“Opuszczone miasto“ to druga część trylogii “Ostatni policjant”. W miasteczku Concord, w które już wkrótce ma uderzyć meteoryt i unicestwić wszelką cywilizację, sprawy mają się coraz gorzej – brakuje prądu i wody, sklepy z braku żywności zamknięto, a policja zrejterowała do koszar. W tych okolicznościach detektyw Henry Palace powraca z prywatnym śledztwem, które wydaje się być skazane na kompletną porażkę. Tymczasem trwa odliczanie do końca świata.
Poszczególne tomy “Ostatniego policjanta” były nominowane i nagradzane różnymi prestiżowymi statuetkami branżowymi, m. in. Nagrodą Edgara. Cyklem o mieszkańcach Concord Ben H. Winters, amerykański pisarz kryminałów, dziennikarz i scenarzysta, doskonale wpisuje się w święcącą triumfy w kinematografii tematykę katastroficzną. Stacja telewizyjna NBC wykupiła już prawa do ekranizacji powieści.
Główny bohater Henry Palace to zwolniony z pracy w policji detektyw, który nie narzeka na nadmiar wolnego czasu. Jest zbyt dobrze wychowany i ułożony, by odmówić przyjęcia zlecenia namolnej opiekunce z dzieciństwa. Palace ma odnaleźć jej męża, który przepadł bez wieści. Zaginięcie Bretta Cavatone`a to sprawa podejrzana. Mężczyzna, eksgliniarz zresztą, był domatorem o ustalonej rutynie dnia. Trudno więc uwierzyć, by zniknął nagle z własnej woli. Rozhisteryzowana żona skutecznie katuje detektywa wyświechtanym sloganem: “wyszedł po zakupy i nie wrócił”, motywując go do działania. Nie zapominajmy też, że zapowiadana apokalipsa ma nastąpić już za 77 dni. Napięcie więc sięga zenitu.
Z początku akcja powieści toczy się powoli. Dla Henry`ego sprawa jest błaha - zwykłe zaginięcie jakich jest na pęczki, odkąd astronomowie ogłosili kasandryczny komunikat. Wszyscy chcą wykorzystać ostatnie chwile życia i zrealizować swoje najskrytsze marzenia. Nawet co bardziej przykładni mężowie i ojcowie zamieniają domowe pielesze na komuny z uciechami cielesnymi bez zobowiązań. Fabuła przyspiesza, gdy Palace trafia na ślad paramilitarnej grupy o niezbyt jasnych konotacjach.
W drugim tomie wraca też znana z “Ostatniego policjanta” ekscentryczna siostra protagonisty – Nico – i pomaga Henry`emu w dotarciu do Cavatone`a. Rezolutna krewna daje nieźle popalić detektywowi, gdy ten odwiedza ją w komunie kampusu uniwersytetu. Razem z innymi pobratymcami Nico organizuje tam coś na kształt autarkicznego państwa, w którym jego członkowie wcielają w życie pasujące im zasady.
Wątek kryminalny jest tym razem mniej wyeksponowany niż w pierwszym tomie. Dominuje wstrząsający opis preapokalitycznego krajobrazu. W tytułowym “opuszczonym mieście” anarchia postępuje, rozkładając typowe struktury państwowe i społeczne na łopatki. Panoszy się hiperinflacja, żywność zdobywać trzeba na czarnym rynku, a przerwy w dostawach wody i energii elektrycznej są coraz dłuższe. Bierność policji ośmiela bandy szabrowników do terroryzowania mieszkańców.
Winters trzyma się konwencji, jaką przyjął w pierwszym tomie – narrację prowadzi protagonista obserwujący i komentujący w pierwszej osobie otaczającą go degrengoladę. To co wyróżnia serię Wintersa na tle szeregu innych powieści to wizja świata tuż przed zagładą i mocna postać detektywa Palace'a. W najnowszej części Henry nabrał wręcz cech don Kichota - zaimpregnowany na powszechny defetyzm i nihilizm, zamiast ratować swoją skórę, wytrwale podąża do zaskakującego rozwiązania. Z psem Houdinim u boku.
“Opuszczone miasto” daje nieśmiałe nadzieje na pozytywne zakończenie trylogii. Ale jak będzie naprawdę, dowiemy się, gdy ukaże się polskie tłumaczenie ostatniej części, która na rynku amerykańskim została opublikowana w 2014 roku pod tytułem “World of trouble”.
Ben H. Winters
“Opuszczone miasto”
przeł. Robert J. Szmidt
Wydawnictwo RM, Quraro
Warszawa, 2018
336 s.
Recenzja "Ostatniego policjanta".