Katarzyna Bonda nad każdą swoją powieścią pracuje około dwóch lat. W tym interwale serwuje czytelnikom kilkaset stron wciągającej intrygi kryminalnej, mocno osadzonej w realiach zarówno społeczno-politycznych jak i topograficznych, mnóstwo fachowych szczegółów skonsultowanych z ekspertami we wszelakich dziedzinach, cały szereg po mistrzowsku zbudowanych postaci. Jednym słowem jest to – powtórzmy – dwa lata nawału solidnie i z pazurem wykonanej roboty! A ja Pochłaniacza połknęłam w trzy dni...
Pochłaniacz to pierwsza część z czterotomowej serii inspirowanej żywiołami, jaką przygotowuje dla nas świeżo nominowana - głosem Zygmunta Miłoszewskiego - na królową kryminału, Katarzyna Bonda. Hubert Meyer, bohater wzorowany na prawdziwym profilerze, Bogdanie Lachu, póki co poszedł na literacki odpoczynek. Teraz do akcji wkracza Sasza Załuska. Sasza także jest profilerką, byłą policjantką, alkoholiczką z mroczną przeszłością. Wraca właśnie wraz z córką do kraju po kilkuletnim pobycie w Wielkiej Brytanii. I od razu zostaje uwikłana w aferę kryminalną.
W trójmiejskim lokalu zamordowany zostaje Igła - muzyk znany tylko z jednego przeboju. Cudem z życiem uchodzi ze strzelaniny menadżerka klubu – Iza Kozak. Kobieta ma kłopoty z pamięcią, jednak jest pewna, że dokładnie widziała twarz sprawcy i podaje jego personalia. Policja dokonuje aresztowania, jednak wkrótce okazuje się, że prawda może być zupełnie inna, niż początkowo zakładano.
Sasza odkrywa, że morderstwo ma coś wspólnego z wydarzeniami z początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to grupa nastolatków, a wśród nich pewni specyficzni bliźniacy, wplątała się w mafijne interesy, co oczywiście nie mogło się dla nich skończyć dobrze. Przez dwie dekady przestępcza sitwa, do której należą zwykli bandyci, „biznesmeni” wszelkiej maści, ale i policjanci, nie tylko przetrwała, ale i poszerzyła swą działalność. Załuska przekonana jest, że clou zagadki tkwi w tekście piosenki Dziewczyna z północy, dzięki której zdobył sławę Igła. Stróże prawa są jednak innego zdania i nie traktują profilerki poważnie.
Kobieta nie zamierza się poddawać. Prowadzi własne śledztwo, które, ma nadzieję, doprowadzi ją do prawdy. Przy okazji Sasza, choć od siedmiu lat nie tknęła ani kropli, wciąż na nowo walczy z uzależnieniem. Musi się pilnować, bo wystarczy niepozorny zapalnik, jak gorszy dzień w pracy czy kłótnia z rodziną, by znów poszła na dno. Wracają też do niej demony przeszłości, ale o tym zapewne będzie w kolejnych częściach tetralogii: Okularniku, Lampionach i Czerwonym Pająku.
Żaden polski pisarz kryminałów z tak reporterską szczegółowością jak Katarzyna Bonda nie oddaje realiów w swoich powieściach. Autorka Polskich morderczyń sprawdziła wszystko, każdy najmniejszy nawet detal, któremu poświęca miejsce w książce. Ta precyzja związana jest z pewnością z dziennikarską przeszłością Bondy.
Prawdziwi policjanci często przyznają, że podczas lektury kryminałów mają niezły ubaw, gdy spotykają się z ignorancją autorów w kwestiach dotyczących technicznej strony swojej pracy. Z Pochłaniacza wielu z nich mogłoby się jeszcze czegoś nauczyć, bo Bonda, zanim oddała książkę wydawcy, skonsultowała się z całym zastępem ekspertów różnych okołokryminalnych dziedzin. A niektórzy z nich mogą nawet odnaleźć rys swojego charakteru w powieściowych postaciach.
Żywiołem, który patronuje Pochłaniaczowi, jest powietrze, a motywem przewodnim prowadzonego śledztwa – badania osmologiczne, czyli zbieranie śladów zapachowych na miejscu zbrodni, które później przy pomocy specjalnie wyszkolonych psów, mogą posłużyć w wykryciu sprawcy. Tego typu ciekawostek jest w powieści o wiele więcej.
Sasza Załuska to nietuzinkowo skrojona postać. Bo choć wydawać by się mogło, że każdy książkowy policjant jest alkoholikiem, choroba zachowującej akurat trzeźwość w tym tomie Załuskiej, pokazana jest realistycznie, bez serwowanych nam przez innych autorów bajek w stylu: „chlałem całą noc, ale rano wstałem rześki jak skowronek i jeszcze przed śniadaniem złapałem mordercę”. Może siła postaci Saszy tkwi w tym, że Załuska jest jednak zwyczajnym człowiekiem, który czasem ma gorszy dzień, niekiedy się myli, i tylko z rzadka osiąga pełen sukces.
Są też w Pochłaniaczu elementy humorystyczne, wśród których numerem jeden jest niejaki Gabryś – świątobliwy lokalny aktywista, który trzęsie swoją kamienicą, pilnuje moralności mieszkańców i zawsze odlicza do trzech, jak Adaś Miauczyński do siedmiu. Poza tym, to prawie siedmiusetstronicowe tomiszcze czyta się niezwykle szybko i z ogromną przyjemnością – choć wyjaśnienie zagadki jest nieco poplątane.
Czytajcie więc Bondę, bo warto! Katarzynę Bondę!
Kataryna Bonda
Pochłaniacz
MUZA
Warszawa, 2014
667 s.