Vincent Severski powraca z nową serią powieści szpiegowskich. Nie spotkamy tu już znanych z “Nielegalnych” Konrada, Sary i spółki z Wydziału Q. Jest za to równie zakonspirowana Sekcja z ekscentrycznym pułkownikiem Romanem Leskim na czele. Na pierwszy ogień ekipa stawi czoło niebezpiecznemu kretowi, który panoszy się w gmachu Agencji Wywiadu i działa na rzecz obcego mocarstwa.
Znakiem rozpoznawczym cyklu “Nielegalni” były rozsiane po całym świecie brawurowe operacje specjalne polskich szpiegów. Autor tym razem przesunął akcenty i w “Zamęcie” zogniskował uwagę czytelnika na wewnętrznych problemach Agencji. Znajdziemy w powieści znacznie więcej prawdziwego szpiegowskiego rzemiosła, czyli skrupulatnej analizy zgromadzonych dokumentów i mozolnej próby ułożenia skomplikowanych puzzli w całość.
Główny bohater, pułkownik Roman Leski, to postać specyficzna. Takie skrzyżowanie George'a Smileya z Herkulesem Poirotem. Od belgijskiego detektywa Leski zapożyczył na przykład fiksację na punkcie perfekcyjnego przygotowania i konsumpcji jajek. Z kolei fizjonomią, doborem garderoby i wiekiem protagonista przypomina bohatera stworzonego przez Johna le Carré. Jest lakoniczny i przenikliwy. Rezyduje w gabinecie na ostatnim piętrze siedziby wywiadu przy ulicy Miłobędzkiej w Warszawie. Wedle ścisłego rytuału parzy ulubioną herbatę, czyta i pieczołowicie analizuje dokumenty, a potem ze stuporem kontempluje ptaki krążące wokół budynku pobliskiej kliniki MSW. W chwilach zwątpienia przemawia do postaci z obrazów wiszących na ścianach pokoju.
Leski starannie skompletował członków Sekcji. W jej skład wchodzą: znani z poprzednich książek Ela i Witek, Dimitrios Calderon zwany Dimą (najważniejszy oficer polskiego wywiadu, który wcześniej pracował jako nielegał na kierunku wschodnim) oraz Monika Arent (absolwentka ASP, która tak samo dobrze włada pędzlem co glockiem).
Oficerowie Sekcji spotykają się w konspiracyjnym mieszkaniu przy placu Zbawiciela. Nota bene - tuż pod nosem niczego nieświadomych hipsterów sączących w Charlottcie latte z kardamonem i mlekiem sojowym.
Punktem zapalnym akcji stają się tragiczne wydarzenia w Pakistanie. W stolicy kraju muzułmańscy terroryści dokonują zamachu w hotelowej restauracji i biorą zakładników. Wśród porwanych jest polski przedsiębiorca z branży telekomunikacyjnej. Polskie władze, służby dyplomatyczne i wywiad stają na równe nogi.
Tymczasem sceptyczny pułkownik Leski podejrzewa, że zamach to element maskarady, i że w Warszawie działa zdrajca – podwójny agent siejący tytułowy zamęt. Karkołomne zadanie dojścia do prawdy spada na oficerów Sekcji. Monika ruszy do Kapsztadu, Dima do Moskwy, a Leski z pomocą Eli i Witka zbada sprawy w kraju.
W “Zamęcie” pojawia się także plejada drugoplanowych postaci. Spotykamy starego dobrego znajomego, chorążego Andrieja Trubowa. Jagan zmartwychwstał, choć wytatuowany na jego plecach smok jest mocno pokiereszowany.
Pięciusetstronicowa powieść wciąga bez reszty, a rozwiązanie intrygi satysfakcjonuje. Koncepcja nowej serii podoba mi się jeszcze bardziej niż “Nielegalnych”. Położenie nacisku na lokalne intrygi i tropienie kretów w szeregach polskiego wywiadu jest bardziej przekonywające niż spektakularne wypady do teherańskich instalacji nuklearnych.
Vincent V. Severski
“Zamęt”
Czarna Owca
Warszawa, 2018
524 s.