Po 11. września 2001 roku Polska przystąpiła do koalicji antyterrorystycznej. Politycy wysłali naszych żołnierzy do Afganistanu, by tam walczyli z reżimem talibów. Po ponad dekadzie obecności polskich wojsk u stóp Hindukuszu nadszedł czas podsumowań. Ważnym głosem w tej dyskusji jest książka małżeństwa Rigamontich.
Straty stanowią zapis dwunastu rozmów przeprowadzonych przez autorów z żołnierzami Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie i ich rodzinami. Dopełnieniem wywiadów jest kilkadziesiąt zdjęć wykonanych przez Maksymiliana Rigamontiego, zawodowego fotografa, który towarzyszył polskim żołnierzom na wojnie.
Zwiastunem nagromadzonego w książce ładunku emocji jest już sama jej okładka. To zdjęcie uniformu, w którym w afgańskim Ghazni zginął komandos z Jednostki Wojskowej w Lublińcu.
Tytuł Straty wziął się stąd, że dla rozmówców Rigamontich Afganistan, choć różnie definiowany, to zawsze jakiś uszczerbek, brak czy bezpowrotna utrata. Raz jest to amputowana ręka lub noga. Gorzej, gdy surowa afgańska codzienność wywróciła psychikę. Żołnierza z takimi problemami armia już nie potrzebuje. A weteran, mimo fizycznego powrotu do kraju, mentalnie wciąż tkwi w warunkach bojowych, gdzieś na „Ajdik Strasse” – jak żargonowo określano afgańskie ulice, na których często eksplodowały improwizowane ładunki wybuchowe (od ang. IED – czyli improvised explosive device).
Swoją książką autorzy pokazują bolesną prawdę o tym, jak żołnierze, opuszczając wojenną rzeczywistość, nie potrafią wrócić do dawnej codzienności, a za swoje doświadczenia często płacą rozbitymi małżeństwami, nałogami czy powolnym staczaniem się.
Są też w Stratach te najtrudniejsze rozmowy. O najbardziej dotkliwych doświadczeniach dotyczących śmierci najbliższej osoby w przejmujący sposób opowiadają osamotnieni rodzice, żony, dzieci.
Autorzy prowadzą te rozmowy nienachalnie, z należytym szacunkiem i dystansem. Wielokrotnie nagradzany na polach dziennikarskim i fotoreporterskim duet Rigamontich wiedział jak pytać, by nietaktem nie przysporzyć dodatkowych cierpień.
Większość rozmówców ma pretensje. Ówcześnie rządzący Polską uprawianą przez siebie ekwilibrystyką słowną zapewniali żołnierzy, jak i całe społeczeństwo, że armia pojedzie na misję stabilizacyjną. A z kart Strat wynika, że było to zwyczajne kłamstwo. Wszak żołnierzy posłano w środek regularnej wojny. Weterani-inwalidzi oskarżają więc polityków, decydentów i kadrę dowódczą wojska o brak elementarnej uczciwości.
Niestety w kilku miejscach powściągliwość autorów zaszkodziła książce. Mimochodem w wypowiedziach bohaterów pojawiały się ciekawe wątki, które potraktowano powierzchownie. Tak było z wielokrotnie przewijającym się tematem stresu bojowego. Wielu żołnierzy przyznało, że stres działał na nich jak narkotyk. Uzależniali się od wyjazdów na misje. A powrót do kraju, a co za tym idzie życie bez adrenaliny, dla wielu paradoksalnie oznaczał początek kłopotów. Szkoda, że autorzy nie odważyli się na zgłębienie tego wątku.
Straty to lektura bardzo ciekawa i potrzebna, choć raczej kierowana do czytelników o mocniejszych nerwach.
Magdalena i Maksymilian Rigamonti
Straty. Żołnierze z Afganistanu
PWN
Warszawa, 2015
256 s.