Tana French, irlandzka autorka kryminałów, pisze obrazami. Odmalowuje powieściowy świat, uruchamiając wszystkie zmysły czytelnika. W Ścianie sekretów przedstawia nam niezwykłą tajemnicę, na rozwiązanie której bohaterowie będą mieli tylko jeden dzień. Tę sześciusetstronicową powieść najchętniej też pochłonęłoby się w niespełna dobę.
W elitarnej szkole dla dziewcząt imienia Świętej Kildy pod Dublinem rok temu zamordowano pewnego chłopca. Po długich miesiącach bezowocnego śledztwa w ręce detektywa Stephena Morana trafia obiecujący trop. Holly, dziewczynka ucząca się w Kildzie, przynosi mu kartkę, którą znalazła w szkole na tak zwanej ścianie sekretów. To miejsce, w którym uczennice mogą anonimowo wylewać swe skrywane żale. Do karteluszka ktoś doczepił zdjęcie zamordowanego Chrisa i dopisał, iż wie, kto go zabił.
Moran, który bardzo chciałby pracować w wydziale zabójstw, dołącza do jednodniowego dochodzenia, które wszczyna nielubiana wśród kolegów z pracy Antoinette Conway. Policjanci przesłuchują uczennice, węszą po mrocznych korytarzach prowadzonej przez zakonnice szkoły i dochodzą wreszcie do wniosku, że mordercą musi być któraś z ośmiu dziewczynek.
Ta podejrzana ósemka podzielona jest na dwie zwalczające się nawzajem grupy koleżeńskie. French pokazuje, jakim piekiełkiem jest świat nastolatek. Zmaganie się z koniecznością bycia piękną i szczupłą, podobania się chłopakom, bycia lubianą przez koleżanki – to ich codzienność. Dziewczyny, by przeżyć, muszą dopasować się do większości, w tym miejscu nie ma szans na indywidualizm, a każda jego próba jest brutalnie zwalczana. Niestety, jak się okazuje, w dorosłym życiu wcale nie jest lepiej. A do tego to, co w dzieciństwie wydawało nam się niezwykle ważne, z biegiem lat przeistacza się jedynie w mgliste wspomnienie.
Autorka zręcznie przerzuca oskarżenia z jednej postaci na drugą, tworząc typowy zamknięty krąg podejrzanych. Pod koniec powieści wprawdzie można już się domyślić, kto zabił, jednak to w niczym nie przeszkadza.
French zastosowała ciekawą strukturę – akcja toczy się dwuwątkowo. Po pierwsze, śledzimy współcześnie dziejące się dochodzenie, na przeprowadzenie którego policjanci mają jedynie czas od rana do północy. Naprzemiennie poznajemy wydarzenia sprzed roku, które doprowadziły do śmierci Christa. Dodatkowym, podkreślającym nieuchronność nadchodzącej tragedii, zabiegiem jest odliczanie w każdym rozdziale czasu, który pozostał chłopakowi do życia.
Irlandzka autorka pisze niezwykle obrazowo. Mamy przed oczami scenę, którą chce nam pokazać pisarka, słyszymy szurające w krzakach za plecami bohaterów zwierzęta, czujemy zapach rosnących nieopodal hiacyntów, które później zostaną znalezione w ręku zamordowanego chłopca. Wszystko to jest opisane ładnym, literackim językiem, który zresztą jest odpowiednio zróżnicowany, w zależności od mówiącej postaci. Wciąż wykrzykujące „o-mój-Boże” (angielskie OMG) dziewczyny są dobrym na to przykładem.
Główny bohater, Stephen Moran, to sympatyczny, niezwykle ambitny facet. Dosyć samotny i niepewny siebie. To w jego pierwszoosobowej narracji poznajemy szczegóły prowadzonego śledztwa. No i jest jeszcze typowy, irlandzki humor. Prosty, szczery, bezpretensjonalny.
Bez dwóch zdań wpisuję Tanę French na listę autorek, po których książki sięgam zawsze z wielką przyjemnością.
Tana French
Ściana sekretów
przeł. Łukasz Praski
Wydawnictwo Albatros
Warszawa, 2016
605 s.