważyłby się na taki krok. A śmierć Litwinienki była próbą kontrolowania strat po głośnej sprawie zabójstwa Politkowskiej. Jak sugeruje autor, jej zgon był prezentem urodzinowym dla Putina, podarowanym przez ludzi służb.
By podbić dramaturgię wywodu, wyjaśnianie kulisów zamachu na Litwinienkę autor podzielił na kilka etapów. Pomiędzy nie wplótł inne historie zagadkowych śmierci osób, które w przeszłości naraziły się Kremlowi. Wśród zamordowanych byli dezerterzy z tajnych radzieckich służb, dysydenci krytykujący na Zachodzie reżim komunistyczny czy dążący do uniezależnienia Ukrainy od Rosji prezydencki kandydat, Wiktor Juszczenko.
I bez tego zabiegu materia spraw opisywanych w książce mrozi krew w żyłach. Obnażył bowiem Wołodarski słabości systemów bezpieczeństwa w państwach Zachodu. Łatwość, z jaką rosyjscy zamachowcy przewieźli promieniotwórczy materiał na teren Wielkiej Brytanii, daje powody do obaw. Sytuację pogarsza fakt, że potraktowanego toksycznym polonem 210 Litwinienkę służby medyczne przez długi czas nie potrafiły zdiagnozować i wdrożyć koniecznych środków zaradczych. A w międzyczasie na kontakt ze skażonymi miejscami w hotelu i restauracji narażone były rzesze nieświadomych zagrożenia ludzi.
Truciciele... powstali w oparciu o materiały archiwalne, liczne rozmowy Wołodarskiego z dziennikarzami śledczymi i oficerami tajnych służb oraz wiedzę i doświadczenia własne autora. Źródła tez swojego wywodu autor starannie oznaczył w licznych przypisach.
Lektura Trucicieli... jest niezwykle pasjonująca. Prawie 400 stron opracowania czyta się jak najlepszy szpiegowski thriller. Szkoda tylko, że opisywane wydarzenia nie są jednak literacką fikcją.
Borys Wołodarski
Truciciele z KBG
przeł. Marcin Kowalczyk
Wydawnictwo RM
Warszawa, 2015
376 s.